Ostatnio wiele pan publikuje.
Borys Wasiljew: Owszem, bardzo dużo pracuję, zapomniałem, co to weekend, święto, dzień wolny od pracy. Pracy nauczył mnie Borys Polewoj. Powtarzał mi: Nigdy nie odkładaj pracy na później, pracuj jak górnik, który codziennie przychodzi na swoją zmianę do kopalni. Wiele z urobku trafi na hałdę, ale jakieś kawałki rudy pozostaną. Trafiło mi to do przekonania, z zawodu jestem specjalistą od testowania czołgów. Nie mam żadnego wykształcenia humanistycznego.
Jestem już jednak stary. O starości stanowi odczucie, a nie wiek. A ja nie czuję już dawnej energii. Kiedyś potrafiłem w ciągu dnia pracy napisać cały rozdział. Dziś udaje mi się napisać najwyżej stronę.
Czy można powiedzieć, że najważniejszym doświadczeniem pańskiego życia, które wpłynęło na ukształtowanie pańskiego światopoglądu, było doświadczenie wojenne?
Borys Wasiljew: Tak, zwłaszcza że pochodzę z rodziny od wielu pokoleń związanej z armią. Mój praprapradziad, generał Aleksiejew, był bohaterem bitwy pod Borodino. Jego portret wisi w Ermitażu w galerii bohaterów wojny z Napoleonem w 1812 r. Jestem przekonany, że istnieje kod pamięci genetycznej, dzięki któremu potomkom przekazuje się coś ważnego: poczucie zagrożenia, umiejętność orientacji w przestrzeni. Pewnego razu na froncie czekaliśmy na rozkaz do ataku. Nagle wstałem i pod ostrzałem artyleryjskim – wprawdzie nie huraganowym, ale jednak – przebiegłem do sąsiedniego okopu. Ledwie dobiegłem do tego okopu, a w ten, w którym dotychczas siedziałem, trafił pocisk. To była, jak sądzę, intuicja. W ogóle szczęściarz ze mnie. Żeby tylko nie zapeszyć.
Nikita Sokołow
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.