Nowy alfabet polskiej mafii: przewodnik po gangsterach

Autorom "Nowego alfabetu mafii" udało się dotrzeć do tych ze świata mafii, którzy nigdy wcześniej nie zgodzili się na rozmowę z dziennikarzami. Książka o bezwzględnych ludziach, pełna krwawych historii, korupcji i wieloletnich procesów. Czy ujawni najciemniejsze sekrety skrywane dotąd przed opinią publiczną?

U nas najbezpieczniej
Źródło zdjęć: © Thinkstock

/ 21U nas najbezpieczniej

Obraz
© Thinkstock

Kto zabił generała Marka Papałę? Kto wydał wyrok na Pershinga i pociągnął za spust? Czy nakłania się gangsterów do zmieniania zeznań oferując niższe wyroki? Kto stoi za przyznaniem Andrzejowi Z. ps. Słowik ułaskawienia prezydenckiego i do czyjej kieszeni powędrowało z tego powodu 150 tysięcy dolarów? Dlaczego w śledztwie dotyczącym zabójstwa generała Papały wciąż nie wszczęto postępowania przeciwko emerytowanemu generałowi SB, podejrzanego o udział w przemycie i handlu narkotykami?

Na te i wiele innych pytań odpowiadają... sami gangsterzy. Autorom "Nowego alfabetu mafii" udało się dotrzeć do tych ze świata mafii, którzy nigdy wcześniej nie zgodzili się na rozmowę z dziennikarzami. Książka o bezwzględnych ludziach, pełna krwawych historii, korupcji i wieloletnich procesów. Czy ujawni najciemniejsze sekrety skrywane dotąd przed opinią publiczną?

/ 21Przewodnik po gangsterach

Obraz
© Thinkstock

"Nowy alfabet mafii" to kolejna odsłona reportażu Ewy Ornackiej i Piotra Pytlakowskiego poświęconego przestępczości zorganizowanej w Polsce. Sami autorzy mówią o "Nowym alfabecie..." jako o rozszerzonej wersji ich poprzedniej książki, "Alfabetu mafii", powstającej równolegle z kręconym na potrzeby TVN serialem.

"Nowy alfabet..." to jeszcze więcej tajemnic, które skrywają ludzie powiązani z polskim podziemiem przestępczym, a także niepublikowane wcześniej rozmowy z najważniejszymi (żyjącymi w trakcie powstawania książki) osobami gangsterskiego świata. To "reporterski zapis wydarzeń przestępczej Polski, w którym nie oceniamy, kto mówi prawdę, a kto nie. Przedstawiamy w tej książce naszą subiektywną historię polskiej odmiany mafii, jaką znamy z ulicy, a nie tajnych archiwów" - deklarują autorzy.

Z zebranych materiałów wyłaniają się barwne portrety "ludzi mafii", którzy sami o sobie najczęściej mówią "biznesmeni" i "znajomi z podwórka". To historie sojuszy i wojen, opowieści o zysku i stracie, o inwestowaniu i lojalności. Jak podkreślają autorzy, omerta, czyli znana z sycylijskiej mafii zasada milczenia, jest stosowana także na polskim gruncie. Kto wykrada tajemnice ośmiornicy, ten ginie. W najlepszym razie - otrzymuje propozycję nie do odrzucenia...

/ 21Polska grypserska

Obraz
© Thinkstock

O tym, że kiedyś było lepiej wie także polska mafia: "Kiedyś istniały zasady. Wyznaczała je grypsera. Obowiązywał podział na ludzi, frajerów i cweli. Ludzie ludzi szanowali, frajerów olewali, a cweli upokarzali. W grupie pruszkowskiej świat zasad przestał istnieć, bo trzymanie się grypsery ograniczało zyski. Nie zajmowano się już gnojeniem frajerów i cweli, ludzie zaczęli zabijać ludzi".

Mityczne "kiedyś" polskiej mafii to nie tylko czasy pruszkowskiego Barabasza, ale z pewnością jeszcze lata 70. Wówczas jej działania były raczej ekscesami pojedynczych jednostek - to słynni bandyci (jak Zdanowicz i Maliszewski), seryjni mordercy czy włamywacze. To właśnie dlatego PRL jest dla polskiej mafii erą samotnych wilków, a dla przeciętnego zjadacza chleba - czasem, w którym malwersacji gospodarczych dopuszczali się wyłącznie przeciwnicy idealnego systemu. Ujawniano afery (m.in. afera mięsna, która zakończyła się wyrokiem śmierci dla Stanisława Wawrzeckiego), ale w opinii publicznej nie istniała przestępczość zorganizowana. A to wszystko prowadziło do jednego wniosku...

