Podróż długa i dziwna - książka o odkrywaniu Nowego Świata
O tym, że pierwszy indyk na Święto Dziękczynienia był soloną wołowiną, a Pielgrzymów wyprzedzili Wikingowie można przeczytać w opublikowanej właśnie książce "Podróż długa i dziwna" Tony'ego Horwitza, dziennikarza, który weryfikuje amerykańskie mity.
O tym, że pierwszy indyk na Święto Dziękczynienia był soloną wołowiną, a Pielgrzymów wyprzedzili Wikingowie można przeczytać w opublikowanej właśnie książce Podróż długa i dziwna href="http://ksiazki.wp.pl/aid,33966,nazwisko,Tony-Horwitz,autor.html"> Tony'ego Horowitza , dziennikarza, który weryfikuje amerykańskie mity.
Tony Horwitz , amerykański dziennikarz, jak wielu innych Amerykanów był przekonany, że historia jego kraju rozpoczęła się w grudniu 1620 roku, kiedy pasażerowie statku "Mayflower" dotarli do Nowej Anglii.
Amerykański mit założycielski kraju głosi, że Pielgrzymi przetrwali pierwszą, niezwykle ciężką zimę dzięki determinacji i pracowitości, jesienią wyprawili pierwsze Święto Dziękczynienia, na które upiekli indyka i zaprosili na ucztę Indian.
Horwitz podąża śladami odkrywców Ameryki, których dokonania nie zapisały się tak wyraźnie w powszechnej świadomości. Okazuje się, że Pielgrzymi nie byli pierwsi. Na kilka wieków przed ich przybyciem w Nowej Funlandii funkcjonowała osada Wikingów, założona w X wieku przez Leifa Erikssona, która funkcjonowała przez kilkaset lat ocieplenia klimatu.
Horwitz opisuje stulecie pomiędzy odkryciem Kolumba a datą przybycia "Mayflowera", kiedy najaktywniejszymi zdobywcami Nowego Świata byli Hiszpanie. Pierwsze wyprawy Hiszpanów do Nowego Świata ustaliły pewien schemat relacji pomiędzy Europejczykami a Indianami. Już na skolonizowanej jako pierwszej Dominikanie jedna trzecia autochtonów - Tainów - zmarła w ciągu pierwszego dziesięciolecia hiszpańskiego osadnictwa wskutek przywleczonych chorób, niewolniczej pracy, do której zostali zagonieni, oraz wyniszczenia miejscowego rolnictwa w następstwie sprowadzenia europejskich zwierząt hodowlanych.
Zachowane relacje, m.in. dominikanina Las Casasa, dokumentują brutalny charakter hiszpańskiego podboju. Przerażony duchowny pisze, jak Hiszpanie przypiekali Tainów na rożnie, a także zakładali się, który z nich przetnie jednym cięciem człowieka na pół.
W ciągu kilku pierwszych dziesięcioleci XVI wieku Hiszpanie rozprzestrzenili się na obszar całych Karaibów. Amerykański mit głosi, że eksploracja Ameryki Północnej rozpoczęła się od wschodniego wybrzeża i postępowała na Zachód.
Horwitz pokazuje, że na początku dużo ważniejsze było parcie zdobywców z Meksyku na północ, przez dzisiejszą Arizonę. Tam właśnie kwitły kultury Indian Pueblo, na które natykały się hiszpańskie wyprawy szukające legendarnych miast ze złota. Hiszpanie plądrowali kolejne osady, a przed przystąpieniem do grabieży za każdym razem odczytywano dokument zatytułowany "Requerimiento", w którym potwierdzano prawa konkwistadorów do ziem Nowego Świata powołując się na samego papieża, a także wzywano autochtonów do poddania się i uznania króla Hiszpanii za swego władcę.
Indianie niewiele z tego rozumieli. Sytuacja rozwijała się najczęściej tak jak w Pueblo Acoma, gdzie żołnierze konkwistadora Onate wymordowali 800 osób, a kilkset innym obcięli po jednej stopie. Podobnie rzecz się miała na Florydzie, gdzie w 1539 roku wylądowała ekspedycja pod wodzą Fernando de Soto. Hiszpanie po drodze grabili indiańskie osady zabierając setki miejscowych jako tragarzy.
De Soto nawet wśród brutalnych konkwistadorów zapracował sobie na miano "Rzeźnika", ale większość Indian na trasie jego przemarszu zginęła od przewleczonych chorób - głównie ospy, a także z głodu, bo Hiszpanie rabowali nawet ziarna przeznaczone na zasiewy. De Soto podążył w stronę Georgii i Missisipi, gdzie plądrował indiańskie miasta-państwa.
Kolejna hiszpańska wyprawa, która ruszyła śladami de Sota w 1542 roku, zastała na Florydzie obraz zniszczenia - gęsto zaludnione prowincje zamieniły się w pustkowia, z potężnych miast zostały ruiny. Ich mieszkańcy zmarli od chorób i głodu.
Na wschodnim wybrzeżu Pielgrzymów o sto lat wyprzedzili francuscy protestanci, którzy założyli osadę w Wirginii. Tam właśnie wydarzyła się romantyczna historia z indiańską księżniczką Pocahontas, która wybrała życie wśród białych ludzi. Francuska kolonia została zniszczona przez Hiszpanów, miało tam jednak miejsce wydarzenia, które można by uznać za prawdziwe pierwsze Święto Dziękczynienia. Gdy w 1556 roku Hiszpanie świętowali zwycięstwo nad Francuzami, po mszy świętej wydali ucztę, na którą zaproszono Indian. "Pierwszy indyk" był najprawdopodobniej soloną wieprzowiną - pisze Horwitz.
Spotkanie Pielgrzymów z Indianami było początkowo bezkonfliktowe, ponieważ już wcześniej do brzegów Plymouth przybyli Anglicy z nieodłącznymi chorobami. Gdy w grudniu 1620 roku "Mayflower" przybił do brzegów Nowego Świata, jego pasażerowie mogli osiedlić się w opuszczonej wiosce, ponieważ jej mieszkańcy wcześniej wymarli. Nieliczni pozostali przy życiu tubylcy nie stanowili zagrożenia, choć na ucztę, która przeszła do historii jako pierwsze Święto Dziękczynienia, nikt ich nie zapraszał. Grupa Indian przyłączyła się do biesiady osadników z własnym jedzeniem.
Horwitz pisze, że pierwsze stulecie podboju Ameryki zniknęło z pamięci Amerykanów przede wszystkim dlatego, że przez stulecia lansowano wersję podboju kontynentu przez Anglosasów i to właśnie oni ukształtowali historyczną pamięć narodu. Prawdziwa historia podboju Ameryki okazuje się jednak dużo ciekawsza, choć i bardziej dramatyczna, niż opowieści o pobożnych Pielgrzymach.
Książki Podróż długa i dziwna Tony'ego Horwitza ukazała się nakładem wydawnictwa WAB .