Misha Defonseca, autorka bestseleru _Przeżyć z wilkami_, okazała się mitomanką. Nie jest ani Żydówką, ani dzieckiem wychowanym przez wilcze stado. To kobieta, która chciała napisać swoje życie od nowa.
Nikt nie słyszałby o Monique De Wael, gdyby nie to, że brano ją za Mishę – dziewczynkę, która szeptała wilkom na ucho. Byłaby dziś tylko starą kobietą z Bostonu, z trwałą na głowie, taką samą jak inne panie w jej wieku. Ale dzisiaj jest zmuszona kryć się we własnym domu, przytłoczona ciężarem tragicznego dzieciństwa, które sama sobie wymyśliła. Sama ze swym ciężkim, dziecinnym kłamstwem. Trudno jest stać się znowu Monique, gdy było się Mishą.
A więc pozostawmy jej to imię, którego czepia się wbrew oczywistości, na przekór rozsądkowi. Nie zapominajmy, że potrafiła doprowadzić do łez miliony dorosłych, a już zwłaszcza dzieci. W 1997 roku wstrząsa do głębi całym światem, publikując w Stanach Zjednoczonych swój bestseler Misha: A Memoire of the Holocaust Years, którego przeróbkę wydano we Francji pod tytułem Survivre avec les loups (Przeżyć z wilkami). Autorka zapewnia, że jest to opowieść autobiograficzna. To jest jej życie, własna historia, długo skrywany sekret. Odtąd nic nie łączy jej z Monique, o której zapomniała na dobre i której już nie ma.
Misha miała rzekomo przyjść na świat w 1934 roku w okolicach Brukseli jako dziecko niemieckiego Żyda i rosyjskiej Żydówki. Gdy w 1941 roku rodzice zostali aresztowani i wywiezieni do obozu, powiedziano jej tylko tyle, że zabrano ich gdzieś daleko na Wschód. Ona jednak chce ich odnaleźć. Porzuca rodzinę, która daje jej dach nad głową, i wyrusza w drogę, przemierzając Niemcy, Polskę, Ukrainę. A potem wraca na Zachód przez Rumunię, Bałkany i Włochy. Niemały wyczyn, jak na siedmioletnie dziecko. Ukrywa się, żeby jej nie złapali. Kradnie, żeby mieć co jeść. Ucieka przed ludźmi, odzywa się w niej zwierzęcy instynkt. Jest już gotowa na spotkanie swojego życia.
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.