/ 21Mafia w Polsce nie istnieje

Obraz
© Thinkstock

"Politycy jeszcze długo upierali się, że to nieprawda, w Polsce mafii nie ma, to zaledwie raczkująca forma przestępczości zorganizowanej. Prawdziwa mafia to Włochy, Sycylia, no, może jeszcze jej amerykańska odmiana. Spory o nazewnictwo spowodowały, że trochę zbagatelizowano rolę i znaczenie grup przestępczych. Dopiero kiedy ministrem spraw wewnętrznych został w rządzie Jerzego Buzka Marek Biernacki, uznano, że zagrożenie jest realne - w Polsce istnieje lokalna odmiana mafii".

Lata przełomu gospodarczego i początek lat 90. to złoty okres dla polskiego świata przestępczego. Podczas, gdy publicznie politycy nie przyjmują faktów do wiadomości, w Pruszkowie rośnie sława Barabasza, gangstera, którego wokół postaci narosną legendy, a w pruszkowskiej kawiarni "Urocza" na jednej sali piją wódkę gangsterzy i policjanci. Jak tłumaczy Ornackiej i Pytlakowskiemu Andrzej Wielondek, były naczelnik wydziału kryminalnego MO w Pruszkowie:

"Początkowo obie grupy trzymały się oddzielnie, jak na weselu, kiedy rodziny pana młodego i panny młodej zachowują dystans. Ale po kilku półlitrówkach lody przełamywano i dochodziło do ogólnego zbratania, stoliki łączono i pito wspólnie. To tłumaczy, dlaczego tak wielu pruszkowskich milicjantów było na ty z lokalnymi bandytami".

/ 21Pruszków - początki legendy

Obraz
© Thinkstock

Na początku lat 90. w Polsce zmienia się kodeks karny: znika artykuł o działalności zorganizowanej godzącej w interes państwa, i kolejny: o niegospodarności w zarządzaniu mieniem społecznym. Powstaje luka prawna, a ponieważ natura nie lubi próżni - powstają też gangi, w tym ten najsłynniejszy, pruszkowski. Jak wspomina Jarosław S. ps. "Masa", były członek gangu pruszkowskiego, obecnie świadek koronny:

"Za "Pruszkowem" szła legenda. Bardzo pomogli nam dziennikarze. Pisali, jacy to jesteśmy groźni, jacy krwawi. Mieliśmy dobrą prasę". To właśnie ta "dobra prasa" pomogła mafii rozpełznąć się po całym kraju. Dzięki temu lokalne grupy zabiegały o protekcję większych organizacji. Zarząd "Pruszkowa" objeżdżał kolejne miasta, sława ich wyprzedzała, więc miejscowi gangsterzy szybko deklarowali posłuszeństwo i lojalność.

Zmiana w kodeksie nastąpiła dopiero w roku 1997. Przez siedem lat Polska była gigantyczną pralnią brudnych pieniędzy.

/ 21W więzieniach było jak w sanatorium

Obraz
© Thinkstock

Na gangsterskim firmamencie, wschodzą coraz to nowe gwiazdy: Słowik, Kiełbasa, Pershing, Parasol, Masa, Dziad, Wariat, Nikoś, Malizna... Pseudonimy mnożą się niemal w nieskończoność, podobnie jak afery. "Biznesmeni" obracają nieprawdopodobnymi kwotami, w centrum Warszawy wybuchają bomby, media bombardują informacjami o kolejnych strzelaninach.

"W pewnym okresie doszło do takiej patologii, że każdy, kto prowadził jakiś biznes, jakąś firmę, mniejszą bądź większą, chciał mieć członka grupy pruszkowskiej w zarządzie bądź gdzieś koło siebie do dyspozycji. Przy różnych spotkaniach, rautach i ogniskach chwalono się związkami z mafią pruszkowską. To była moda - każdy chciał być podporządkowany pod grupę. Nikt nie chciał wojny. A ci, którzy już taką wojnę przeżyli, to nie chcieliby drugi raz tego przeżyć".

/ 21Wołomin i Pruszków - dwie strony jednego medalu?

