Z czego czuje się pan najbardziej dumny: z baru, który prowadził pan w Tokio, świetnych wyników w maratonie, kolekcji siedmiu tysięcy płyt winylowych, przekładów Scotta Fitzgeralda czy też z napisanych książek?
* Haruki Murakami*: Dumny jestem przede wszystkim z tego, że mam tylu czytelników na całym świecie. Piszę już od ponad 30 lat, ale przez pierwszą dekadę niewiele osób czytało moje książki. Tworzyłem dla wąskiej grupy znajomych i nieznanych mi osób. Nie wiem dlaczego, ale wraz z upływem czasu zaczęło mi przybywać czytelników.
Aż stał się pan globalnym fenomenem?
* Haruki Murakami*: Globalna sława nie była moim celem. Przede wszystkim piszę dla siebie, dla własnej satysfakcji. Dzięki pisarstwu czuję się szczęśliwy.
Tak bardzo, że dziś nie ma kraju, w którym nie czytano by pana książek…
* Haruki Murakami*: Kiedy opisuję pewną historię, nie zastanawiam się, czy porwie ona japońskiego albo chińskiego czytelnika. Pisząc, po prostu dobrze się bawię. Wszystkie te opowieści przychodzą do mnie w jak najbardziej naturalny sposób, trudno mi nawet wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Są bardzo intymne oraz osobiste. Gdy je piszę, odciskają piętno na moim umyśle i duszy. Być może to właśnie czyni je uniwersalnymi. Najważniejsze jednak, by starać się być autentycznym.
Rozm. Jesús Ruiz Mantilla
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.