Piłkarscy ultrasi: między neofaszyzmem a pomocą uchodźcom
Brytyjski dziennikarz Tobias Jones, mieszkając na co dzień we Włoszech, spędził dwa lata z ultrasami drużyny piłkarskiej Cosenza Calcio, grającej w Serie B, czyli drugiej lidze włoskiej. Opisuje w książce "Ultra" przemoc, rasizm i gloryfikację Mussoliniego, ale także... pomoc uchodźcom.
Anglik przedstawił się im jako mieszkający we Włoszech reporter, chcący zgłębić ich (pół) światek. O dziwo, został przyjęty.
W swojej książce "Ultra" Jones twierdzi, że za chęcią młodych ludzi, by przynależeć do radykalnego ruchu kibicowskiego ultras leżą po prostu samotność i wyobcowanie.
– Oni chcą należeć do jakiejś grupy, być częścią czegoś większego – tłumaczy Jones. – Wielu z nich pochodzi z rozbitych rodzin, nie mają ojców. Szukają jakieś identyfikacji, zakorzenienia w czymś i grupa ultrasów im to daje.
Włoscy ultrasi mają powiedzenie: "ostatni w społeczeństwie, pierwsi na trybunach". Czują, że są odrzuceni przez szkołę i rynek pracy. Zostaje im tylko ich klub, choć tak naprawdę przebieg meczów mało ich interesuje. Chodzi raczej o doświadczenie wspólnoty i poczucie siły.
Jones pisze też, że skrajna prawica we Włoszech wykorzystuje stadiony do rekrutacji nowych członków.
- Na młynach, gdzie siedzą ultrasi, pojawiło się wielu neofaszystów, członków partii Forza Nuova, którzy zaczęli tam swoją agitację. A frazy, które kilka lat temu można było usłyszeć na stadionie, są dziś używane przez wpływowych polityków włoskich, takich jak antyimigrancki minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini – mówi Jones.
W swojej książce Jones pisze, że we Włoszech wciąż buczy się i obraża takich czarnoskórych piłkarzy jak Kalidou Koulibaly (Napoli), Romelu Lukaku (Inter) czy Mario Balotelli (Brescia).
Przodują w tym kibice rzymskiego Lazio, którzy wciąż czerpią z tradycji włoskiego faszyzmu, wychwalając Benito Mussoliniego czy przedstawiając Annę Frank, żydowską nastolatkę, która zginęła w wieku 15 lat w obozie Bergen Belsen, w koszulce wrogiej AS Romy.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jones przypomina, że nawet szef włoskiego związku piłki nożnej Carlo Tavecchio, narzekał w 2014 roku, że we włoskiej lidze gra zbyt wielu graczy, ”którzy jeszcze niedawno jedli banany” [w Afryce – red.]
Włoski futbol jest także utożsamiany z przemocą (często z użyciem noży), handlem narkotykami i mafijną sprzedażą biletów po zawyżonych cenach.
Można tu przypomnieć, że w 2015 roku kibice Wisły Kraków zawarli zgodę z kibicami Lazio. Pojechali wtedy na derby Rzymu, gdzie wspólnie z kibicami Lazio zaatakowali kibiców AS Roma. Poza tym kibice z Krakowa - tzw. Sharks - wykonywali na stadionie w Rzymie nazistowski salut Sieg Heil. Dwójka kibiców Romy została też wtedy dźgnięta nożami.
Jones pisze jednak, że nie wszyscy kibice piłkarscy we Włoszech to rasiści i faszyści. Wspomina nawet o lewicowych ultrasach, którzy... szykują noclegi dla uchodźców, zbierają żywność dla ubogich i budują place zabaw dla niepełnosprawnych dzieci.
Zdaniem autora, jeśli ograniczy się wpływ neofaszystów na ruch ultras, można jeszcze zawalczyć o serca i umysły nieskażonych rasizmem kibiców.