Obraz
© AFP

"Wołomin" pojawił się na mafijnej mapie Polski z powodu wygodnictwa policjantów. Żeby sobie ułatwić pracę, podzielili Warszawę na dwie strefy wpływów: pruszkowską i wołomińską. I słowo ciałem się stało: gangsterzy uwierzyli w ten podział".

Na przełomie lat 1992/1993 wszystko potoczyło się bardzo szybko. Znikła zgoda pomiędzy grupami, poróżnili się konkretni ludzie. Powód? Jak zawsze, bardzo prozaiczny - pieniądze. To właśnie w wyniku tej wojny mapa "Polski mafijnej" została podzielona na dwie strefy wpływów - "Pruszków" rządził terenami zachodnimi, północą i południem, a "Wołomin" trząsł wschodnią częścią kraju. Ten podział nie jest już aktualny.

/ 21Gra o tron

Obraz
© Thinkstock

"Starzy pruszkowscy dostali i odsiedzieli swoje wyroki, a większość starych wołomińskich jest już w grobach. Miejsce starych zajmują młodzi, chociaż ich kariery nie są już tak błyskotliwe. Szybko zaczynają i szybko kończą".

Jeden z przywódców grupy wołomińskiej, Dziad, był też właścicielem legalnie działającego zakładu kamieniarskiego - "wyliczył kiedyś, że na zmarłych kamratach dorobił się niezłej sumki, bo postawił bodajże siedemdziesiąt nagrobków. Mawiał, że wojna gangsterska w Warszawie to był mały Wietnam".

Ale wojna gangów to tylko jeden element krwawych potyczek. Kiedy w lutym 1996 roku, w biały dzień w centrum Pruszkowa ginie od strzału Wojciech K. ps. "Kiełbasa", policja już wie: w "Pruszkowie" rozpętała się walka o władzę.

/ 21To nie był film

Obraz
© Thinkstock

Stara zasada cosa nostry brzmi: "Mafia to męski świat, tutaj nie strzela się do kobiet". O tym, że sycylijskie reguły gry nie obowiązują w kraju nad Wisłą jako jedna z pierwszych przekonała się Agnieszka, przyjaciółka Grubego Janka.

Agnieszka uwielbiała Sergio Leone i scenę z "Dawno temu w Ameryce", gdy od kuli ginie dziewczyna bohatera granego przez De Niro znała na pamięć. Zginęła w ten sam sposób, a wraz z nią zginął Gruby Janek. Po Agnieszce przyszła kolej na inne ukochane gangsterów.

10 / 21Kto zabił generała Papałę?

Obraz
© PAP, Andrzej Rybczyński

Powołana do zbadania sprawy grupa pod nazwą "Generał" po kilku latach śledztwa przyjmuje jedną wersję wydarzeń: zabójstwo Papały zostało zlecone przez polonijnego biznesmena z Chicago, Edwarda M., powiązanego z polskim światem przestępczym.

Pęcznieją akta i po dwunastu latach od zdarzenia zapadają wyroki. Oskarżeni: Andrzej Z., ps. Słowik oraz Ryszard Bogucki. Mijają kolejne lata, wybucha sensacja: łódzka Prokuratura Apelacyjna wydaje... inny wyrok. Strzelać do Papały miał Igor Ł., ps. Patyk. Jak jest naprawdę?

11 / 21Czy świadek jest z UFO?

Obraz
© Newspix

Ornacka i Pytlakowski docierają do Dariusza K. ps. Bokser, który wielokrotnie deklarował chęć składania zeznań: "już w 2005 r. na sali sądowej krzyczał, że to Patyk jest zabójcą generała Papały, ale nie dawano mu wiary. Uznano, że to taktyka. Sędzia upominała go, by nie pomawiał świadka koronnego. A może świadek koronny jest kosmitą, może z UFO tu przyleciał? - pytała. Pisał listy do prokuratury i polityków, ale nikt nie podjął tropu. O zdarzeniu na parkingu przy ul. Rzymowskiego powiedział mu wspólnik Patyka, Robert J., jeden z dwóch braci, którym postawiono obecnie zarzuty w sprawie zabójstwa generała. To było kilka dni po śmierci Papały, w restauracji Linda przy ul. Bartyckiej. Jak opowiada Kramar, Robert cały się trząsł. - Krzyczał, że Patyk zrobił tragedię, odjebał generała policji. Powtarzał: Co on zrobił, co on zrobił! Co będzie teraz?!".

Warszawski proces Boguckiego i Słowika stanął w miejscu. Prokuratura łódzka i warszawska toczą spór. Każda strona trzyma się swojej wersji. Obie wersje wykluczają się wzajemnie.

