Od matołka do Maliniaka. Rozmowa z Romanem Kłosowskim, słynnym aktorem z "Czterdziestolatka"

Od matołka do Maliniaka. Rozmowa z Romanem Kłosowskim, słynnym aktorem z "Czterdziestolatka"

Mówiono o nim: "Taki z pana amant jak z kota samolot"
Źródło zdjęć: © AKPA

/ 15Mówiono o nim: "Taki z pana amant jak z kota samolot"

Obraz
© AKPA

Szerokiej publiczności Roman Kłosowski znany jest przede wszystkim z niezapomnianej roli złotej rączki, technika Romana Maliniaka, który w kultowym serialu "Czterdziestolatek" pracował razem z inżynierem Karwowskim.

Choć rola Maliniaka sprawiła, że mało kto pamięta o innych aktorskich wcieleniach Kłosowskiego , w swojej karierze zagrał on w ponad 90 filmach. Na scenie bywał dzielnym wojakiem Szwejkiem, a nawet Ryszardem III.

Przy okazji premiery biografii "Z Kłosem przez życie" (Wyd. Prószyński i S-ka) z Romanem Kłosowskim rozmawia Ewa Jankowska (WP.PL).

/ 15Od matołka do Maliniaka

Obraz
© TVN, kadr z 'Na Wspólnej'

Ewa Jankowska, WP.PL: Pozwoli Pan, że zacytuję Aleksandra Zelwerowicza: "Po raz pierwszy człowiek o tak nieskromnej posturze dostał się do tej szkoły". Jak to się wobec tego stało?

Roman Kłosowski: Tak się stało, że w tym niesfornym życiu młodzieńca, który sprawiał wiele kłopotów i rodzicom, i nauczycielom, wreszcie odnalazłem swoją pasję. Uczęszczałem do teatru szkolnego, który wtedy prowadziła znakomita, utalentowana dziennikarka Karolina Beylin. Znalazła się przypadkiem w Białej Podlaskiej, przyjechała tam zaraz po okupacji i uczyła angielskiego. Swego czasu robiła taką sztukę "Wtorek 16 grudnia" i szukała kogoś do roli niesfornego, matołkowatego, niezdolnego ucznia. Wskazano mnie. To był mój pierwszy sukces teatralny i pierwsze przezwisko, które na jakiś czas do mnie przylgnęło - matołek.

Później był Maliniak, złota rączka. Bardzo mi zasmakował ten teatr, a przy tym, jak Pani mówi o mojej niepozornej sylwetce, to moim zdaniem ta sylwetka mnie w jakiś sposób wyróżnia.

/ 15Aktor charakterystyczny

Obraz
© Kadr z 'Hydrozagadki'

WP.PL: W Internecie widnieje Pan nawet jako aktor charakterystyczny.

Roman Kłosowski: No, jestem aktor charakterystyczny. Każdy aktor powinien być charakterystyczny. Przejawiać w sobie to, co w nim jest. Myślę, że to udało mi się osiągnąć. Choć ta moja nietypowość bardzo denerwowała Zelwera (Aleksander Zelwerowicz, aktor, reżyser i pedagog - przyp. red.), który mówił: "głos dobry, ale nic poza tym". Albo pytał: "Co pan będzie grał? Taki z Pana amant jak z kota samolot!"

Tym niemniej, jakoś przez to wszystko przebrnąłem. Poza tym, teatr zaczął mnie interesować, ponieważ, mimo moich różnych swawolnych i niesfornych lat, bardzo interesowałem się literaturą, sprawami społecznymi, byłem prezesem koła literackiego w gimnazjum. Teatr interesował mnie również jako pole do wyrażania swoich poglądów.

Czasem irytowało mnie, że ludzie traktowali mnie przede wszystkim jak takiego wesołka, ale udawało mi się to przełamać. Po skończeniu aktorstwa poszedłem zresztą na reżyserię i poza rolami komediowymi, prowadziłem teatr, gdzie mogłem wyrażać własne poglądy na sztukę, świat, politykę i ludzi. Grałem nie tylko role komediowe, ale również prawdziwie dramatyczne, jak Ryszarda III czy Szwejka. Tego ostatniego zagrałem cztery razy, nawet jako 60-latek. Ponadto zagrałem w prawie 90 filmach.

