Jeśli nowelizacja ustawy o systemie oświaty wejdzie w życie i zaczną obowiązywać jej przepisy dotyczące podręczników, część uczniów może mieć problemy z zakupem książek przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego – ostrzegali przedstawiciele wydawców i księgarzy na konferencji prasowej w Warszawie.
Według rządowego projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty, rada pedagogiczna szkoły ma raz na trzy lata wybierać w porozumieniu z rodzicami tzw. szkolny zestaw podręczników. Do każdego poziomu nauczania może w danej szkole obowiązywać tylko jeden podręcznik, czyli np. wszystkie klasy drugie w danym gimnazjum będą korzystać z tych samych podręczników do wszystkich przedmiotów.
Szkoła, według projektu, ma wybierać podręczniki na następny rok szkolny do końca maja. Ma to ułatwiać grupowe zakupy i uzyskiwanie rabatów. Natomiast fakt, że szkolny zestaw podręczników będzie obowiązywał przez trzy lata, ma sprawić, że starsi uczniowie będą mogli odstąpić używane książki młodszym kolegom.
Zdaniem wicepremiera ministra edukacji Romana Giertycha, wydawcy krytykując rządowe propozycje starają się tylko ochronić swoje zyski. Jak powiedział dziennikarzom na wtorkowej konferencji prasowej, zarzut wydawców polega na tym, że jeśli dany podręcznik będzie na trzy lata, to oni zarobią w tym roku, ale już w przyszłym roku i następnym – nie, bo to będzie podręcznik w dużej mierze przekazywany z klasy do klasy.
– Chodzi o to, żeby rodzice mniej zapłacili. Jeśli chcemy zrobić tańszy podręcznik. to komu chcemy zabrać, a komu chcemy dać? Chcemy więcej pieniędzy zachować rodzicom w kieszeni, a mniej wydawcom. (...) Jest obowiązek szkolny i każdy rodzic musi kupić podręcznik. Państwo może ograniczyć zyski wydawców. One były bardzo duże w ostatnich latach, my je teraz będziemy stopniowo ograniczać – podkreślił minister edukacji.
Jak tłumaczył prezes Polskiej Izby Książki (PIK), Piotr Marciszuk, jeżeli ustawa wejdzie w życie w marcu, to rady pedagogiczne szkół będą musiały wybrać szkolne zestawy podręczników do końca maja.
Zaznaczył, że nie wiadomo, jak długo potrwa zbieranie informacji o tym, które szkoły jakie podręczniki wybrały, ale, jego zdaniem, zajmie to dużo czasu.
– Kiedy ministerstwo edukacji zbierało takie dane przed rozpoczęciem prac nad programem „Tani podręcznik”, żeby zorientować się, jakie podręczniki są używane na rynku, trwało to pół roku– powiedział Marciszuk.
Jego zdaniem, informacje o wybranych w maju szkolnych zestawach podręczników dotarłyby więc do wydawców w październiku.
– Druk odpowiedniej liczby książek zająłby około trzech miesięcy. Uczniowie mogliby więc kupić książki w styczniu – ocenił prezes PIK.
Według ministra edukacji, nie ma takiego zagrożenia.
– Oczywistym jest, że wydawcy zdążą z podręcznikami, z wydrukowaniem, bo tutaj się po prostu nic nie zmieni – uważa Roman Giertych.
Jak tłumaczyli wydawcy, obecnie funkcjonujący rynek książki jest ustabilizowany. Na rynku funkcjonuje wprawdzie ok. 4 tys. tytułów, ale do każdego przedmiotu jest tylko kilka dominujących podręczników, które co roku są najczęściej wybierane przez nauczycieli. Wydawcy mogą przewidzieć popyt na następny rok szkolny i z dużym wyprzedzeniem (zwykle już w styczniu) drukują książki, które następnie sprzedają hurtownikom. Z kolei księgarze także dobrze znają rynek i składają precyzyjne zamówienia, które hurtownie na bieżąco realizują, korzystając z zapasów zgromadzonych w magazynach.
Jeśli nowelizacja zostanie uchwalona, stabilizacja rynku zostanie – według wydawców – zachwiana i może się okazać, że firmy nie trafiły z wyborem i przygotowały niewłaściwe tytuły.
Wtedy zajdzie konieczność dodrukowania potrzebnych książek. Wydawcy uważają, że nie będzie to możliwe w czasie wakacji.
– W naszej strefie klimatycznej drukarnie z powodu wysokich temperatur albo w ogóle nie pracują latem, albo bardzo ograniczają produkcję – przekonywał Marciszuk.
Wydawcy uważają, że wybór tego samego podręcznika dla wszystkich klas w roczniku będzie niekorzystny dla uczniów. Chodzi o to, że np. w liceum ogólnokształcącym uczniowie klas o profilach matematyczno-fizycznym i humanistycznym będą musieli uczyć się z tych samych podręczników do fizyki, do historii i do języka polskiego.
Według wydawców, przy nauce języków obcych wybór jednego podręcznika może zakłócić przebieg nauki części uczniów.
– Może się zdarzyć, że w pierwszych klasach jednego gimnazjum znajdą się jednocześnie dzieci, które zaczęły się uczyć angielskiego w pierwszej klasie szkoły podstawowej, takie, które zaczęły w czwartej klasie, oraz takie, które dopiero zaczną w pierwszej klasie gimnazjum. Jeżeli je wszystkie będzie obowiązywał jeden podręcznik, będzie to podręcznik dostosowany do uczniów na najniższym poziomie zaawansowania – tłumaczył prezes Wydawnictwa Szkolnego PWN, Witold Szczęsny.