12 / 21Oszczędności na czarną godzinę

Obraz
© Thinkstock

Człowiek z "niekwestionowanym łbem do interesów", wielbiciel koni, ruletki i odzyskiwania długów. Andrzej K., ps. Pershing: najbardziej medialny polski gangster, o którym mówiono: "bardzo prawy facet. Media wykreowały go na jakiegoś bandziora, gangstera. Tak, oczywiście, gangsterem był, ale nie bandziorem, bo to był człowiek, który nie chciał ludzkiej krzywdy".

Denerwował się, gdy czepiano się jego pieniędzy (jak podczas procesu, w którym warszawska prokuratura postawiła mu zarzut m.in. wymuszenia 40 tysięcy dolarów) i mówił o sobie: "Ja nie jestem żaden gangster, tylko dobrze sytuowany mieszkaniec Ożarowa. Żyję z oszczędności - zawsze mam jakieś pół miliarda na czarną godzinę".

Zastrzelono go w Zakopanem, gdzie odpoczywał na nartach. Powód? "Starzy pruszkowscy chcieli, żeby wszystkim się z nimi dzielił. A niby z jakiej racji miał oddawać wygraną? Inwestował potem te pieniądze w różne interesy, które - tak jak karta - zawsze mu szły. Starym to nie pasowało, bo miał więcej od nich. I tego mu nie darowali" - sugeruje Jarosław S., ps. Masa. Jak było naprawdę? Czy za cyngiel faktycznie pociągnął, jak mówi wyrok sądu, Ryszard Bogucki?

13 / 21Masa opowiada

Obraz

Sporą część książki zajmują wywiady z najsłynniejszym świadkiem koronnym, Jarosławem S., ps. Masa. Jego relacje to nie tylko kulisy "noszenia korony" w Polsce (mimo objęcia programem ochrony świadków, Masa mimo upływu lat wciąż nie doczekał się zmiany danych osobowych, które daje program), ale także opowieści o czasach gangsterskiej prosperity i charakterystyki poszczególnych postaci polskiego świata przestępczego.

Pojawiają się też historie "ludzkich pomyłek" prawdziwych gangsterów: "Pracowaliśmy dla pewnego Japończyka. Ukradli mu klaser znacznej wartości. Wysłaliśmy tam Barabasza i niejakiego Kwiatka, aby odzyskali ten klaser. Jakiś dziadek otworzył drzwi. Od razu Barabasz łupnął go pięścią w czoło. Dziadek w szlafroku wykonał fikołka. Potem jeszcze wytarmosili babcię. Wnuczek cały roztrzęsiony zorientował się, że chodzi o jakiś klaser, i przyniósł swój.

Jak my daliśmy ten klaser skośnemu, Japończyk oszalał z wściekłości. Mówi: "K**wa, co to jest?". A tam statki, motylki, małpki. Wszystko w seriach. Okazało się, że Barabasz pomylił numery bloków, pomylił adresy i napadli na Bogu ducha winnego dziadka".

14 / 21Zapisy do mafii

Obraz
© Thinkstock

W relacjach Masy nie brakuje też wątku korupcyjnego. Swobodnie opowiada o tym, że największe pieniądze "Pruszków" czerpał z haraczy, wymuszeń i handlu narkotykami sprowadzanymi z Kolumbii. W kontakcie z kolumbijskim kartelem narkotykowym miał pomóc pruszkowskim... świat polityki: "te kontakty były już wcześniej między grupą a politykami i ktoś za ten kontakt dostał spore pieniądze".

Na pytanie czy grupa pruszkowska korumpowała polityków, prokuratorów i policjantów, Masa odpowiada: "Oni się sami korumpowali! Po prostu chcieli zarabiać pieniądze, no a grupa dysponowała potężną kasą. My, jeżeli robiliśmy interesy, a nie kręciło się około 100 tysięcy dolarów, to w ogóle nie podchodziliśmy do tego! Ci ludzie byli zafascynowani tym światem. Naszym światem. Ale to się mogło podobać, bo to było bogactwo".

15 / 21Pieniądze, prestiż, polityka

Obraz
© WP.PL, Andrzej Hulimka

O Jacku Dębskim, byłym ministrze sportu, Masa wprost mówi, że to polityk wykreowany na potrzeby inwestorów: "Chodziło o inwestycję. Bardzo dużą inwestycję - wyremontowanie dużego polskiego stadionu. Wytypowali Dębskiego na ministra i przedłożyli taki projekt Krzaklewskiemu. Natomiast Krzaklewski w pierwszej wersji nie zgodził się na Dębskiego. Coś mu przeszkadzało. Ale po reprymendzie, jaką dostał od pewnego biskupa, pan Dębski został ministrem sportu i ta inwestycja poszła".

Zapytany o interesy łączące Sekułę z Pruszkowem odpowiada: "Żadne interesy. Po prostu był winny B., temu od Art-B, pieniądze, o które się później upomnieli starzy pruszkowscy. Starzy pruszkowscy po zamordowaniu Pershinga przejęli wszystkie jego interesy, łącznie z listą osób winnych pieniądze Bogusławowi B. Oczywiście B. by nie dostał żadnych pieniędzy od starych pruszkowskich, bo oni chcieli te pieniądze pozyskać dla siebie. Stąd pan Sekuła postrzelił się dwa czy trzy razy w brzuch. Po mieście chodziła wersja, że się postrzelił, a w świecie gangsterskim - że strzelał Słowik".

16 / 21Jak się kończy męska przyjaźń

Obraz
© PAP

Prowadzący przez wiele lat podwójną grę Jarosław S., ps. Masa, był jednocześnie szefem najlepszej bojówki gangu pruszkowskiego i agentem policyjnym, ukrywającym się pod kryptonimem "Książę". Tym, który doprowadził do przejścia Masy na drugą stronę był Piotr W. z Centralnego Biura Śledczego, najmłodszy major w polskiej policji.

"Obaj ryzykowali życie, to ich do siebie zbliżyło. Historia tajnej współpracy Piotra W. z Księciem miała nieoczekiwany finał. Kiedy policjant i gangster byli o krok od męskiej przyjaźni, sytuacja wymknęła się spod kontroli. Obaj powiedzieli sobie o kilka słów za dużo. W tamtym starciu Masa był górą: zaraz został świadkiem koronnym, zaczął zeznawać przeciwko mafii oraz... Piotrowi W. Policjant zapłacił wysoką cenę.

Nielubiany przez niektórych przełożonych, oskarżony przez swojego agenta o próbę wymuszenia łapówki, trafił na sześć miesięcy do więzienia. Jedna z gazet napisała, że był wtyczką "Pruszkowa", że przez lata pracował dla gangu. Piotr W. jest przekonany, że właśnie to uratowało mu życie. Jako "dobry policjant" nie przeżyłby w kryminale pierwszej kąpieli pod prysznicem".

17 / 21Ciepłe pyzy, gołębie i gangsterski konfesjonał

Obraz
© Thinkstock

Jeden z największych bossów Wołomina, Henryk N., ps. Dziad, zaczynał jako sprzedawca ciepłych pyz i flaków na bazarze Różyckiego. Szybko z małej gastronomii Henryk N. przerzucił się na coś znacznie bardziej dochodowego, choć mało oryginalnego - spirytus. Dziad "z pełną świadomością przyznawał się po latach do faktu, że łamał wówczas prawo, bo wprowadzał ten spirytus do obrotu już jako podrobioną wódkę. Upierał się, że to jedyna nielegalna działalność, jaką miał się zajmować. Ta szczerość była nawet zrozumiała, gdyż czyny, jakie popełnił, były już objęte przedawnieniem, nic mu nie groziło. - Zarobiłem cztery miliony dolarów, dla niektórych to mało, ale dla mnie dużo".

Czy był gangsterem? Naturalnie, nie - wprawdzie popełnił przestępstwo, ale nigdy nie kierował żadnym gangiem. Był tylko Bogu ducha winnym hodowcą gołębi, "choć tak się dziwnie złożyło, że wszyscy czołowi stołeczni bandyci spowiadali mu się ze swoich kłopotów i życiowych planów. Traktowali go jak księdza w konfesjonale albo niczym ojca chrzestnego. Dziad zaś dobrotliwie doradzał im, jak wygrzebać się z problemów, ostrzegał przed nierozważnymi posunięciami. A na dodatek umiejętnie obracał ich gotówką. Do tego stopnia, że przez pewien czas śmiertelnie skłócił się z rodzonym bratem Wiesławem, który podejrzewał, że Dziad po prostu ukradł mu oddany na przechowanie zbiór złotych monet".

