Notes Michała Anioła

Obraz
Źródło zdjęć: © "__wlasne

PROLOG

22 lipca1942 La Spezia, Wybrzeże Liguryjskie Północne Włochy

Major Tiberio Bertoglio w mundurze czarnych brygad Mussoliniego - z hebanowymi naramiennikami, srebrnymi naszywkami w kształcie podwójnej litery M na krwistoczerwonych patkach na kołnierzu i ze srebrno-czarną trupią główką ze skrzyżowanymi piszczelami na furażerce - siedział na tylnym siedzeniu zakurzonej sztabowej lancii, z rękoma założonymi na piersi w stylu il duce.

Świetny wygląd nie szedł jednak w parze z dobrym samopoczuciem. Mundur był kamuflażem. Bertoglio wcale nie służył w wojsku, tylko pracował w powszechnie znienawidzonej Ovrze (Opera Volontaria di Repressione Antifascista) - Ochotniczej Organizacji do Walki z Antyfaszyzmem, tajnej policji Mussoliniego, włoskim gestapo.

Przyleciał rano z Rzymu starym, rozklekotanym samolotem savoia marchetti SM 75, z drozdem symbolizującym włoskie linie lotnicze Ala Littoria wciąż widocznym na ogonie pod trzema czarnymi pękami rózeg liktorskich z toporami - znakiem włoskich sił powietrznych. Po czterech godzinach huśtawki wylądował w bazie marynarki wojennej w La Spezia, wziął samochód sztabowy z kierowcą i oto właśnie zbliżał się do kresu podróży.

Kierowca przejechał krętymi, wąskimi uliczkami Portovenere do portu rybackiego w La Grazie. W głębi wznosiła się potężna bryła dwunastowiecznego Castello Doria, od ośmiuset lat nieustannie broniącego wejścia do zatoki Spezia. W strzeżonej zatoce stała teraz połowa włoskiej floty, z okrętem wojennym "Andrea Doria" i jego bliźniakiem "Giulio Cesare", zniszczonym i poczerniałym, lecz wciąż unoszącym się na wodzie.

Samochód zatrzymał się przy starej przystani. Bertoglio wysiadł z jeepa w piaskowym kolorze i strzelił służbiście obcasami.

- Przyjedźcie po mnie za pół godziny - polecił kierowcy. - Tak jest, panie majorze. Za pół godziny. Kierowca włączył silnik zdezelowanej lancii i odjechał. Na gęsto porośniętej drzewami wyspie Palmaria, leżącej w odległości pół kilometra od zatoki określającej granice portu dla wioski rybackiej, stał długi, niski: budynek, siedziba klasztoru San Giovanni All'Orfenio.

Usytuowany blisko brzegu, miał własne cementowe nabrzeże, przy którym kołysała się stara łódź przycumowana do czarnego żelaznego pachołka. Bertoglio rozejrzał się wokół i kilka metrów dalej spostrzegł łódkę rybacką. Jej właściciel palił papierosa i rozmawiał z jakimś mężczyzną.

- Ile chcecie za przewiezienie mnie do klasztoru? - zapytał chłodno Bertoglio. Rybak zmierzył go z góry na dół i zauważył wężykowaty naramiennik i charakterystyczne dla brygad Mussoliniego patki.

- A po co chce pan tam popłynąć? - zapytał. Brązowe kaprawe oczka zatrzymały się na czarnej furażerce. Trupia główka i piszczele nie zrobiły na nim wrażenia. - Mam tam sprawę do załatwienia, staruszku. No więc ile byście wzięli za kurs?

- Tam i z powrotem? - Tam i z powrotem - warknął Bertoglio. - Zaczekacie na przystani. Będę miał pasażera. - To będzie kosztować więcej. - Czemu mnie to nie dziwi, staruszku? Drugi mężczyzna się uśmiechnął.

