octobre
pieskie szczęście, merde
Poznaję stolicę Francji, turystycznie i nie tylko,
często lądując w gównie. Dosłownie i w przenośni.
novembre
czuj się chez moi jak u siebie Szukanie mieszkania. Mit poddasza: czy wspólna
dla całego piętra dziura w podłodze
jako toaleta jest romantic?
décembre
Boże, miej w swojej opiece kuchnię narodową
Przyzwyczaiwszy się do cuisine française,
robię, co mogę, by tęsknić za brytyjską.
janvier
domek na wsi
Odkrywam uroki francuskiej wsi dotowanej
przez Unię Europejską i decyduję się na kupno
podejrzanie taniego maison na prowincji.
février
czyń amour, nie wojnę
Napięcia związane z wojną w Iraku.
Tymczasem pewna dziewczyna stara się - za pomocą
intensywnego kursu francuskiej tradycji seksualnej
- zmienić mnie w namiętnego kochanka.
mars
niech żyją czopki
Badam hojny francuski system opieki zdrowotnej,
a nawet wypróbowuję typowo francuskie
“leczenie od tyłu”.
avril
do diabła z liberté i égalité
Przekonuję się, że Francuzi w głębi duszy lubią osoby
anglojęzyczne. Zwłaszcza niejaka Florence
o egzotycznej urodzie.
mai
1968 i cała reszta
Biorąc pod uwagę niezliczone długie weekendy,
urlopy oraz nieuniknione strajki, Francuzi wiedzą,
że jeśli człowiek nie skończył roboty
do pierwszego maja, siedzi po uszy w gównie.
Rok nie zaczyna się w styczniu, jak sądzą anglojęzyczni dziwacy. Rok zaczyna się w pierwszy poniedziałek września.
Paryżanie wracają za biurka po miesięcznym urlopie i biorą się do pracy, którą w listopadzie przerwą, niezależnie od stopnia jej zaawansowania. W pierwszy poniedziałek września zaczynają nabierać kształtu wszelkiego rodzaju projekty: od pomysłu na nową fryzurę po plany elektrowni atomowej. W pierwszy poniedziałek września, o godzinie dziewiątej rano, stałem sto metrów od Pól Elizejskich i patrzyłem, jak ludzie się całują.
Mój przyjaciel Chris odradzał mi wyjazd do Francji.
- Żyją z klasą - powiedział. - Żarcie jest świetne, kobiety nie przestrzegają politycznej poprawności, a w dodatku noszą ekstrabieliznę. Mimo to - ostrzegał mnie w następnym zdaniu - życie wśród Francuzów to piekło. - Chris trzy lata pracował w londyńskim biurze francuskiego banku. - Wypięli się na nas, Brytyjczyków, kiedy zostaliśmy wykopani z mistrzostw świata. Nikt mnie nie przekona, że to przypadek - oznajmił z mocą.
Jego zdaniem, Francuzi przypominali wzgardzoną kobietę. W latach czterdziestych przekonywali nas o swojej miłości, ale my wyśmiewaliśmy ich akcent oraz generała de Gaulle'a o wielkim nosie. Od tamtej pory nic się nie zmieniło: podtruwamy ich niejadalnymi potrawami oraz dokładamy starań, by zetrzeć język francuski z powierzchni Ziemi. Wobec czego oni zbudowali obozy dla uchodźców u wylotu Eurotunelu i nie chcą jeść naszej wołowiny, choć już od lat wiadomo, że jest bezpieczna. - Odgrywają się i tyle - stwierdził Chris. - Nie jedź.
- Wybacz, stary - odparłem. - Muszę zobaczyć tę bieliznę.
Normalnie można by uznać, że skoro jedyną motywacją zmiany miejsca pracy jest damska bielizna, mężczyzna zmierza ku życiowej katastrofie. Tymczasem mój roczny kontrakt rozpoczął się wyjątkowo obiecująco.
Odszukałem budynek, w którym znajdowały się biura mojego nowego pracodawcy - dostojny dziewiętnastowieczny gmach wyrzeźbiony z mleczno-złotego kamienia - i trafiłem prosto na orgię. Jedni obsypywali się pocałunkami, czekając na windę. Inni całowali się przed automatem z napojami. Nawet recepcjonistka, wychylona nad kontuarem, kogoś obcałowywała, notabene także kobietę, osobę, która weszła do gmachu tuż przede mną.
“No! - pomyślałem sobie. - W razie epidemii opryszczki trzeba by tu pewnie nosić kondom na głowie”.