Trwa ładowanie...
fragment
01-09-2015 22:52

Pod groźbą śmierci

Pod groźbą śmierciŹródło: Inne
d3ab45y
d3ab45y

Rozdział 1 - A co, jeśli to będzie katastrofa? - zapytała Sara, kładąc się do łóżka.

- To nie będzie katastrofa - odparł Jared. - Będziesz świetna.
- A jeśli będzie? Co, jeśli będę przeciętna? Może właśnie to chcieli mi powiedzieć. Może to ma być nauczka.
- To nie jest żadna nauczka, a ty nie będziesz przeciętna - powiedział Jared, kładąc się obok żony pod kołdrę. - To po prostu twój pierwszy dzień w pracy. Jedyne, co masz zrobić, to pojawić się tam i być sobą.

Jared zgasił lampkę na swoim stoliku nocnym i sięgnął po budzik stojący w pobliżu.
- O której chcesz wstać?

- Może szósta trzydzieści? - zastanowiła się chwilę. - Właściwie to nastaw na szóstą piętnaście.
Jednak po namyśle dodała:

- Piąta czterdzieści pięć. Tak na wypadek, gdyby pociąg się spóźnił.

d3ab45y

- Ciiiii, weź głęboki oddech - powiedział Jared i oparł się na łokciu. - To zrozumiałe, że się denerwujesz, ale nie ma powodu, żeby wariować.

- Przepraszam. Ja po prostu...

- Wiem - odparł, biorąc ją za rękę - wiem, jak wiele od tego zależy... Pamiętam, co się stało ostatnio. Ale obiecuję ci, że będziesz wspaniała .

- Tak myślisz?

- Bezwzględnie.

- Naprawdę tak myślisz?

- Saro, od tej chwili przestaję zwracać na ciebie uwagę.

d3ab45y

- Czy masz na myśli "tak” czy "nie”.
Jared wyciągnął jedną z poduszek spod głowy i położył ją na twarzy Sary.

- Nie przyjmuję tego pytania do wiadomości.

- Czy to znaczy, że skończyliśmy rozmawiać o pracy? - zapytała Sara, a jej śmiech zdusiła poduszka.

- Tak, skończyliśmy rozmawiać o pracy. - Jared usiadł okrakiem na żonie, przez cały czas trzymając poduszkę na jej twarzy.

- Uuu... Widzę, że ktoś tu ma ochotę na odrobinę perwersji. - Sara próbowała odciągnąć poduszkę, ale Jared przycisnął ją jeszcze bardziej. - Przestań, to nie jest śmieszne - zawołała. - To boli!

d3ab45y

- Przestań jęczeć.

- Co? - zapytała.
Nie odpowiedział.

- Mówię poważnie, Jared. Duszę się!

Czuła, jak on przesuwa się do przodu po jej klatce piersiowej. Lewa ręka została nagle przygwożdżona jego kolanem. Potem prawa.
- Jared, co robisz?! - Sara złapała go za nadgarstki i wbiła w nie paznokcie.
On nacisnął jeszcze mocniej.
- Jared, zejdź ze mnie! Zejdź ze mnie! - Jej ciało wiło się teraz konwulsyjnie, paznokciami drapała jego ramiona i nogi, próbując gwałtownie złapać oddech i zepchnąć go z siebie. Ale on mocno trzymał. Chciała przestać walczyć, ale nie mogła. Dławiąc się własnymi łzami wołała jego imię. - Jared! - szlochała. - Jared...

d3ab45y

Nagle zerwała się i usiadła na łóżku, twarz miała pokrytą potem. W pokoju panowała cisza. Obok niej spał Jared. 70 tylko sen, powiedziała w myślach, próbując uspokoić oszalałe serce. W porządku. Lecz gdy ponownie przyłożyła głowę do poduszki, nie mogła się uspokoić. Sen wydawał się jeszcze bardziej rzeczywisty niż poprzednie. Jej oba~ jego odpowiedzi, nawet jego dotyk. Wszystko takie realne. Przecież tu nie chodzi o mojego męża, powiedziała do siebie. Problemem jest praca. Aby to sobie udowodnić, przytuliła się do niego całym ciałem i objęła ręką. Był taki ciepły. Z pewnością z powodu nowej pracy.

Wzięła głęboki oddech i Zmrużywszy oczy zerknęła na zegar stojący na nocnym stoliku. Uświadomiła sobie, że jeszcze dwie godziny. Tylko dwie godziny.