/ 15Rola Maliniaka

Obraz
© AKPA

Była to w dużej mierze kwestia szczęścia. Żeby coś się powiodło, to trzeba dobrze trafić, i na odpowiedni okres i na odpowiednich ludzi. Ja właśnie na taki okres trafiłem. Szkołę kończyłem w latach 50-tych. Był przełom polityczny, nowe możliwości dla wielu znakomitych reżyserów. Co ich do mnie zwabiło, to właśnie moja nietypowość.

Grałem u Kawalerowicza, Munka, u Chmielewskiego, Petelskiego, u Forda. Dostałem wiele świetnych ról, również te komediowe, na przykład w "Czterdziestolatku". Czasem mnie ona irytuje, ale mimo wszystko, jest to świetnie napisany scenariusz. Rola Maliniaka była specjalnie napisana przez Krzysztofa Teodora Toeplitza, także rola Kobiety Pracującej. Bardzo mnie to ubawiło.

WP.PL: Dlaczego ma Pan tak ambiwalentny stosunek do Maliniaka?

Bo to bardzo negatywna postać wbrew pozorom, a mimo to, ulubiona wśród publiczności. Ludzie pamiętają ją do tego stopnia, że jak mijają mnie na ulicy, to mówią: "Panie Romanie, poznałem pana od tyłu".

/ 15Największa pasja Kłosowskiego

Obraz
© AKPA

WP.PL: Ale w książce Z kłosem przez życie miejsce centralne zajmuje teatr, a nie telewizja czy film.

Roman Kłosowski: Bo teatr jest podstawą aktorstwa, przynajmniej dla mnie. Natomiast film i telewizja nie do końca. To, co przede wszystkim dają w tej chwili, to rozpoznawalność, popularność.

WP.PL: Co jest dla Pana najważniejsze w teatrze? Czy aktorstwo to rodzaj misji?

Roman Kłosowski: Raczej pasji. Mimo, że dziś jestem już starym człowiekiem, mając 84 lata mogę tak o sobie powiedzieć, i mimo różnych mankamentów zdrowotnych, to staram się, żeby to moje życie dalej było wypełnione pracą, którą polubiłem, która uratowała mnie od różnych rzeczy, tych głupich, tych niedobrych.

Teatr to pasja, która trzyma w ryzach. A jak do tego dochodzi jeszcze pozytywny odbiór z zewnątrz, to jeszcze lepiej. Bardzo mnie to denerwuje, gdy przychodzi czas, w którym przestaję pracować ze względu na kłopoty ze wzrokiem. Ale jeszcze próbuję. Przygotowałem nawet monodram, przy pomocy mojej żony, "Ostatnią taśmę Krappa", który wystawiam w Gorzowie. Będę jeździł z nim po Polsce.

/ 15Zawsze autentyczny i prawdziwy

Obraz
© Kadr z 'Hydrozagadki'

Ponadto, poprzez teatr chciałem również kształtować świat, wyrażać swoje poglądy. Natomiast jeżeli chodzi o moje własne aktorstwo, to nie wiem czym się wyróżniam, oczywiście poza wysokim wzrostem (śmiech). Wydaje mi się, że wyróżniam się tym, że grając różne postacie, ludzi dobrych i złych, staram się zawsze być autentyczny i prawdziwy. Gdy gram ludzkie wady, to nie szukam ich w innych, ale w samym sobie, nie dlatego, że jestem złym człowiekiem, ale dlatego, że moim zdaniem w każdym człowieku istnieje ten element negatywny.

Dla przykładu, gdy gram człowieka zawistnego, to mimo że nie jestem z natury zawistny, staram się przypomnieć sobie jak czasami szlag mnie trafiał, gdy komuś coś wyszło lepiej.

WP.PL: Jak bardzo teatr się Pana zdaniem zmienił od czasów, gdy Pan grał?

Roman Kłosowski: Wydaje mi się, że te przemiany, które nastąpiły w Polsce po 89 roku, które dały tyle pozytywnego, nie odbiły się dobrze na teatrze. Że to nie jest tak ciekawe jak kiedyś, podobnie myślę o filmie. Może ja jestem już konserwatywny, ale wydaje mi się, że to, co najciekawsze już było, a to, co teraz, to jest wtórne, zwłaszcza w przypadku teatru dramatycznego. Może Andrzej Seweryn zrobi coś interesującego w Teatrze Polskim. A jeżeli chodzi o aktorstwo, to patrzę na moich młodszych kolegów i mam takie odczucie, że może i są oni zdolni, ale jakiś taki materiał mają gorszy.

