Z końcem czerwca ukaże się ostatnia książka Stanisława Lema Rasa drapieżców.
Rasa drapieżców to ostra i surowa diagnoza współczesności. Stanisław Lem w ostatnich latach rzadko już wychodził z domu, to raczej świat przychodził do niego. Był niby mędrzec obserwujący rzeczywistość. Tyle że mędrzec-samotnik kojarzy nam się z kimś, kto zachowuje chłodny dystans – a diagnozy Lema do końca podszyte były emocją, bo to, co się wokół działo, dotykało go do żywego.
Siedział w swoim wypełnionym książkami gabinecie na piętrze, wśród stert różnojęzycznych pism, które regularnie czytał. Czasem przyjmował zagranicznych dziennikarzy, oglądał też telewizję, głównie niemieckie serwisy informacyjne, bo polska telewizja go irytowała. Gromadził informacje, porządkował, przetwarzał i wyciągał wnioski. A ponieważ nigdy nie tracił z oczu najdalszego horyzontu, więc nawet drobne fakty stawały się elementem wielkiej, globalnej układanki.
W krótkim felietonie Lem potrafi rozpiąć łuk łączący odległe punkty na globie czy rozmaite epoki, umie zobaczyć bieżące wydarzenia polityczne w perspektywie historii. Nie jest to jednak spojrzenie beznamiętnego stratega, który spokojnie przesuwa chorągiewki na wielkiej mapie. Teksty z Rasy drapieżców podszyte są żarem i namiętnością. Lem do końca był światem przejęty – i ten świat bardziej go bolał niż cieszył.
Książka ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego.