Trwa ładowanie...

„Ojciec Rydzyk śnił się nam po nocach” – rozmowa z Piotrem Głuchowskim i Jackiem Hołubem

Piotr Głuchowski i Jacek Hołub próbowali się osobiście spotkać i porozmawiać z o. Tadeuszem Rydzykiem. Dlaczego im się to nie udało? Na czym polega fenomen ojca Rydzyka? W jaki sposób słynny redemptorysta traktuje swoich współpracowników? Jakim jest człowiekiem? Czym zajmował się przed stworzeniem Radia Maryja? Dlaczego jedni go kochają, a inni nienawidzą? Dlaczego ojciec dyrektor śnił się autorom książki po nocach? Na te i inne pytania odpowiadają na kolejnych stronach Głuchowski i Hołub, autorzy „Imperatora”, reporterskiej biografii twórcy Radia Maryja.

„Ojciec Rydzyk śnił się nam po nocach” – rozmowa z Piotrem Głuchowskim i Jackiem HołubemŹródło: Książki WP
del3gtc
del3gtc
Piotr Głuchowski i Jacek Hołub próbowali się osobiście spotkać i porozmawiać z o. Tadeuszem Rydzykiem. Dlaczego im się to nie udało? Czy ktoś im w tym przeszkodził? Na czym polega fenomen ojca Rydzyka? W jaki sposób słynny redemptorysta traktuje swoich współpracowników? Jakim jest człowiekiem? Czym zajmował się przed stworzeniem Radia Maryja? Dlaczego jedni go kochają, a inni nienawidzą? Jest prawdziwym współczesnym świętym czy raczej świętą krową? Czy biografia Rydzyka to próba „oswojenia potwora”? Dlaczego ojciec dyrektor śnił się autorom książki po nocach? Na te i inne pytania odpowiadają na kolejnych stronach Głuchowski i Hołub, autorzy „Imperatora” , reporterskiej biografii twórcy Radia Maryja.

Grzegorz Wysocki (WP.PL): „Imperator” to nie pierwsza na naszym rynku książka poświęcona Tadeuszowi Rydzykowi, ale na pewno pierwsza tak obszerna próba biografii najsłynniejszego polskiego redemptorysty.

Jacek Hołub: Tak, w książce towarzyszymy ojcu Rydzykowi od chwili narodzin aż do dnia dzisiejszego. Udało się nam dotrzeć do jego znajomych z lat dzieciństwa, do ludzi, którzy byli z nim w czasie sprawowania posługi duszpasterskiej w Toruniu w latach 70. czy w Szczecinku i w Krakowie w latach 80. Rozmawialiśmy z dawnymi i obecnymi współpracownikami z Radia Maryja. „Imperator” jest kopalnią nieznanych dotąd informacji na temat ojca Rydzyka, które zaskoczą wielu czytelników.

W czasie pracy nad Waszą książką próbowaliście również dotrzeć do samego ojca Rydzyka i z nim porozmawiać, ale to się Wam ostatecznie nie udało. Dlaczego?

Piotr Głuchowski: Miałem kiedyś okazję spotkać się z ojcem Rydzykiem, to były jeszcze lata dziewięćdziesiąte. Wtedy oczywiście nie myślałem, że kiedykolwiek powstanie taka książka. Byłem młodym dziennikarzem „Gazety Wyborczej” z Torunia i rozmawiałem z nim jako założycielem nowego katolickiego medium.

Natomiast, przy okazji pracy nad „Imperatorem”, Jacek poprosił oficjalnie na piśmie o możliwość porozmawiania oraz wyjaśnienia różnych wątpliwości, które przez lata narosły wokół ojca dyrektora. Dostaliśmy bardzo grzeczną odmowę, że w związku z tym, że „Gazeta Wyborcza” zrobiła wiele szkód Radiu Maryja i dziełom przy nim powstałym, spotkania nie będzie.

del3gtc

Próbowaliście dotrzeć do ojca Rydzyka również jakąś inną drogą, w inny sposób?

Piotr Głuchowski:Nie chcieliśmy za nim chodzić i nagrywać go ukrytą kamerą, ponieważ nic byśmy nie usłyszeli oprócz mniej lub bardziej grzecznego: „Proszę mnie zostawić w spokoju”. Ojciec Rydzyk doskonale sobie radzi z nagabującymi go dziennikarzami. To nie jest taki człowiek, którego można wziąć z zaskoczenia i przekonać, żeby jednak z nami porozmawiał.

Ma zapewne też liczne „zderzaki”, osoby, które mu w tym utrudnianiu kontaktu z niektórymi mediami pomagają?

Jacek Hołub:To m.in.*redemptoryści*ojciec Jan Król i o. Piotr Andrukiewicz. Ten drugi już nie pracuje w Radiu Maryja, ale w 2009 wdał się w Częstochowie w utarczkę z pewnym panem rozdającym ulotki przedstawiające stację w niekorzystnym świetle, było o tym głośno. W lipcu 2011 roku krewki słuchacz emeryt zaatakował na Jasnej Górze dziennikarkę Polsatu News. Sprawa trafiła nawet do sądu, który ukarał agresora. Pamiętam jak mój kolega, fotoreporter „Gazety Wyborczej”, podczas uroczystości z okazji urodzin Radia Maryja został opluty i wyzwany przez sympatyków Ojca Dyrektora od Żydów i Judaszy.

(img|436505|center)

Co prawda o. Rydzyk nie zgodził się na wywiad, ale zgromadziliśmy tysiące jego wypowiedzi, niemal na każdy temat. Zbieraliśmy materiały do naszej książki przez wiele lat. Od 2007 roku prowadzę blog Głos Rydzyka, gdzie zamieszczam i komentuję oryginalne nagrania z anteny Radia - czasem kontrowersyjne, czasem śmieszne, a niekiedy przerażające. W „Imperatorze” jest więc mnóstwo wypowiedzi redemptorysty. Zresztą, on sam nie kwestionuje ich autentyczności.

del3gtc

Ale macie poczucie, że Wasza książka coś straciła na tym, że nie udało się Wam spotkać z jej głównym bohaterem?

Piotr Głuchowski: Na pewno byłoby lepiej, gdyby ojciec Rydzyk zechciał się z nami spotkać, otworzyć i szczerze o sobie opowiadać, ale to można włożyć między bajki. On tego nie zrobił wobec nikogo. Przekopaliśmy się dokładnie przez dwa wywiady-rzeki, które przeprowadzili z nim jego współpracownicy. Po ich przeczytaniu jest się tak samo głupim jak przed lekturą. No, niby są tam setki stron, niektóre wypowiedzi są bardzo interesujące - cytujemy je na zasadzie ciekawostek, np. jak to ojciec Rydzyk jako mały chłopczyk pojechał do komitetu centralnego PZPR załatwiać sprawę swojego brata …

Jacek Hołub: … Albo jak jako młody kleryk w latach sześćdziesiątych odmówił współpracy z SB w Braniewie …

Piotr Głuchowski: Ale to takie wywiady zrobione na kolanach. W jednej z tych książek ojciec Rydzyk rozmawia ze swoim współpracownikiem z Radia, doktorem Krajskim, a w drugiej – ze swoim wychowankiem, Szymonem Cieślarem (nota bene, szefem szkoły w Szczecinku, która należy do fundacji ojca dyrektora). Tam nie ma żadnej próby przeniknięcia do głębi, odkrycia luk w życiorysie, dociekliwych pytań. To dworskie wywiady – ojciec Rydzyk mówi, co chce, a rozmówca mu potakuje.

del3gtc

Jacek Hołub:Trzeba też powiedzieć, że ks. Rydzyk ma bardzo charakterystyczny sposób mówienia, to taki uwolniony strumień świadomości. Wystarczy posłuchać jego spontanicznych wypowiedzi, kiedy telefonicznie łączy się z radiem i wchodzi na antenę. Myślę, że Dorota Masłowska mogłaby się od niego uczyć i czerpać z niego inspirację.

Szef Radia Maryja potrafi wygłosić półgodzinny monolog, w którym zaczyna od nawiązania do wypowiedzi słuchaczki z Witkowa, za chwilę pochwali jakąś książkę, zaraz potem opowie o walce z Kościołem, później o tym, jak to masoni prześladują duchownych, skrytykuje rząd, rzuci aluzję nie wiadomo do kogo, następnie podkreśli jak ważne jest wychowanie młodzieży, zareklamuje swoją uczelnię, zaznaczy swoją więź z Janem Pawłem II, a skończy na apelu o datki na budowę kościoła. Siedemnaście wątków i dygresji. Moi koledzy z „Gazety” się śmieją, że tylko Hołub potrafi to zrozumieć i wytłumaczyć, o co chodzi.

A czy można powiedzieć, że Wasza książka jest próbą, by tak rzec, „oswojenia potwora”?

Piotr Głuchowski:Jako dziennikarze jesteśmy z nim oswojeni już od dawna.

del3gtc

Jacek Hołub:Przed powstaniem „Imperatora” o Radiu Maryja i o. Rydzyku napisaliśmy mnóstwo tekstów, najczęściej newsowych, ale także analiz i reportaży.*Jednak*nigdy nie próbowaliśmy tak do końca zgłębić jego osobowości i motywów jego działania. Zbierając materiały do książki mieliśmy znacznie więcej czasu i komfort, który pozwolił nam się zająć nieporuszanymi wcześniej aspektami życia ojca dyrektora.

Udało nam się dotrzeć do bliskich znajomych i współpracowników o. Rydzyka, którzy powiedzieli nam wiele naprawdę interesujących rzeczy. Jeden z nich zapytał: „Zastanawiacie się, co go kręci, co go napędza? Zwróćcie uwagę, że to jest człowiek, który ma 68 lat, rwę kulszową, problemy ze zdrowiem, media w niego młócą praktycznie codziennie, a spójrzcie na jego twarz! To jest człowiek szczęśliwy”. Jego napędza wiara, on jest przekonany, że prowadzi go Pan Bóg - a polityka, różne biznesy, telefonia komórkowa, odwierty geotermalne, fundacje i firmy – to wszystko jest podporządkowane misji ewangelizacyjnej. Do tego dochodzi mesjanizm, przekonanie o nadzwyczajnej roli narodu polskiego. Na okładce książki umieściliśmy wypowiedź ojca dyrektora: „Szatan się uwziął na Polskę, bo to jest najsilniejszy kraj katolicki w świecie”. Dla o. Rydzyka każdy, kto myśli inaczej niż on, albo ma czelność go krytykować, występuje przeciwko Panu Bogu, Kościołowi i Polsce.

(img|436507|center)

del3gtc

Piotr Głuchowski: Dlatego wrogiem jest „Gazeta Wyborcza” i inne tzw. media mainstreamowe, które zawsze bardzo krytycznie podchodziły do ojca Rydzyka i do tego, co on robi.

Wy w swoich tekstach również.

Piotr Głuchowski: Skupialiśmy się raczej na tym, co jest w Radiu Maryja kontrowersyjne, taka jest natura prasy codziennej. Pisząc książkę, postanowiliśmy zadziałać tak, jakbyśmy byli dziennikarzami, którzy przyjeżdżają z Brazylii czy z Nowej Gwinei. Jakbyśmy nie mieli kompletnie żadnego bagażu ideologiczno-emocjonalnego, opisujemy chłodnym okiem człowieka takim, jakim on jest. Podajemy mnóstwo informacji, które pokazują o. Rydzyka w bardzo korzystnym świetle.

Piszemy np. o tym, że organizuje badania cyto- i mammograficzne dla starszych pań, które w życiu nie poszłyby z tym do lekarza, że TV Trwam pokazuje bajki bez przemocy, a w Radiu Maryja są audycje, które naprawdę wzbogacają wiedzę, są ciekawe i wartościowe, takie jak „Telewizyjny Uniwersytet Biblijny”.

del3gtc

Ale oczywiście przedstawiamy także te ciemne strony toruńskiej rozgłośni. To całe podgrzewanie teorii zamachu smoleńskiego, straszenie Unią Europejską, masońskimi spiskami, „homoterroryzmem”, tropienie zdrajców i agentów…

Staraliście się również zgłębić fenomen ojca Rydzyka.

Piotr Głuchowski: Staraliśmy się dojść do tego, gdzie i kiedy narodził się ojciec Tadeusz Rydzyk, którego obecnie znamy, czyli ten charyzmatyczny przywódca i człowiek, któremu wychodzą praktycznie wszystkie biznesy. Wiemy o tym, co nie wyszło – że nie popłynęła ciepła woda w Toruniu oraz, że telefonia komórkowa cienko przędzie.

Owszem, to były nietrafione inwestycje, ale jednocześnie większość przedsięwzięć okazała się sukcesem. Radio ma ponad milion słuchaczy, telewizja wkrótce będzie hulać na multipleksie, jest gazeta codzienna, szkoła wyższa, która zajmuje wysokie miejsce w rankingu „Rzeczpospolitej”. Są – o czym mało kto wie – także szkoła średnia i gimnazjum w Szczecinku, które należą do fundacji Tadeusza Rydzyka. Są wydawnictwa, księgarnie wysyłkowe i wiele innych udanych biznesów.

Ojciec Rydzyk ma za sobą kilkuletni epizod w Niemczech, na pewien czas urwał się zarówno swoim zakonnym przełożonym, jak i władzom PRL, i właśnie stamtąd przywiózł taką dążność do tego, żeby wszystko chodziło jak w zegarku. I generalnie w biznesach ojca Rydzyka wszystko tak chodzi.

(img|436508|left)

Można powiedzieć, taki etos protestancki przeniesiony na katolicki grunt.

Piotr Głuchowski: Może się o tym przekonać każdy, kto widział studia Telewizji Trwam, czy był wewnątrz Radia Maryja. Zresztą, ciekawostka – informacje o wszystkich, którzy wpłacają pieniądze na radio, znajdują się w komputerowej bazie danych stacji i ojciec Rydzyk w każdej chwili może sprawdzić człowieka: ile wpłacił, kiedy itd. Każdy, kto wysyła datki na Radio Maryja, dostaje podziękowania, więc to maszyneria, która naprawdę pracuje.

Jacek Hołub: Ojciec Dyrektor często powtarza, że „katolickie to nie znaczy byle jakie”. Katolickie musi być porządne. Wystarczy popatrzeć na siedzibę Radia Maryja przy ul. Żwirki i Wigury w Toruniu: starannie utrzymany kompleks budynków, równo ułożona kostka brukowa, zadbany trawnik, przycięte krzewy, pomalowane krawężniki. Wszystko za stalowym ogrodzeniem, strzeżonym przez kamery. Wnętrze przypomina luksusowy hotel: granit na podłodze, podwieszane sufity, nowoczesne meble, zamki elektroniczne w korytarzu prowadzącym do studia. Mało kto wie, ale w 2006 roku gościł tu Stefan Niesiołowski, ówczesny senator Platformy. Te zamki mu się nie spodobały, skomentował: „zupełnie jak w pierdlu”.

Piotr Głuchowski: Teraz budują się w Toruniu kolejne dzieła – powstaje Centrum Polonia in Tertio Millennio ze słynnym kościołem z wielką kopułą i złotą koroną. Za chwilę będą tam jeszcze baseny, potem ma być hotel, z restauracjami, salami konferencyjnymi i spa. Obok stoi już okazały kompleks Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. To taka – jak mówi ojciec Rydzyk – „Republika Maryjna”.

Jacek Hołub: I to wszystko na 20 hektarach, przy trasie wylotowej na Bydgoszcz, z pięknym widokiem na Wisłę.

Czyli imperium ojca Rydzyka się rozrasta?

Piotr Głuchowski: Cały czas! Teraz ten wzrost będzie bardziej widoczny niż kiedykolwiek wcześniej. Kompleks, który rośnie w Toruniu, to będzie coś, co będzie można filmować, podziwiać, zwiedzać, kąpać się tam i modlić.

Jacek Hołub: I zostawiać kasę. Ciekawy jest też sposób, w jaki ojciec Rydzyk traktuje swoich współpracowników. Opowiedzieli nam o tym.

Byłych czy obecnych?

Jacek Hołub: Rozmawialiśmy również z obecnymi. Robili to oczywiście w całkowitej konspiracji, wypowiadali się anonimowo, siedem razy oglądali się za siebie. Spotykaliśmy się w neutralnym miejscu, nie mogliśmy wskazać w książce gdzie, nie mogliśmy napisać o żadnym z wydarzeń, które mogłyby naprowadzić na nich ojca dyrektora. Bo ks. Rydzyk ma fenomenalną pamięć. Potrafi po sześciu latach spotkać słuchaczkę, z którą rozmawiał w kościele w Sosnowcu, i zapytać: „I co z wnuczką? Dostała się na medycynę?”.

Wróćmy do tego, jak ojciec Rydzyk traktuje swoich współpracowników.

Jacek Hołub: Ojciec dyrektor to prawdziwy ekscentryk. Potrafi zadzwonić do swojej znajomej o drugiej w nocy z pytaniem: „Nie śpi pani jeszcze?”. Jest nocnym markiem, pracuje do późna w nocy. Na naradzie ze swoimi współpracownikami, kiedy omawiają jakieś bardzo ważne sprawy, potrafi odebrać telefon albo nagle coś sobie przypomnieć, wyjść bez słowa wyjaśnienia i zniknąć na cztery godziny. A ci ludzie karnie siedzą i czekają i nie wspomną nawet słowem, że coś jest nie tak. To również świadczy o tym, jaką ma pozycję.

Ciekawa jest też historia, o tym, jak o. Rydzyk potraktował pewnego polskiego dyplomatę pracującego w ambasadzie na Łotwie i w Estonii, którego zaprosił do Radia Maryja. Ten dystyngowany, elegancki pan miał opowiedzieć słuchaczom m.in. o tym, jak się tam żyje naszym rodakom. Ojciec Dyrektor miał taki zwyczaj, że przechadzał się z niektórymi gośćmi wokół rozgłośni i z nimi rozmawiał. Zaprosił również na spacer dyplomatę, w pewnym momencie coś mu się nie spodobało, mówi do swojego gościa: „Do widzenia” i znika. Mężczyzna nie został wpuszczony do studia, był w ciężkim szoku.

Jeszcze gorzej został potraktowany znany przeciwnik Unii Europejskiej Jan Łopuszański, kilkanaście lat temu najpopularniejszy polityk w Radiu Maryja. Kiedy w 2000 roku odbywały się wybory prezydenckie, o. Rydzyk postawił jednak na Mariana Krzaklewskiego z rządzącej AWS. Podczas kampanii Łopuszański przyjechał na debatę prezydencką kandydatów prawicy do toruńskiej rozgłośni i nie został wpuszczony przez ojców na teren Radia Maryja! Mało tego, stał przed bramą, a redemptoryści nie zająknęli się na jego temat nawet słowem.

A jak to jest z ludźmi zakochanymi, wielbiącymi Ojca Dyrektora, oddającymi mu hołdy, uważającymi go za żywego świętego? Podobno ma z tym problem i wcale tego nie lubi?

Piotr Głuchowski: Jeśli wierzyć jego współpracownikom, a nie ma powodu by im nie wierzyć, to go trochę krępuje. Jest takie słynne zdjęcie, które opublikowaliśmy nawet w książce: dwie starsze słuchaczki wieszają się na rękach ojca Rydzyka, a on się po prostu przed nimi opędza. Fanatyczki są mu oczywiście potrzebne jako dostarczycielki głosów w wyborach i datków, ale to nie jest tak, że ojciec Tadeusz zaprasza te panie do siebie na kolację i rozmawia z nimi o polityce. Trzeba sobie powiedzieć, że traktuje je instrumentalnie. On się obraca wśród polityków, wśród ludzi z tytułami profesorskimi, bo tacy zasilają Radio Maryja i jego uczelnię. Te babcie nie są osobami, wśród których ojciec Rydzyk chciałby spędzać swoje dni. Mówiąc wprost, to jego mięso armatnie.

(img|436509|center)

Jacek Hołub:Z drugiej strony trzeba powiedzieć, że o. Rydzyk umiejętnie eksponuje pewne elementy, czyli kult maryjny, miłość do swojej matki, które przyciągają do Radia Maryja starsze słuchaczki. Natomiast o swoim ojcu nie wspomina w ogóle. To zresztą charakterystyczne – w latach 80-tych wypełniając rubrykę „rodzice” w kwestionariuszu paszportowym, szczegółowo wypisuje tylko dane mamy – data i miejsce urodzenia, adres, źródło utrzymania. Na kilku drukach o tacie nie wspomina wcale, w innych wpisuje, że nie żyje, podaje też różne daty śmierci ojca: raz rok 1978, raz 1980.

Piotr Głuchowski: Jeżeli ktoś nawet nie wie, kiedy umarł jego rodzony ojciec, to znaczy, że miał z nim relacje co najmniej luźne. Co ciekawe, samo słowo, „ojciec” i „rodzina”, stały się w rozgłośni niezwykle ważne: jest Rodzina Radia Maryja, telefonia „W Naszej Rodzinie”, jest ojciec Rydzyk: ojciec dyrektor, ojciec doktor, ojciec założyciel… Może nie będziemy się bawić w jakąś zbyt głęboką psychologię, ale sam fakt, że tego ojca brakuje, że on tego ojca praktycznie nie zna i że sam staje się ojcem dla swojej wielkiej rodziny, jest na pewno bardzo zastanawiający.

A czy można powiedzieć, że w swojej książce przedstawiacie portret współczesnego, mocno kontrowersyjnego i nieoczywistego, ale jednak świętego?

Piotr Głuchowski: Dla części Polaków ojciec dyrektor jest osobą świętą, dla innych jest świętą krową. W którejś kampanii wyborczej był nawet emitowany spot z o. Rydzykiem, w którym Platforma obiecywała, że nie pozwoli, żeby pewne osoby stały w Polsce ponad prawem. I gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami – święty Kościoła katolickiego, a święta krowa i łobuz – rozpięty jest prawdziwy ojciec Tadeusz, który ani nie jest łobuzem, ani oczywiście nie jest świętym, tylko jest wielowymiarowym, bardzo ciekawym człowiekiem.

Jacek Hołub: Natomiast jak się jest na urodzinach Radia Maryja, które co roku odbywają się w grudniu w Toruniu, w tym roku wyjątkowo 30 listopada…

…tam zaproszeń również nie otrzymujecie, jak się domyślam?

Piotr Głuchowski: Nie, nie, choć tam do pewnego stopnia można być bez zaproszenia.

Jacek Hołub: Bywałem tam incognito, ale w tym roku raczej wstrzymam się z wizytą. W każdym razie tam widać, w jaki sposób jest traktowany o. Rydzyk. Można powiedzieć, że jest żywcem wynoszony na ołtarze. Jak tylko pojawia się w polu widzenia, starsze panie wstają, klaszczą, niektóre łkają, rzucają się, żeby go dotknąć… Byłem świadkiem, jak pewna słuchaczka prosiła mojego kolegę, żeby zrobił jej zdjęcie „z Ojcem Świę…” – tu zorientowała się, że się przejęzyczyła. Miała na myśli oczywiście ojca Rydzyka. Na jednej z uroczystości w procesji darów ołtarza został wniesiony wielki obraz, na którym Matka Boska przytula do piersi ojca Tadeusza.

To już ewidentne oznaki kultu świętego.

Jacek Hołub: Ten obraz nigdzie nie zawisł, podejrzewam, że został skrzętnie schowany gdzieś w piwnicy, ale oddaje nastroje wśród wcale niemałej części słuchaczy.

Piotr Głuchowski: To, że obrazu nie widać tylko potwierdza, że ojciec Rydzyk unika takiego bałwochwalstwa, ostentacyjnego kultu samego siebie…

Jacek Hołub: … ale z drugiej strony, nie może też tego zdecydowanie przeciąć, bo wie, że to jest fala, która utrzymuje Radio Maryja. Gdyby on nie był takim kochanym, wielkim, świętym kapłanem, gdyby nie był takim autorytetem, nie byłby przekonujący, gdy wzywa do wpłacania datków na utrzymanie radia.

Piotr Głuchowski: Z jednej strony o. Rydzyk nie pozwolił, by jego wizerunek znalazł się na jednym z witraży budowanego kościoła - a były takie pomysły - ale z drugiej w obrębie mediów ojca dyrektora nie ma mowy, żeby ktoś go z krytykował. Może z tym bałwochwalstwem bez przesady, ale na antenie Radia Maryja, Telewizji Trwam czy na łamach „Naszego Dziennika” jest nie do pomyślenia, żeby ktoś poddał w wątpliwość dobre intencje, charyzmę, wielkość i słuszność drogi ojca dyrektora.

Jacek Hołub: Można powiedzieć, że dyrektor Radia Maryja surfuje na fali miłości, kultu i uwielbienia, umiejętnie balansując, żeby nie przekroczyć pewnej granicy.

Ale ta druga, konserwatywna i prawicowa, strona mówi z kolei to samo o tzw. mediach mainstreamowych, że owszem, „może i my nie krytykujemy ojca Rydzyka i Radia Maryja, ale z kolei u was nigdy nie doczekamy się prawdziwego, rzetelnego portretu ojca i jego rozgłośni, a zawsze, bez względu na wszystko, będziecie krytykować”.

Piotr Głuchowski: Rzeczywiście w mediach tzw. mainstreamowych czy – jak to nazywają na antenie Radia Maryja – „mediach mętnego nurtu” stosunek do Radia Maryja jest jednoznacznie krytyczny. Ale różnica jest właśnie taka, że tam istnieje możliwość spierania się o jakieś wartości, można się ze sobą pokłócić, można skrytykować Tomasza Lisa czy Adama Michnika, natomiast w tzw. mediach toruńskich, w ogóle nie ma miejsca na konfrontację różnych poglądów.

Jacek Hołub: Proszę zauważyć, że my prosimy o rozmowę ojca Rydzyka. Do nas nikt z Radia Maryja nigdy się nie zwrócił.

(img|436512|center)

Pojechalibyście na zaproszenie dyskutować na żywo do studia Radia Maryja?

Piotr Głuchowski: (z entuzjazmem) Oczywiście!

Jacek Hołub: Chętnie wystąpimy w „Rozmowach niedokończonych”, możemy przegadać całą noc z ojcami i słuchaczami.

Piotr Głuchowski: Ojciec dyrektor kilka razy podkreślał, że zaprosił do studia polityków Platformy i to ma świadczyć o wielkim pluralizmie Radia Maryja.

Jacek Hołub: W „Imperatorze” przytaczamy fantastyczną rozmowę, a właściwie monolog, który wygłosił, gdy kilka lat temu usiłował porozmawiać z nim poseł PO, który zadzwonił na antenę. Ojciec Rydzyk opieprzył tego człowieka, nakrzyczał na niego, nie dał mu ani razu dojść do słowa, po czym trzasnął słuchawką.

Obaj, z mniejszą lub większą intensywnością, zajmujecie się ojcem Rydzykiem od lat. Czy mimo to coś Was zaskoczyło? Odkryliście w czasie prac nad książką rzeczy, o których wcześniej nie mieliście najmniejszego pojęcia?

Jacek Hołub: Było bardzo dużo takich zaskoczeń i odkryć. Chociażby oblicze ojca Rydzyka jako młodego, otwartego kapłana, puszczającego młodym ludziom Pink Floydów z kaseciaka, grającego na gitarze dwunastostrunowej, organizującego msze big-bitowe, na których występował m.in. dzisiejszy poseł SLD Jerzy Wenderlich, zadzierającego zakonny habit i śmigającego na motorowerze po Toruniu…

* Piotr Głuchowski:* Albo na przykład opozycja karta ojca Rydzyka! On się tym nigdy – właściwie nie wiadomo dlaczego – nie chwalił. Tymczasem wygłaszał niepokorne kazania w tych samych latach, co ksiądz Popiełuszko, odprawiał msze za ojczyznę, jego też nagrywali esbecy i na różne sposoby podchodzili. W 1981 roku, na kilka miesięcy przed stanem wojennym wziął udział w akcji wieszania krzyży w szkołach średnich w Szczecinku, drukował ulotki.