/ 15Ulubiona rola

Obraz
© Kadr z 'Zezowatego szczęścia'

WP.PL: Czy zawiódł Pan kiedyś siebie samego na scenie?

Roman Kłosowski: No, parę ról nie zagrałem tak, jak powinienem zagrać, natomiast parę zagrałem lepiej niż mógłbym się spodziewać.

WP.PL: Na przykład?

Roman Kłosowski: Wydaje mi się, że Szwejka zagrałem bardzo dobrze, że dobrze zagrałem Cola Breugnon, człowieka dojrzałego, pełnego, bogatego. Ryszarda III pewnie mogłem lepiej zagrać. Zawsze można lepiej zrobić niż się zrobiło.

WP.PL: Która rola jest Pana ulubioną? Do której ma Pan najbardziej emocjonalny stosunek?

Roman Kłosowski: Chyba Cola Breugnon. Mogłem w tej roli połączyć wszystko, co we mnie jest. I to, co zabawne, i to, co dociekliwe, a także to, co nieodgadnione. Moją wielką rolą była również ta w "Słoniu" Kopkova w reżyserii Kondratiuka. Ponadto, mam wiele osiągnięć reżyserskich. Więcej nagród zdobyłem jako reżyser, a nie aktor.

/ 15Miałem zagrać Romea

Obraz
© AKPA

WP.PL: A jak to było z tym Romeem, którego miał Pan zagrać?

Roman Kłosowski: To było tak. Pojechałem do Szczecina wraz grupą moich przyjaciół, wybitnych aktorów, z Ninką Traczykówną, Witkiem Skaruchem, Lucyną Winnicką, Ireną Kuchalską oraz kilkoma innymi. Mieliśmy rozpocząć pracę w szczecińskim teatrze, w którym wtedy dyrektorem był Emil Chaberski. Ja przyjechałem ostatni. Gdy już dotarłem, sekretarka teatru poinformowała Chaberskiego, że przyjechał ten ostatni student. Chaberski popatrzył się na mnie i pierwsze co powiedział to było: "Wygląda Pan nie najlepiej, ale może jakoś to będzie".

No i było. Zadebiutowałem jako Franio w "Szczęściu Frania" - Perzyńskiego - roli też kochającego chłopca, ale trochę inaczej. Franio był tak popularny w Szczecinie, że taksiarze wozili mnie za darmo. Potem zagrałem jeszcze inną rolę i w pewnym momencie, po dwóch latach od mojego przyjazdu do Szczecina, Chaberski woła mnie do siebie i mówi - Słuchaj, Kłosowski, mam taką propozycję, może się zdziwicie - ja mówię - Słucham - Chcę wystawić Romea i Julię - ja na to - O, to bardzo piękna sztuka - i dodaje - Chciałbym, żebyś zagrał Romea - ja na to - Panie profesorze, nie, proszę, niech Pan mnie nie krzywdzi.

/ 15W życiu dawałem sobie radę

Obraz
© TVN, kadr z 'Niani'

WP.PL: Czy właśnie nie marzył Pan o takiej roli, na przekór wszystkim?

Roman Kłosowski: Na przekór wszystkim zagrałem Ryszarda III. W "Romea i Julii" również zagrałem, ale nie Romea. Romea zagrał Boguś Bilewski, który wtedy był bardzo pięknym mężczyzną, a Julię - Traczykówna. A ja zagrałem takiego Pietrka, pomocnika niani.

WP.PL: Z Romea do pomocnika Niani?

Roman Kłosowski: Ale potem sobie odbiłem w Szekspirze. I Spodka zagrałem, i Ryszarda III, i mordercę w Makbecie, ale Romea nie zagrałem. Ale muszę Pani powiedzieć, że w życiu dawałem sobie radę. Ku zdziwieniu wszystkich.

