"Podwójne życie" słynnego duchownego? Ksiądz Jan Twardowski i kobiety
"Podwójne życie" słynnego duchownego? Ksiądz Jan Twardowski i kobiety
"Podwójne życie" słynnego duchownego? Ksiądz Jan Twardowski i kobiety
- Czy ksiądz Jan Twardowski , jeden z najsłynniejszych polskich duchownych i niezwykle popularny poeta, prowadził "podwójne życie"?
- *Czy mówiąc o tym, że całe życie kochał kobiety, duchowny miał na myśli wyłącznie miłość duchową? *
- *Co znajduje się w dzienniku intymnym księdza, do którego dotarła Magdalena Grzebałkowska ? *
- *Kim były bliskie przyjaciółki księdza - W., M., Janina P. - i co oznacza, że zazwyczaj relacje te kończyły się "nieporozumieniem"? *
- *Dlaczego tak wiele osób nie chciało rozmawiać z autorką przygotowującą biografię księdza Jana? *
Na kolejnych stronach galerii opowiadamy o najważniejszych kobietach w życiu księdza Jana Twardowskiego, cytujemy fragmenty jego intymnych zapisków oraz premierowej biografii, wspominamy także o spotkaniach duchownego z przedstawicielami SB, ciężarze sławy i bolesnej samotności. Wszystko przy okazji premiery Księdza Paradoksa. Biografii Jana Twardowskiego Magdaleny Grzebałkowskiej (Wyd. Znak).
"Całe życie kochałem"
Ksiądz Jan potwierdził także, że w młodości pisał wiersze pod natchnieniem kobiet, a nawet zdecydował się na krótką charakterystykę płci pięknej: „W kobietach jest taka wielka odległość, coś szalenie subtelnego, a zarazem trywialnego. To nie znaczy, że myślę o nich źle”.
Potwierdzeniem są chociażby zapiski z dziennika intymnego księdza, do których dotarła Grzebałkowska .
Lista kobiet, które ksiądz poznał bliżej
Zimą 1958 roku ksiądz Twardowski zamierzał w swoim dzienniku sporządzić listę kobiet, które poznał bliżej. „Zanotował, że było ich kilka, jedne odeszły, niektóre już nie żyły. Chwalił się, że żadnej nigdy nie skrzywdził, żadnej nigdy sam nie opuścił, kiedy popełnił jakiś błąd – przepraszał, za wszystkie się modlił, był gotów do ofiar w ich intencji” – referuje autorka biografii.
Nie wiadomo dlaczego, ale ostatecznie ksiądz zaniechał stworzenia spisu i na planowanej liście umieścił tylko Gabrysię, koleżankę z lat szkolnych.
"Nie miałem powodzenia u kobiet!"
„Jak żyję, nie miałem powodzenia u kobiet! Na przykład udawało mi się umówić z dziewczyną, a ona na ławce w parku zwierza mi się z kłopotów ze swoim chłopcem! Zawsze miałem szczęście do zwierzających się kobiet, szukających jakiejś rady. Bardzo je lubiłem, współczułem no ale (…) trudno to nazwać powodzeniem” – wspominał po latach ksiądz Twardowski .
Zdaniem Grzebałkowskiej ,* Gabrysia musiała być jedną z tych kobiet szukających rady. „Odezwała się pod koniec lat pięćdziesiątych. Napisała z Syberii, że od dawna go szuka. Wzruszył się jej listem. Była jego miłością z czasów szkolnych”*– czytamy w Księdzu Paradoksie .
W odpowiedzi na list od Gabrysi, ksiądz Twardowski wysłał na Syberię swoje najcieplejsze rękawiczki, ale nigdy więcej już o niej napisał.
"Chciał od niej czegoś dla siebie"
Tak naprawdę to przez burzliwe zakończenie przyjaźni z W. ksiądz Twardowski zaczął pisać dziennik we wrześniu 1957 roku. „Kim była? Nie wiadomo. – pisze Grzebałkowska – Nigdy nie wspominał, w jakim była wieku, gdzie pracowała, skąd pochodziła, jej imię zapisywał pierwszą literą”.
Znali się od sześciu lat i nie wiadomo dlaczego w maju 1957 roku doszło między nimi do konfliktu: „Ksiądz pisał w dzienniku, że popełnił wobec W. największy błąd w życiu i ona jedna ma prawo o nim źle myśleć.* Przyznawał, że ich przyjaźń zawsze była bezinteresowna i dopiero w maju zapomniał się, chciał od niej czegoś dla siebie. Nie otrzymał tego*”.
O co chodziło?
Plotki
Ksiądz Jan sam nigdy tego nie wyjaśnił, a W. poprosił o zachowanie dyskrecji. Ona jednak powiedziała o wszystkim G., młodszemu koledze Twardowskiego z seminarium, który wyolbrzymił całą sprawę i rozniósł plotki w środowisku księdza Jana, który bardzo przeżywał tę sytuację:
„Analizował swój stosunek do W. Kochał ją, lubił tylko dla niej samej, modlił się za nią. Prosił Boga o wybaczenie wszystkiego, co było złe w tej sprawie”.
Ksiądz Jan tęsknił za W., choć oszukiwał samego siebie, że jest mu obojętna. Pod koniec stycznia 1958 roku, już po zerwaniu przyjaźni, pisał, że sprawa z W. została „już dawno pozytywnie załatwiona”. Tylko czy na pewno?
Marychna (M.)
„Tak naprawdę dopiero latem 1962 roku Jan Twardowski zanotował w swoim dzienniku, że zmora W. minęła i larwa spadła. Zapisał, że znów zaczął się modlić po kapłańsku” – czytamy dalej w Księdzu Paradoksie , ale autorka nie zatrzymuje się dłużej przy tych słowach i przechodzi od razu do kolejnej ważnej kobiety w życiu księdza Twardowskiego . Mowa o Marychnie, którą w dzienniku nazywał najczęściej M.
„Pojawiła się w jego życiu jesienią 1957 roku, kiedy przeżywał zerwanie przyjaźni z W. […]* Była młoda, pracowała w jednym z warszawskich wydawnictw. Notował, że w życiu strasznie dużo przecierpiała*”.
Na zdj. biblioteczka księdza Jana.
M. zastępuje księdzu W.
W październiku 1957 ksiądz Jan zanotował swój sen, w którym był z M. bardzo blisko, mieli wspólny dom, do którego właśnie wracali autobusem. Zdaniem Grzebałkowskiej M. zastąpiła księdzu W.:
„Cieszył się w dzienniku, że w stosunku do M. nie miał ani jednej nieuporządkowanej myśli. Pisał, że M. pomaga mu piękniej kochać Boga”.
Na zdj. jedna z dedykacji na piecu księdza Jana.
Kolejne lekcje francuskiego
Duchowny dziękował Bogu za M., ale też prosił Go, aby zawsze był w jego sercu, gdy o niej myśli, rozmawia z nią, „żeby wszystko między nimi było czyste i święte. Żeby umieli kochać Chrystusowym sercem”.
Ksiądz Twardowski przestał o niej pisać w 1958 roku. Prawdopodobnie się pokłócili, mowa o „bezrozumnym rozstaniu”. Nigdy więcej nie napisał na jej temat ani słowa.
Janina P.
„O Janinie P. nie powiedział nigdy słowa. Ani w wywiadach, ani w książkach, nie ma jej w listach do innych, przyjaciele księdza, których pytam o warszawską lekarkę, mówią, że nie słyszeli. Jakby nigdy nie istniała. Zniknięcie idealne. A przecież była” – pisze Magdalena Grzebałkowska .
Napisał do niej 37 listów w latach 1962-63. Pracowała w szpitalu kolejowym. Bywała u księdza w domu. W czasie samotnej Wigilii samotnie krążył po Warszawie i zachodził pod jej dom, przez okno widział jej postać i niebieskie oczy. Tak przynajmniej notował w swoim dzienniku. I dalej czytamy „relację” Grzebałkowskiej :
„Zwierzała się, że jest samotna. Pisał, że wie o tym i rozumie jej wielką potrzebę kochania. Prosił jednak o zrozumienie, że każde z nich ma inne powołanie i że nigdy nie będzie mógł wypełnić jej samotności. Pocieszał, że w granicach, w których może – zawsze będzie jej wierny, pamiętający i oddany”.
Po śmierci będą fruwać razem
Duchowny pisał, że jest mu ona „bliska jak róża w ogrodzie botanicznym, na którą wolno patrzeć, ale nie można uskubać nawet listka. Że jest dla niej – jako kobiety – nierealnym eksponatem za grubym szkłem. Że po śmierci, nie mając już swoich głupich ciał, będą fruwać razem”.
"Nigdy nie umiał żyć w pustce uczuciowej"
„W tym liście prosił, żeby nie gorszyła się, bo pisze czasem jak zakochany, ale nigdy nie umiał żyć w pustce uczuciowej, zawsze musiał kogoś kochać, kimś się zachwycać, czasem kilkunastoma osobami naraz, choć zawsze to było niegroźne dla obu stron. Uczucie przyjaźni budziło w nim tęsknotę za Bogiem”.
Korespondencja między księdzem a Janiną urywa się nagle w 1963 roku. Dlaczego? Co się stało? Czy ksiądz-poeta przestraszył się miłości Janiny P.?
List od zakochanej kobiety
Ksiądz wypowiedział mi przyjaźń bez ostrzeżenia, w momencie kiedy najmniej się tego spodziewałam. […] Powiedziałam Księdzu szczerze i otwarcie, że widzę w Księdzu poecie, człowieka o atrakcyjnym intelekcie, mężczyznę, który mi się podoba. […]
Nie chciałabym być cyniczna, ale wydaje mi się, że moje poczucie humoru („przecież pani jest taka wesoła…”) i jakaś może naprędce sklecona „miłość zastępcza” – pomogą mi wrócić do równowagi. Ale czy nie Ksiądz głosi, że najważniejsze to męskie poczucie odpowiedzialności…”.
Sprawy "nie Boże" i "podwójne życie"
Warto jeszcze przytoczyć przywoływane w Księdzu Paradoksie słowa, które Jan Twardowski wypowiedział w 1974 roku do kleryków: „Ksiądz nie może angażować się w sprawy „nie Boże”. Nie może mieć swojego prywatnego świata poza światem swojego kapłaństwa. (…) Ale kto szuka przyjaciółki w kapłaństwie, ten ma często podwójne życie. (…) Kobieta wszystkie krzywdy mężczyźnie przebaczy, ale jednego nie przebaczy: jeśli będzie się dla niej poświęcał, a potem odejdzie. (…) Przyjaźnie księdza, te najczystsze, kończą się nieporozumieniem”.
Czy można powiedzieć, że sam ksiądz Twardowski prowadził „podwójne życie”? Czy angażował się w sprawy „nie Boże”? Pewne jest to, że wiele przyjaźni księdza z kobietami skończyło się „nieporozumieniem”.
Ostatnie słowa wypowiedziane przez księdza Twardowskiego przed śmiercią brzmiały: „Ja nigdy nie miałem kontaktu z kobietą”.
Lepsze i gorsze okresy w życiu księdza Jana
16 listopada 2009 roku, w czasie pracy nad Księdzem Paradoksem, Magdalena Grzebałkowska odebrała telefon. Nie zdradza od kogo, ale domyślamy się, że mowa o jednej z bliskich przyjaciółek księdza.Usłyszała: „Długo myślałam. Proszę zmienić plany i odwołać wizytę u mnie. Nie chcę jej, nic z tego nie będę miała. Już miałam kłopoty”.
Kilka dni wcześniej, 13 listopada, Grzebałkowska dostała list, który umieściła na samym początku biografii: „Szanowna Pani. Szukając, jaki naprawdę był ks. T., nie zdaje sobie Pani sprawy ze stopnia trudności zagadnienia. Jest to praca porównywalna do dochodzeń Sherlocka Holmesa. Ksiądz T. był bardzo skomplikowanym człowiekiem i myślę, że do końca On sam nie wiedział, jaki był.
Miał różne okresy w swoim życiu, lepsze i gorsze. Ze względu na pamięć ks. Jana, który już nie może się bronić od jakichkolwiek zarzutów, wątpię, że ktoś Pani opowie o tym gorszym okresie. Osobiście nie lubię plotkować, a jeszcze mniej publicznie. Z poważaniem”.
Na zdj. stolik przy łóżku księdza Jana.
