Wyprowadził powieść ze świata wielkich idei i zawiódł ją do zakamarków ludzkiej psychiki. Nic go tak nie interesowało jak człowiek. A jednak pakował się w politykę, zawsze po najgorszej stronie.
Knut Hamsun nadal wywołuje dyskusje. Ideowe zbliżenie z narodowym socjalizmem kładzie się cieniem na jego dziele literackim, które pod koniec XIX wieku zburzyło literackie konwencje naturalizmu. Hamsun , którego 150 rocznicę urodzin obchodzono 4 sierpnia br., zapuścił się w rejony irracjonalizmu i podświadomości dalej niż ktokolwiek przed nim.
Siła, wola i geniusz
„Nie jestem godzien, aby mówić głośno o Adolfie Hitlerze, a jego życie i działalność też nie pobudzają do sentymentalnych wzruszeń. Był wojownikiem, bojownikiem sprawy ludzkości i głosicielem ewangelii prawa wszystkich narodów. Był reformatorem najwyższej rangi, a jego przeznaczeniem dziejowym było działać w czasach bezprzykładnej brutalności, której w końcu padł ofiarą. Tak zapewne będzie postrzegać go każdy zachodni Europejczyk. My jednak, wierni zwolennicy, chylimy czoło w obliczu jego śmierci”.
Tak pisał światowej sławy norweski pisarz i laureat literackiej Nagrody Nobla Knut Hamsun w pośmiertnym wspomnieniu o Hitlerze w norweskim dzienniku „Aftenposten” z 7 maja 1945 roku. Jeszcze bardziej niż treść zadziwia data publikacji. W obliczu totalnej klęski Trzeciej Rzeszy, gdy większość sympatyków nazizmu już dawno robiła wszystko, by podretuszować swe biografie, tego rodzaju wyznanie było równoznaczne z przepustką na szafot. Jednak 85-letni Hamsun wcale nie zamierzał dokonywać zwrotu. Wręcz przeciwnie: jego nekrolog znacznie przewyższył pochwały, jakie kiedykolwiek kierował pod adresem nazistowskich Niemiec, a w dodatku stał w sprzeczności z jego osobistym stosunkiem do Hitlera. Ich spotkanie w 1943 roku zakończyło się bowiem wzajemnym rozczarowaniem i irytacją.
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.