W czasie kręconych w Londynie zdjęć do nowego filmu Romana Polańskiego, „Autora Widmo”, reżysera nie było na planie, ekipa łączyła się jednak z Polańskim przez internet - powiedział operator Paweł Edelman.
„Autor Widmo”, z Piercem Brosnanem i Ewanem McGregorem w rolach głównych i ze zdjęciami Pawła Edelmana, trafi do polskich kin 19 lutego. Wcześniej, 12 lutego, będzie prezentowany na festiwalu Berlinale. Film zrealizowano na podstawie powieści Roberta Harrisa Ghostwriter . Głównym bohaterem jest były premier Wielkiej Brytanii Adam Lang. Polityk zleca spisanie swych wspomnień partyjnemu działaczowi Michaelowi McArze. Przed zakończeniem pracy nad biografią, McAra ginie w zagadkowych okolicznościach. Gdy Lang zleca ukończenie książki innej osobie, okazuje się, że ktoś - za wszelką cenę - nie chce dopuścić do ujawnienia w niej prawdy o pewnych wydarzeniach.
PAP: W jakim okresie i w których miejscach na świecie, oprócz Wielkiej Brytanii, realizowaliście zdjęcia do „Autora Widmo”?
Paweł Edelman: Zdjęcia rozpoczęły się w lutym ubiegłego roku, a zakończyły w okolicy maja. Naszą bazą produkcyjną był Berlin i studio w Babelsbergu. Tam nakręciliśmy sceny wnętrz w wybudowanych dekoracjach oraz kilka plenerów i wnętrz naturalnych. Plenery nadmorskie znaleźliśmy na dwóch niemieckich wyspach - Sylt i Uznam. Kręciliśmy jeszcze sceny na promie pływającym między niemiecką miejscowością List a duńskim portem Rome. Londyn odwiedziliśmy na chwilę wiosną ubiegłego roku. Poza tym kilka scen plenerowych nakręciliśmy na wschodnim wybrzeżu USA, w okolicy Bostonu.
PAP: Czym zafascynować może widza historia przedstawiona w „Autorze Widmo”? Jak ważna dla Pana samego była praca na planie tego filmu?
Paweł Edelman: Historia, którą opowiadamy w „Autorze...” jest dość uniwersalna. Może zainteresować wielu odbiorców. To opowieść o człowieku, który zrządzeniem przypadku - czy losu - jest wciągany, krok po kroku, w skomplikowaną intrygę zataczającą coraz szersze kręgi. Nasz bohater podejmuje niebezpieczną grę, w której stawka jest bardzo wysoka. Gatunkowo można nasz film określić jako thriller polityczny, ponieważ intryga, którą odsłaniamy dotyczy najwyższych kręgów władzy. Dla mnie był to film o tyle odmienny od „Pianisty” i „Olivera Twista”, że traktuje on o współczesności i porusza aktualny temat. W filmach współczesnych my, operatorzy, dostajemy do sfotografowania rzeczywistość mniej wystylizowaną, mniej "obrobioną" scenograficznie - co oznacza, że wykreowanie jednorodnego stylu obrazowego jest nieco trudniejsze. Jeśli zaś chodzi o współpracę z Romanem Polańskim: każde spotkanie z Romanem jest ogromną przyjemnością i wielką przygodą. Tak było i tym razem.
PAP: Roman Polański pracował nad „Autorem Widmo” w szczególnych okolicznościach. Część filmu reżyserował z daleka, nie będąc obecnym na planie. Wielka Brytania, gdzie m.in. kręcono zdjęcia, ma z USA umowę o ekstradycji, Brytyjczycy mogliby wydać Polańskiego Amerykanom. Jak nieobecność reżysera wpłynęła na Pańską pracę, jako operatora, oraz pracę reszty ekipy?
Paweł Edelman: Roman nie wziął udziału w zdjęciach londyńskich. Nie było go tam fizycznie. Oczywiście przed naszym wyjazdem wiedzieliśmy bardzo szczegółowo, gdzie i co będziemy kręcić. Zainscenizowaliśmy próby z udziałem aktorów i statystów jeszcze w Berlinie i ustaliliśmy, jakie nakręcimy ujęcia. W czasie zdjęć mieliśmy zorganizowane szybkie połączenie internetowe, które umożliwiało Romanowi dostęp do podglądu kamery. Nie sadzę, by ta sytuacja w jakikolwiek sposób źle wpłynęła na naszą pracę... Przewrotny los sprawił, że opisując sytuację byłego premiera Wielkiej Brytanii Adama Langa - który otoczony przez wrogów i zaszczuty przez media zamyka się w willi nad morzem - w jakiś sposób przewidzieliśmy to, co dzieje się teraz z Polańskim.
Rozmawiała: Joanna Poros (PAP)