Ksiądz Paradoks - Magdalena Grzebałkowska
* Ksiądz Paradoks*to niezwykła historia człowieka, który wymyka się wszelkim schematom. Poznajemy jego młodość, początki niezwykłej popularności oraz ostatnie, najbardziej tajemnicze lata jego życia.
Wszyscy znamy księdza Jana Twardowskiego , ale niewiele o nim wiemy. Jaki był naprawdę? Magdalena Grzebałkowska dotarła do nieznanych zapisków księdza Jana. Dzięki nim poznajemy człowieka pełnego sprzeczności. Dlaczego czuł się samotny, choć otaczało go tak wielu ludzi? Skąd brała się u niego wielka potrzeba przyjaźni z kobietami? Czy wieloletnie kontakty z oficerem SB są rzeczywiście rysą na jego wizerunku? I dlaczego poeta, którego tomiki wierszy sprzedawały się w milionach egzemplarzy, nieustannie szukał potwierdzenia swojego talentu?
TW Poeta
"Niektórych, szczególnie bliskich, namawiam miesiącami, a kiedy ma dojść do spotkania, nagle odwołują je bez podania przyczyn. Inni dzwonią dzień po rozmowie i proszą o wykasowaniu nagrania, mam zapomnieć o spotkaniu. Czego się boją, dlaczego tak reagują?" - zastanawia się Grzebałkowska .
Od 1980 roku ks. Twardowskiego co jakiś czas odwiedzali przedstawiciele SB. W 1987 roku Jan Twardowski został zarejestrowany jako tajny współpracownik "Poeta", w 1989 roku współpracę rozwiązano. Wojciech Polak, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, uważa, że ks. Twardowski nie wiedział o rejestracji jako TW. "Żaden dokument nie świadczy o świadomej współpracy księdza z bezpieką" - ocenia Polak.
Samotność i duchowe "wnuczki"
Prawdziwa sława przyszła do księdza-poety na starość, po siedemdziesiątce. Już w połowie lat 80. co niedziela w kościele Wizytek ustawiała się długa kolejka ludzi, którzy prosili o rozmowę, spowiedź, pieniądze, wsparcie duchowe, recenzję wierszy. Dostawał setki listów, telefon dzwonił bez przerwy.
Otoczony tłumem ksiądz bywał bardzo samotny. Brakowało mu więzów rodzinnych, dlatego w jego życiu zaczęły pojawiać się duchowe "wnuczki".Marylka Kędzierska, Basia Arsoba spotykały się z księdzem Janem regularnie, wymieniały z nim listy. On obsypywał je drobnymi prezentami, kazał tytułować się dziadkiem.
Szczególnie ważna w życiu ks. Twardowskiego miała się okazać zawarta w 1988 roku znajomość z Aleksandrą Iwanowską , która w 2002 roku przejęła notarialnie opiekę nad księdzem Janem. Odtąd miała pilnować jego finansów i troszczyć się o sprawy codzienne.
Oleńka
* Grzebałkowska przyznaje, że Oleńka, jak nazywał Iwanowską ks. Twardowski , uporządkowała jego twórczość, ukróciła nadużywanie hojności poety przez wydawców, przepisała do końca taśmy z jego kazaniami.* Ale wielu rozmówców Grzebałkowskiej ma do Iwanowskiej jakiś rodzaj żalu, nawet pretensji. W ostatnich latach życia księdza Jana jego kontakty ze światem były ograniczane - Iwanowska sporządziła listę gości, którzy mogli go odwiedzać, na której zabrakło wielu osób bliskich księdzu. Niektórzy przyjaciele, jak Krystyna Gucewicz, starali się
przychodzić, kiedy Iwanowskiej nie było.
Najbardziej poczytny poeta polski końca XX wieku, którego książki osiągnęły nakład 2 mln egzemplarzy, całość praw autorskich scedował na Aleksandrę Iwanowską .Nie wiadomo do końca, jakie dokumenty związane z księdzem Janem znajdują się w jej archiwum, całkowicie niedostępne dla badaczy. Grzebałkowska uważa, że może tam być m.in. dziennik księdza, do którego fragmentów z lat 1957-1968 udało jej się przypadkiem dotrzeć.
Książka Ksiądz Paradoks ukazała się 22 września nakładem wydawnictwa Znak.
[oprac. GW]