- No to zamawiam - powiedział Jared do rudowłosego człowieka za ladą w "Delikatesach Mike’a". - Bułeczkę sezamową maźniętą kremowym serkiem, sezam proszę strząsnąć, ale nie całkiem, i kawę, bardzo słabą.
- Świetnie, kochanie - powiedziała Sara. - Jeśli już przy tym jesteśmy, może poproś go, żeby odessał ci karmel ze Snickersa?
- Nie podpowiadaj mu.

d3ab45y

Mężczyzna za ladą zabrał się do przygotowania kanapki.
- W całym swoim życiu nie widziałem człowieka, który miałby więcej życzeń co do głupiej kanapki i kawy. Można by pomyśleć, że to jakieś cholerne dzieło sztuki.
- Mikey, kiedy to skończysz, będzie to dzieło sztuki - powiedział Jared, mrugając porozumiewawczo.
- Nie podlizuj się - powiedział Mikey. Zwrócił się teraz do Sary: - A czego sobie życzy normalna połowa rodziny?
- Cokolwiek, co masz na zbyciu. Tylko niech to będzie intrygujące, nic zwyczajnego.
- Teraz widzisz, dlaczego jesteś moją ulubienicą - powiedział śpiewnie Mikey. - Żadnych upierdliwości, żadnych wymyślnych żądań, po prostu normalne, przemyślane...
- Czy to pan jest tu szefem? - przerwała mu siwowłosa kobieta w wielkich okularach.
- No, jestem - odparł Mikey. - Czy mógłbym w czymś pomóc?
- Wątpię. Chcę tylko złożyć skargę.

Z kieszeni torby wypełnionej książkami, na której widniał napis "I PIANO MUSIC", wyciągnęła kupon i z rozmachem położyła go na ladę...
- Zgodnie z tym, co tu jest napisane, mogę kupić o dolara taniej pudełko płatków Cheerios o smaku naturalnym. Ale sprawdziłam, że nie ma ich na półkach, a kupon jest ważny tylko do jutra.
- Przykro mi, proszę pani, ale to jest mały sklepik i nie mamy zbyt dużo miejsca. Jeśli pani sobie życzy, zapraszam do wykorzystania kuponu przy kupnie Cheerios o innym smaku. Mamy wieloziarniste, miodowo-orzechowe i...
- Nie chcę żadnych innych płatków, tylko właśnie te! - krzyknęła kobieta tak głośno, że wszyscy klienci odwrócili się w jej kierunku. - I niech pan nie myśli, że nie wiem, co robicie. Jak wydrukujecie te ulotki z kuponami, to potem chowacie towar na zapleczu. To dlatego nigdy nie można ich zrealizować.
- Właściwie, proszę pani, to nie mamy miejsca, żeby...
- Nie mam ochoty słuchać wyjaśnień. To się nazywa fałszywa reklama! A to jest bezprawne!
- Nie jest - powiedzieli jednocześnie Sara i Jared.

Z wyrazem zaskoczenia na twarzy kobieta spojrzała na parę ciągle czekającą na swoje kanapki.
- A właśnie, że jest - powtórzyła z naciskiem. - Wysyłając kupony, oferuje się konkretne produkty.
- Przykro mi, ale muszę pani uświadomić, że reklama to nie to samo, co składanie oferty - powiedziała Sara.
- Chyba, że dokładnie wyszczególniono ilość, bądź sprecyzowano, do kogo oferta jest adresowana - dodał Jared.
- Ha! - rzucił człowiek stojący w kolejce za Sarą. - Czuję prawników.
- Może lepiej obydwoje pilnujcie swojego nosa - ucięła kobieta.
- Więc może pani zostawi naszego przyjaciela w spokoju - odparła Sara.
- Nie pytałam pani o zdanie.
- A nasz przyjaciel nie zasłużył, żeby zwracać się do niego, jak do śmiecia - odpaliła Sara.

d3ab45y

Jako wielbicielka płatków Cheerios rozumiem pani frustrację, ale nie przyszliśmy tutaj, żeby znosić takie sceny. Wyznajemy inne zasady: zachowywać się wobec siebie uprzejmie. Zrozumiem, jeśli pani nie zechce się dostosować, ale my tu właśnie tak postępujemy. Więc jeśli coś się pani nie podoba, może pani zrobić to, co ten kupon i... zniknąć.

Jared z trudem powstrzymywał się od śmiechu, a kobieta patrzyła na Mikey’a z wyrazem pogardy na twarzy.
- Moja noga więcej tu nie postanie! - rzuciła ze złością.
- Jakoś to przeżyję - odparł Mikey.

Kobieta wściekle prychnęła, odwróciła się i wybiegła ze sklepu. Mikey spojrzał na dwoje swoich ulubionych klientów.
- Zrobić to, co ten kupon... i zniknąć?
- A co miałam powiedzieć? Zostałam do tego zmuszona.
- Ale to ją skłoniło, żeby sobie poszła - zaznaczył Jared.
- Masz rację - zgodził się Mikey. - Co oznacza, że funduję wam śniadanie.

d3ab45y
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ab45y