18 / 21Wołomin opowiada

Obraz
© Thinkstock

Dziad i Wariat to nie jedyni przedstawiciele grupy wołomińskiej. W jej historii na trwałe zapisały się strzelanina w gołębniku i kradzież specjalnego papieru z Niemiec, z którego miały zostać wydrukowane fałszywe ruble. Do jednej z najbardziej nieprawdopodobnych scen, jakie opisują w "Nowym alfabecie mafii" autorzy należy śmierć Kikira, czyli Andrzeja C., kierującego gangiem markowskim, działającym wspólnie z "Wołominem".

"Kikir nie chylił karku nawet przed samym Dziadem. We wrześniu 2000 roku w miejscowości Emilianów na trasie pomiędzy Warszawą a Wyszkowem z broni maszynowej ostrzelano samochód, którym jechał z żoną. Kikir miał przestrzeloną tętnicę, dostał też w ramię. Umieszczono go w szpitalu wojskowym przy Szaserów, przeszedł operację ręki i trafił na rehabilitację. Ale do zdrowia już nie wrócił. Miesiąc po zamachu do jego sali na drugim piętrze szpitala wszedł mężczyzna przebrany za księdza, z bronią ukrytą pod sutanną. Władował w Kikira cały magazynek. Strzały były śmiertelne".

19 / 21Opowieść o księciu srebra, Nikosiu, Carringtonie ze Zgorzelca (i wielu, wielu innych)

Obraz
© Thinkstock

"Nowy alfabet mafii" znacznie poszerza informacje o polskiej przestępczości zorganizowanej, nie ograniczając się bynajmniej do kręgu pruszkowskiego i wołomińskiego. Swoje karty w annałach polskiej mafii zapisali także mafiosi z innych miast Polski - Zgorzelca czy Szczecina. To historie szczecińskiego Oczki, zgorzeleckiego Carringtona, słynnego Nikosia S. z Gdańska, Baraniny, Rympałka czy też Śledzia, zwanego księciem srebra.

To także kolejne niechlubne rozdziały z udziałem skorumpowanych prokuratorów, prawników i funkcjonariuszy policji.

20 / 21Czas honoru?

Obraz
© PAP/Tomasz Gzell

Jeden z byłych żołnierzy "Pruszkowa" miał powiedzieć dziennikarzom: "Jeszcze zatęsknicie za starymi pruszkowiakami: za Parasolem, Wańką, za Słowikiem. W ich czasach panował porządek. Wraz z nimi bowiem czas grypserskich zasad skończył się nieodwracalnie. Teraz obowiązuje prawo siły, czyli zwykły bandytyzm".

Na początku maja 2013 roku z więzienia wyszedł Leszek Danielak ps. Waniek, jedna z najbardziej tajemniczych postaci polskiej mafii. Spotkany przez dziennikarzy w gmachu sądu, gdzie obserwował proces swego przyjaciela, Andrzeja Z., ps. Słowik, oskarżonego o zabójstwo Marka Papały, zgodził się po raz pierwszy na udzielenie wywiadu.

Podczas rozmowy wielokrotnie podkreślał wagę lojalności: "nawet w uczciwych czy nieuczciwych interesach trzeba być lojalnym i uczciwym. Lojalność polega na tym, że człowiek nigdy nikogo nie zdradził, nawet myśleć nie można o zdradzie".

21 / 21Nowy alfabet mafii, Ewa Ornacka i Piotr Pytlakowski

Obraz
© Wydawnictwo Rebis

Autorzy podkreślają: "Rozmowa z honorowym panem Leszkiem to dobra puenta tej książki - opowieść o półświatku z czasów PRL, narodzinach spirytusowego biznesu, który był spoiwem łączącym wiele znanych postaci, i mechanizmach, które stworzyły życie podziemne w III RP, nazwane przez publicystów polską mafią".

Nowy alfabet mafii Ewy Ornackiej i Piotra Pytlakowskiego to nowa, mocno poszerzona wersja bestselleru Alfabet mafii. Autorzy rozmawiają z najbardziej znanymi postaciami polskiego świata przestępczego. Opisują gangi, które terroryzowały Polskę w latach 90. Niektóre z nich przetrwały do dzisiaj. Losy bohaterów Alfabetu mafii urywały się w 2004 r. Z nowej książki dowiemy się, co obecnie robią dawni wrogowie publiczni, czym się zajmują, czy zerwali z dawnym życiem i jakie mają pomysły na nowe czasy.

Oprac. Kamila Margielska na podst. "Nowego alfabetu mafii"

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]