10 / 15"Stać możesz, ale głosu z siebie nie wydawaj"

Obraz
© Kadr z filmu 'Rób swoje, ryzyko jest twoje'

WP.PL: A jak to było z tym śpiewaniem u Pana?

Roman Kłosowski: A to była historia jeszcze ze szkoły teatralnej. Śpiewać uczył nas pan Nawrot z opery. Ja również musiałem chodzić na chór, przydzielono mnie do basów. Na pierwszych zajęciach zaczynamy śpiewać i Nawrot nagle nam przerywa - Stop, przepraszam, jeszcze raz, wszyscy do mnie - i każdego zaczął "odpytywać" z osobna. Gdy przyszła kolej na mnie... no właśnie... a to był pierwszy rok szkoły teatralnej - decydujący. Nawrot mnie wysłuchał i potem mówi - Stań tam na górze, możesz otwierać usta, tylko głosu z siebie nie wydawaj.

WP.PL: I jakoś się udało?

Roman Kłosowski: Jakoś się udało. Inna zabawna sytuacja miała miejsce przy wystawianiu "Snu nocy letniej", w której grałem postać Spodka. On śpiewa tam taką piosenkę: "Kos, co chodzi w czarnej barwie, dziób mu złoty wisi, drozd co dzwoni jak na harfie, i królik zwany mysim."

11 / 15Książka jako podsumowanie

Obraz
© AKPA

Ja to musiałem zaśpiewać. Wtedy prowadził nas sam Preisner. Gdy tak śpiewałem, w końcu przerwał mi i powiedział - Spokojnie, zaśpiewaj mi to jeszcze raz - zaczął spisywać nuty i przekazał je orkiestrze. Po tym wszystkim, już nigdy nie zafałszowałem.

Jeżeli chodzi o różne nieporadności, które mam, to pamiętam, że po jednym spektaklu w Teatrze Syrena, gdzie grałem 10 lat, mieliśmy na końcu wyjść w taki taneczny sposób. Ja oczywiście otrzymałem największe brawa, bynajmniej nie ze względu na talent do tańca.

WP.PL: Książka "Z Kłosem przez życie" zostaje wydana w roku, w którym obchodzi Pan 60-lecie swojej pracy artystycznej. Czy to też jakaś forma podsumowania Pana życia, pracy, forma pożegnania.

Roman Kłosowski: To Pani jako czytelniczka musi już zdecydować. W książce umieściłem przegląd sowich poglądów, oczywiście nie rozpisywałem się, natomiast wydaje mi się, że jest to obraz człowieka o określonym podejściu do życia, określonych kryteriach przyjaźni, określonych wartościach, takich jak np. lojalność, nie tylko wobec innych, ale również wobec siebie. Książkę napisałem z moją przyjaciółką, panią Profesor Szkoły Teatralnej Jagodą Opalińską. Forma jest dość oryginalna. Nie jest to wywiad-rzeka. Ja mówiłem, a ona wszystko tłumaczyła. Mam nadzieję, że mądrzej ode mnie. Książki jeszcze nie znam, ale Pani mówi, że się to czyta?

12 / 15Najważniejsza jest przyjaźń

Obraz
© AKPA

WP.PL: Pewnie, że się czyta.

Roman Kłosowski: I jaki w niej jestem? Jestem niegłupim człowiekiem?

WP.PL: Jest Pan niegłupim człowiekiem, który większość życia spędził w teatrze, który poznał wielu ciekawych ludzi, z częścią z nich nawiązał bliskie przyjaźnie, który założył rodzinę.

Roman Kłosowski: Przyjaźń w ogóle jest dla mnie bardzo ważną rzeczą. Wiele razy się na ludziach zawiodłem, ale kilka osób mi zostało. Lucyna Winnicka, Tomek, Zaliwski, Zbyszek Wisz, jeszcze Teresa Lipowska i paru innych. W jakiś sposób sobie ceniłem współpracę z moim przyjacielem Janem Świderskim, ale i innymi reżyserami: Kondratiukiem, Barańskim. Jest również kilka osób, które w sposób istotny wpływały na moje poglądy: Olena Koszutska, Michał Listkiewicz, jej syn. A książka zadedykowana jest mojej żonie - "Krystynie za wszystko". Obchodziliśmy niedawno 58. rocznicę naszego ślubu. I tak to przeszło. Mam dziś rodzinę, syna, synową - zresztą świetną aktorkę, którą sam zaangażowałem do teatru.

13 / 15"Byli też tacy, na których się zawiodłem"

Obraz
© AKPA

WP.PL: A przyjaźnie przetrwały?

Roman Kłosowski: Oczywiście. Niestety, Tomek Zaliwski umarł. Bardzo przeżyłem również śmierć mojej przyjaciółki Lucyny Winnickiej. Ale nadal przyjaźnię się z Andrzejem Kopiczyńskim, także z kilkoma osobami spoza branży. Ale byli tez ludzie, którzy mnie zawiedli. Czasem mam taką głupią refleksję, że jak komuś pomagam, a lubię pomóc, to się modlę, żeby mi nie przysunął. Dobrze powiedziałem? A i tak bywało. To były gorzkie rozczarowania.

WP.PL: Jaki był najgorszy okres w Pana życiu?

Roman Kłosowski: Chyba nigdy nie miałem złego okresu. Trudnym okresem, aczkolwiek jednocześnie bardzo twórczym był ten, w którym byłem dyrektorem Teatru Powszechnego w Łodzi. Tam i grałem, i reżyserowałem. Zagrałem po raz drugi Szwejka w reżyserii Zaorskiego, zagrałem Cola Breugnon, współpracowałem z Kondratiukiem, z którym zrobiłem Słonia Kopkova, Hamleta we wsi Głucha Dolna. To było bardzo fajne. Jagoda pisze, ze ten okres to moja szorstka miłość.

14 / 15"Jestem człowiekiem spełnionym"

Obraz
© Kadr z filmu 'Atrkcyjny pozna panią...'

WP.PL: A najlepsze czasy?

Roman Kłosowski: Lata pięćdziesiąte. Kiedy byłem w Teatrze Dramatycznym, gdy cały film polski się przede mną otworzył. Teraz chyba też jest nie najgorzej. Fakt, że mam 84 lata, cały czas gram i jeszcze mnie nie wygwizdują, chyba świadczy o tym, że jest nawet bardzo dobrze.
WP.PL: Czy ma Pan jeszcze jakieś marzenia?

Roman Kłosowski: Żeby pożyć jeszcze parę lat, żeby do końca być twórczym. Nie wiem, czy mi się to uda, robi się coraz trudniej. Ale jestem człowiekiem spełnionym, i zawodowo, i prywatnie. I niech Pani popatrzy na to, co grałem, co robiłem. Co mógłbym jeszcze zagrać, czego nie zagrałem? Romea nie zagrałem, bo nie chciałem zagrać. Tylko by się ze mnie śmiali. Niech się śmieją z Maliniaka.

15 / 15O Kłosowskim i jego książce

Obraz
© Książki WP

"W tym roku przypada sześćdziesiąta rocznica pracy artystycznej Romana Kłosowskiego, zwanego w środowisku aktorskim Kłosem, Romulą lub Romusiem. Osobiście wolę Go nazywać Romanem lub Romkiem.

Bohater tej książki nie wymaga dodatkowej rekomendacji. Jest artystą wszechstronnym - aktorem, reżyserem, a nawet dyrektorem i w jakimś sensie celebrytą nominowanym przez publiczność, mimo swojej wrodzonej skromności, nieśmiałości i wielkiego poczucia humoru na swój temat.

Widzowie pokochali go w kultowej postaci Maliniaka. Ta w gruncie rzeczy drugoplanowa rola w serialu telewizyjnym "Czterdziestolatek" Jerzego Gruzy i Krzysztofa Teodora Toeplitza dzięki kunsztowi aktorskiemu i wdziękowi Romana Kłosowskiego stała się Jego wielkim sukcesem i... zmartwieniem zarazem.

Osobiście cenię Go najwyżej jako aktora filmowego i uważam, że w tej dziedzinie jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Wiem jednak, że On sam najczulej kocha teatr, a w nim role romantyczne i tragiczne. Zagrał na scenie wiele znakomitych postaci, których wspomnienie znajdą Państwo w tej książce" rekomenduje Zbigniew Korpolewski.

Rozmawiała: Ewa Jankowska, WP.PL.

Z kłosem przez życie, wydawnictwo Prószyński i S-ka 2013.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]