Trwa ładowanie...

Opisał świat męskich prostytutek. Klientami są m.in. polscy celebryci

Piotr Krysiak, autor "Dziewczyn z Dubaju", zapala papierosa, bierze do ręki lampkę wina i wystawia się na promienie słońca na dachu domu w Marbelli na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Za chwilę będzie mi opowiadał o męskiej prostytucji.

Najnowsza książka Piotra Krysiaka nosi tytuł "Chłopaki z Dubaju" fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTERNajnowsza książka Piotra Krysiaka nosi tytuł "Chłopaki z Dubaju" fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTERŹródło: Materiały prasowe
d241hfg
d241hfg

To są uroki rozmów przez komunikator internetowy: ja w Polsce, a Krysiak w małej miejscowości nieopodal Malagi.

Będziemy rozmawiać o męskiej prostytucji. A konkretnie o nowej książce Krysiaka "Chłopaki z Dubaju".

Ale najpierw muszę zapytać, jak to się stało, że polski dziennikarz, który pracował w "Życiu Warszawy", "Wprost" i TVP, mieszka teraz w Hiszpanii.

- Jestem za to wdzięczny Jackowi Kurskiemu - śmieje się Krysiak, zaciągając się papierosem.

d241hfg

Nie do końca rozumiem.

Krysiak wyjaśnia: - Pracowałem w TVP 15 lat, gdy przyszła "dobra zmiana". W ostatnim okresie mojej pracy w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej (TAI) wydawałem nawet programy Michała Rachonia. Pewnego dnia przyszła wiadomość z samej góry, że jestem zwolniony i mam się pakować.

- Zostałem więc bez pracy, za to z pomysłami na książki - wspomina Krysiak. - Zacząłem od "Wyspy ślepców", czyli książki o pedofilii polskich księży, Józefa Wesołowskiego i Wojciecha Gila, na Dominikanie. Myślałem, że rozbiję bank, bo tą historią przez ponad rok żyła cała Polska. Już nawet wybierałem dom, który kupię po premierze.

- I co wyszło z tych planów? - pytam.

d241hfg

- Rzeczywistość okazała się bolesna - mówi Krysiak. - Zostałem z długami i niesprzedaną książką. Nie chwyciła. A że dalej miałem dużo wolnego czasu, wziąłem się za pisanie kolejnej.

Krysiak miał dostęp do prokuratorskich i policyjnych akt śledztwa z lat 2006-2009 dotyczącego ekskluzywnych prostytutek. Piękne Polki trafiały do łóżek bogatych szejków w Dubaju.

Krysiak opisał, jak polskie modelki i celebrytki były namawiane do wyjazdu (czy może raczej wrabiane w wyjazd), jak bogacze wysyłali po nie prywatne samoloty, kim byli klienci (np. pewien książę z Dubaju). Krysiak twierdzi, że dziewczyny mogły liczyć czasem na 30 tys. euro napiwku od takiego szejka.  

d241hfg

W tej sprawie zapadły wyroki skazujące, a jedna z tzw. "burdel-menadżerek", Emilia P., spędziła osiem miesięcy w więzieniu. Inne dostały kary więzienia w zawieszeniu.

Ta książka Krysiaka nosiła tytuł "Dziewczyny z Dubaju" i ukazała się w 2018 r.

Krysiak: - Marzyłem, żeby sprzedała się w 10 tys. egzemplarzy. A sprzedało się 270 tys. Dało mi to kilka zer na koncie, życie w Hiszpanii, niezależność dziennikarską i czas, aby nad kolejną książką pracować trzy lata.

d241hfg

"Dziewczyny z Dubaju" są obecnie ekranizowane przez reżyserkę Marysię Sadowską, a producentką filmu jest Dorota "Doda" Rabczewska oraz jej mąż Emil Stępień.

Krysiak mówi, że nie wie, co dzieje się z filmem. Dlaczego?

- Producent nie wywiązuje się całkowicie z umowy licencyjnej, więc kontaktujemy się wyłącznie za pośrednictwem prawników - mówi Krysiak. - Trzymam kciuki za Marysię Sadowską i sam jestem ciekaw, jak jej to wyjdzie. Ja opisałem w swojej książce ponad 200 ekskluzywnych prostytutek, a ona musi to siłą rzeczy zredukować to do jednej głównej bohaterki. Ocenię, gdy obejrzę ten film.

d241hfg

Na czym polega konflikt z producentem filmu?