- Za każdym razem, gdy zwraca się pan do niego "staruszku", cena rośnie - odezwał się. - On uważa, że jest młody jak koza i że wszystkie zakonnice chcą się z nim pieprzyć. - Pieprzenie zakonnic zostawiam księdzu Bertole - uśmiechnął się starzec, ukazując sześć brązowych pieńków. - Może on lubi stare baby z wąsami, ale ja wolę młode dzierlatki, które można spotkać na promenadzie.

- Myślałby kto, że mają na ciebie ochotę… - Ile? - zapytał Bertoglio. - To zależy, ile pan ma. - To przecież tylko siedemdziesiąt metrów. - Jest pan Chrystusem, majorze? Potrafi pan chodzić po wodzie?

Bertoglio sięgnął do wewnętrznej kieszeni munduru, wyjął zwitek banknotów i odliczył z niego sześć. Rybak uniósł brew i Bertoglio dołożył kolejne sześć.

- Wystarczy - stwierdził rybak, po czym zakreślił szeroki łuk sękatą ręką. - Zapraszam do mojej królewskiej gondoli. Bertoglio wsiadł niezgrabnie do łodzi i usadowił się na tylnej ławce. Rybak podążył za nim, wyjął długie wiosła, jednym odepchnął się od pomostu, osadził wiosła w dulkach i zaczął nimi energicznie wymachiwać. Bertoglio siedział sztywno wyprostowany, trzymając się nadburcia i czując lekkie mdłości, w miarę jak łódź wchodziła głębiej w morze. Na powierzchni wody dostrzegł kołyszące się duże wiadro z czymś brązowym, galaretowatym i cuchnącym. Żołądek podszedł mu do gardła.

- Głowy kałamarnic - wyjaśnił rybak. - Łapie się je, gdy zaczynają kopulować i wypływają na powierzchnię. Wtedy ścina się im głowy, zanim zdążą rozpylić spermę, i suszy na słońcu przez dzień lub dwa. To świetna przynęta. Bertoglio nic na to nie odpowiedział. Patrzył na szybko zbliżający się klasztor. Był to długi, niski budynek z dziwnym stopniem dostosowanym do skalistego otoczenia. Za klasztorem rozciągała się stromo opadająca ku morzu łąka i mały cmentarz z pomalowanym na biało żelaznym ogrodzeniem, ocieniony karłowatymi drzewkami oliwnymi, które rosły między nielicznymi nagrobkami i krzyżami.

Rybak skręcił w prawo, omijając cienkie słupki znaczące jaz na sardynki i śledzie, których lawirujące ławice miały się złapać w czasie przypływu, i podpłynął do małej przystani. Z klasztoru wyszła szczupła, niemłoda zakonnica w ciemnoniebieskim habicie i białym kornecie okalającym chudą twarz.

Z rękoma ukrytymi w rękawach stanęła na skraju pomostu i czekała spokojnie na przybysza. Bertoglia ogarnął nagle strach i wstyd: uczucia zapamiętane z dzieciństwa, gdy takie jak ta zakonnice były dla niego najważniejszymi osobami w życiu i kierowały nim za pomocą rózgi. Dlatego czuł się nieswojo, wysiadając z małej łodzi rybackiej. Zakonnica popatrzyła na niego, po czym odwróciła się bez słowa i ruszyła w stronę budynku klasztornego.

Po chwili ogarnął ich chłód kamiennego, mrocznego wnętrza. Widocznie nie używano tu sztucznego światła. Bertoglio zamrugał powiekami. Zakonnica minęła obszerny, surowy westybul o ascetycznym wystroju i weszła do zwyczajnie wyglądającego pokoju z kilkoma półkami na książki, dużym drewnianym stołem, krzesłami i kominkiem z polnych kamieni. Przez szpary w zamkniętych okiennicach i żaluzje z szerokimi listewkami widać było wąski pas plaży i przystań. Bertoglio zauważył, że łódź, która go przywiozła, jest już na środku zatoki.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]