Jacek Hołub: Zaskoczeni byliśmy również nader częstymi wizytami ojca Rydzyka na Zachodzie w pierwszej połowie lat 80. W tamtych czasach przeciętnemu obywatelowi PRL-u bardzo trudno było zdobyć paszport, redemptorysta otrzymywał go nad wyraz łatwo.

Biorąc pod uwagę jego kartę opozycyjną, o której mówiliśmy przed chwilą, ta łatwość zdobywania paszportu może chyba dziwić?

Jacek Hołub: To jedna z zagadek, pytanie, na które póki co nie znaleźliśmy odpowiedzi. Jedna z ważniejszych tajemnic, która wiąże się z ojcem Rydzykiem, dotyczy dokumentu, który znaleźliśmy w archiwum IPN. Wiosną 1988 r. ks. Tadeusz - który niespełna dwa lata wcześniej uciekł do RFN - nieoczekiwanie kieruje do placówki dyplomatycznej PRL w Kolonii podanie o wydanie paszportu. Wypełnia stosowny kwestionariusz. Sprawą w Polsce zajmuje się Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Krakowie. Zwraca się on do Wydziału I Biura „C” Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie, odpowiedzialnego m.in. za prowadzenie ewidencji operacyjnej Służby Bezpieczeństwa, o udzielenie informacji o Tadeuszu Rydzyku. Odpowiedź MSW znajduje się na drugiej stronie tego druku, z klauzulą „tajne”. Tyle, że ktoś tę odpowiedź starannie zamazał czarnym flamastrem. Wychodzimy z założenia, że nie zrobił tego żaden pracownik IPN, bo byłoby to przestępstwo, czyli zamazał to jakiś esbek. W jakim celu? Nie chcemy spekulować, bo byłoby to
nieodpowiedzialne.

Czy takich białych plam i pytań bez odpowiedzi dotyczących biografii ojca Rydzyka jest dużo więcej? Dałoby się z nich ułożyć drugi tom Waszej książki?

Jacek Hołub: Nie można tego wykluczyć. Liczymy na to, że zgłoszą się do nas ludzie, którzy po lekturze „Imperatora” będą chcieli uzupełnić białe plamy w życiorysie ojca dyrektora.

(img|436513|left)

Jak rozumiem, po Waszą książkę nie powinni sięgnąć tylko i wyłącznie czytelnicy „Gazety Wyborczej” i „Dużego Formatu”, którzy ojca Rydzyka oceniają jednoznacznie negatywnie i krytycznie?

Jacek Hołub: Na pewno „Imperator” pomoże im lepiej zrozumieć księdza dyrektora. Ale polecam naszą książkę również, a może przede wszystkim, słuchaczom Radia Maryja. Pokazujemy w niej o. Rydzyka bez uprzedzeń, jako postać z krwi i kości – człowieka wielkiej wiary, mającego również słabości, misjonarza i choleryka, który z nieśmiałego chłopaka z biednej wielodzietnej rodziny w Olkuszu przemienił się w charyzmatycznego przywódcę religijnego i politycznego.

Na zakończenie powiedzcie jeszcze, jak Wam się pracowało nad tą biograficzną opowieścią? Ciężka, żmudna, wycieńczająca robota czy czysta reporterska przyjemność?

Jacek Hołub: To była ciężka praca, ale jednocześnie fantastyczna przygoda. Zdarzało się, że ojciec Rydzyk śnił się nam po nocach. Bywało i tak, że po drodze otwierały się nagle jakieś nowe ciekawe wątki, które trzeba było tropić. Szczerze: trochę mi tego teraz brakuje.

*Rozmawiał: Grzegorz Wysocki, WP.PL. *

del3gtc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
del3gtc