Krysiak: - Choćby na tym, że producent nie chciał mi przysłać nawet scenariusza, napisanego przez Słoweńca Mitję Okorna (m.in. "Listy do M." czy "Planeta Singli" - przyp. red.). Pan Emil Stępień jednak mnie nie docenił. Scenariusz przeczytałem rok temu, sam sobie go załatwiłem. Nie mogę mówić więcej.     

Piotr Krysiak (archiwum prywatne)
Piotr Krysiak (archiwum prywatne)

Krysiak: kupowałem im jedzenie

28 kwietnia ma się ukazać jego nowa książka - "Chłopaki z Dubaju".

d241hfg

Tym razem Krysiak zajął się męską prostytucją.

Krysiak na Instagramie pokazał już okładkę. Jednak, mimo naszych próśb, nie dał nam tekstu czy egzemplarza recenzenckiego do wglądu.

Opieramy się więc na opisie ze strony Świata Książki. Czytamy tam, że "męskie dziwki zarabiają więcej od swych koleżanek po fachu, a ich kalendarze wyglądają jak perfekcyjnie zaplanowane trasy gwiazd rocka. Tydzień w Berlinie, tydzień na Ibizie, potem Hiszpania, Wielka Brytania, Katar, Dubaj, Austria, Szwajcaria".

Krysiak mówi, że napisanie nowej książki zabrało mu trzy lata. Opisał w niej proceder męskiego seksu na sprzedaż w Polsce i Europie.

- Jak się dociera do chłopaków oddających się za pieniądze? - pytam.

- Powoli wchodzisz w ich środowisko - mówi Krysiak. - Umawiasz się nieopodal Dworca ZOO w Berlinie z męską prostytutką na seks, zdobywasz jego zaufanie i tłumaczysz mu, że jesteś dziennikarzem. Wynajmujesz hotel, żeby miał się gdzie "wyspowiadać", zamawiasz jedzenie i płacisz mu za ten czas rozmowy. I wtedy ten Brian, pracujący w Berlinie, okazuje się być… Polakiem, choć wcześniej, przez internet, udawał Holendra.

Krysiak twierdzi, że dokonał infiltracji tego środowiska. Na czym ona polegała?

- Żyłem wśród nich i z nimi - opowiada. - Poznałem ich matki i siostry, ich chłopaków. Byłem ich kumplem, zwierzali mi się. Kupowałem im jedzenie, płaciłem za szkoły, za mieszkanie. Wielokrotnie zostałem przez któregoś okradziony, zabierali buty, zegarki, olejki z łazienki. Ale też opowiadali mi o swoim życiu, o swoich klientach.

- Fabularyzujesz, kolorujesz, zmyślasz? - pytam.

- Nie! Wszystko w tej książce się zdarzyło. True story - zapewnia Krysiak. - Nie wszystko jednak opisałem.

Krysiak twierdzi też, że dzięki dotarciu do męskich prostytutek dowiedział się, kto w Polsce korzysta z ich usług. Twierdzi, że zna nazwiska polskich dziennikarzy, prezenterów, celebrytów, pisarzy i polityków, biznesmenów i prawników.

- Ale nie jestem sumieniem narodu i nikogo nie mam zamiaru outować czy wyciągać na siłę z szafy - zaznacza od razu. - Nie podaję w książce żadnych nazwisk. No, podaję jedno, ale to ma swoje uzasadnienie. Powiem ci, że bogaci Polacy korzystają z usług męskich prostytutek nie tylko na miejscu, ale jeżdżą też do nich na Zachód. Płacą im duże pieniądze. "W modzie" są teraz młodzi Latynosi: Wenezuela, Kolumbia, Kuba, Dominikana.

- Czy ta książka to nie jest po prostu szukanie sensacji i grzebanie w życiu intymnym osób, które mają święte prawo do prywatności? - pytam.

Krysiak: - Napisałem dokument, o świecie, o którym mało wiemy. Z jednej strony mamy środowisko homoseksualnych bogaczy, a z drugiej świat młodych ludzi z pięciogwiazdkowych hoteli, którzy mogą zarobić kilkanaście tys. euro za uczestnictwo w kilkudniowym seks party z modnymi narkotykami na stole.

- Ale jak spędzisz z tymi męskimi prostytutkami trochę czasu, to zobaczysz, że całe ich życie mieści się w podręcznej walizce, którą zabierają do samolotu - kontynuuje autor. - A modny T-shirt od Armaniego to jest ten ich jeden jedyny, prany codziennie T-shirt, by móc zaprezentować się w nim klientowi następnego dnia.

- Powiedziałeś przed chwilą, że zarabiają kilkanaście tysięcy euro, a teraz mówisz, że mają jeden T-shirt? - pytam.

- Bo wydają wszystko na te hotele, w których mieszkają i pracują, na restauracje i narkotyki - mówi Krysiak. - Dużą część swoich zysków wysyłają do rodzin w Wenezueli czy Kolumbii. To pozornie jest świat blichtru, ale oni płacą za to ogromną cenę. Zaczynasz w wieku nastu lat i bierzesz 150 euro za godzinę, a na koniec oddajesz się komuś w Madrycie za dwa sztachnięcia narkotykiem. W tym sensie moja książka jest ostrzeżeniem.  

Krysiak opowiada mi o jednym z poznanych chłopaków. To 22-letni Alex, pół-Kolumbijczyk pół-Marokańczyk, urodzony w Hiszpanii.

- Rozpalał serca, rozporki i portfele polskich mężczyzn - opowiada bardzo plastycznie Krysiak. - Jeden z polskich biznesmenów zamieszkał z nim w Barcelonie w przestronnym apartamencie na placu Catalunya. Po latach Alex wyszedł na prostą. Dziś można go spotkać na pokładzie jednej z europejskich linii lotniczych. Jest stewardem.

k
Okładka nowej książki Piotra Krysiaka (Deadline)

Książka o Górniak zablokowana

O Piotrze Krysiak było ostatnio głośno jeszcze z jednego powodu.

To on jest autorem głośnego wpisu na FB, w którym poinformował, że pewien celebryta miał rzekomo zgwałcić na zgrupowaniu Miss Generation obywatelkę Holandii uzbeckiego pochodzenia. 

Nadzór nad śledztwem w sprawie rzekomego gwałtu objęła prokuratura w Lublinie, ale nikt nie został o nic oficjalnie oskarżony. Gwiazdor TVP Info zaprzeczył, że miałby dokonać gwałtu i podał Krysiaka do sądu za zniesławienie. Czy Krysiak nie żałuje dziś, że opublikował ten artykuł na FB, choć znalazły się w nim pewne nieścisłości?

Krysiak: - Mam małą satysfakcję, bo dzięki mojemu wpisowi o sprawie dowiedział się cały kraj. Jestem dziennikarzem. Miałem newsa i go ujawniłem: poinformowałem o śledztwie, które swoim nadzorem objął prokurator okręgowy w Lublinie. Nic złego nie zrobiłem. Nawet nie wymieniłem nazwiska osoby oskarżanej przez poszkodowaną.

Nową książkę, tak jak wszystkie poprzednie, Krysiak wydał własnym sumptem, we własnym wydawnictwie Deadline. Dlaczego?

Krysiak: - Pierwszej książki, o Edycie Górniak, nie chciało wydać w 2005 r. żadne wydawnictwo, bojąc się procesów. Nie miałem wyjścia i wydałem ją więc sam. W sumie ci profesjonalni wydawcy mieli rację: Górniak rzeczywiście zaraz wytoczyła mi proces i wygrała po 5 latach. Dostałem zakaz rozpowszechniania. 

- Później napisałem jeszcze kilka innych, a w 2017 r. wydałem wspomnianą "Wyspę ślepców". Latałem na Dominikanę za własne pieniądze, by zbierać materiały. I nic. Klapa! Raptem cztery tysiące sprzedanych egzemplarzy. A chciałem drukować 50 tys.

Pozytywną recenzję "Wyspy ślepców" napisał w 2017 r. w "Gazecie Wyborczej" Marcin Wójcik. Pisał, że zazdrości Krysiakowi tej książki, bo "autor, krok po kroku, z napięciem towarzyszącym dobremu kryminałowi pokazuje śledztwo, jego kulisy, aż do skazania księdza Wojciecha G. i rozpoczęcia procesu arcybiskupa Józefa W."

"Chłopaków z Dubaju" Krysiak wydaje w nakładzie 30 tys. egzemplarzy. Ale zaraz dodaje, że ma przygotowany papier na dodruk.

Jarosław Jakimowicz znów pod lupą mediów

d241hfg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d241hfg

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj