Norman Davies: Współlokator miał donosić na mnie dla Służb Bezpieczeństwa
Kiedy się urodził, mama karmiła go za pomocą wiecznego pióra z pompką. Nie wierzono, że przeżyje. Uwielbiał podróże i świeże powietrze. Po studiach na Oksfordzie chciał zostać… przewodnikiem górskim, ale bardziej pociągała go Polska.
Norman Davies sport miał we krwi. Nie znosił wylegiwania się na plaży, za to uwielbiał samodzielnie prać koszule w wannie i prasować je, stojąc na balkonie z widokiem na Pacyfik.
Wybitny historyk, autor przełomowego "Powstania ’44" i przetłumaczonej na trzydzieści języków Europy, wnikliwy obserwator rzeczywistości, po raz pierwszy opowiada tak osobistą historię: o rodzinie, dorastaniu w Bolton, karierze nauczyciela, związkach z Francją i Polską, spotkaniach z odmienną religią i tożsamością, samochodach, futbolu, trudnych decyzjach, odważnych celach. Wszystko w charakterystycznym, erudycyjnym Daviesowym stylu – pełnym anegdot i z szerokim tłem historycznym, a także z ostrym realizmem – bez grama idealizacji, za to ze szczyptą angielskiego humoru. Prezentujemy fragment książki wydawnictwa Znak: Norman Davies "Sam o sobie".
Moje zainteresowanie Polską zrodziło się z wielu przyczyn. Już kiedy po raz pierwszy odwiedzałem "daleki kraj nad Wisłą”, wiedziałem o nim trochę więcej niż przeciętny młody Anglik. Państwa odcięte żelazną kurtyną interesowały mnie jako historyka, a języki słowiańskie były wówczas moją pasją.
Powoli tracąc entuzjazm do swoich rosyjskich studiów na University of Sussex, zacząłem uczyć się polskiego. Przez ostatnie trzy miesiące w Brighton dużo czasu spędzałem nad podręcznikiem gramatyki polskiej. Pamiętałem też, co mi powiedział poznany przypadkowo w Brighton Antoni Słonimski: nikt nie zrozumie Rosji ani Polski, jeśli tam nie pojedzie.
Nie do końca zdawałem sobie jeszcze sprawę, kim jest ten starszy pan, czułem jednak, że ma rację, i chciałem skorzystać z jego rady. Podręcznik języka rosyjskiego, który kiedyś odkryłem w szafie w St Paul’s, nosił tytuł Russian Grammar for British Workers (Gramatyka rosyjska dla brytyjskich robotników). Podobnego typu książkę znalazłem przypadkowo w jednym z antykwariatów w Brighton – Polish Grammar for British Officers (Gramatyka polska dla brytyjskich oficerów). Było to wydanie z 1940 roku przeznaczone dla wojskowych, którzy mieli współpracować ze sztabem generała Sikorskiego.
Do dziś przechowuję zeszyty, w których robiłem ćwiczenia. Wstawałem codziennie o szóstej rano i zanim przystąpiłem do innych zajęć, przez trzy godziny uczyłem się polskiego. Mimo tej systematyczności osiągnąłem jedynie bierną znajomość języka – nie miałem pojęcia o wymowie. W ogóle się tym nie przejmowałem, jak się okazało słusznie, bo nauczyłem się jej potem dość szybko.
Kiedy już podjąłem decyzję o wyjeździe do Polski na dłużej, zacząłem się rozglądać za możliwościami znalezienia tam sobie zajęcia. British Council fundowało stypendia studentom i absolwentom na zasadzie wymiany, zgłosiłem się więc do nich z pytaniem, czy mogą mnie wysłać do Polski. Termin składania podań już minął, ale chyba nie było zbyt wielu chętnych. W każdym razie dostałem stypendium, którego formalnym fundatorem było polskie ministerstwo. Powiedziano mi, kiedy mam się stawić w Krakowie. Na miejscu miałem się dowiedzieć, kto będzie moim opiekunem.
Do Krakowa pojechałem samochodem w lecie 1966 roku. Nie najgorzej wtedy zarabiałem i kupiłem swoje pierwsze auto – renault 4. Nie było specjalnie szybkie, ale praktyczne i niezwykle wytrzymałe, co miało wielkie znaczenie w ciągu dwóch lat, a szczególnie zim, spędzonych w Polsce. Wybrałem drogę przez Niemiecką Republikę Federalną do Norymbergi i dalej przez Bawarię do Pragi. Nie nocowałem w hotelach, tylko spałem po kilka godzin w samochodzie. Polską granicę przekroczyłem w Cieszynie.
Był już wieczór i zatrzymałem się na kolację: zjadłem flaki w restauracji na rynku. Są one specjałem boltońskim od czasu wojny secesyjnej w Ameryce – jadali je zubożali robotnicy, gdy na skutek wojny wstrzymano dostawy bawełny i miasta żyjące z przemysłu włókienniczego znalazły się na skraju bankructwa. Od tamtego wieczoru wstępowanie do tej restauracji na flaki, ilekroć jadę przez Cieszyn, stało się moim prywatnym rytuałem.
W końcu dotarłem do Krakowa, do Domu Studenckiego Żaczek. Wtedy w Polsce student podjeżdżający pod akademik samochodem wzbudzał sensację, co mnie nieodmiennie zawstydzało. Dostałem miejsce w pokoju dwuosobowym. Szybko się dowiedziałem, że to przywilej, a jak wiadomo, każdy przywilej ma swoją cenę.
Już pierwszego wieczoru pojawił się mój współlokator, Polak, na szczęście mówiący trochę po angielsku. Zaskoczył mnie, gdy w pierwszym zdaniu powiedział, że dostał miejsce w tym pokoju, pod warunkiem że napisze na mój temat raport, przypuszczalnie dla Służby Bezpieczeństwa. W Żaczku, jak we wszystkich akademikach, funkcjonowała sieć informatorów. Mój współlokator był w stosunku do mnie lojalny, wręcz opiekuńczy – uświadamiał mnie, jak wygląda "prawdziwe życie w tym kraju”.
Byłem mu wdzięczny za szczerość i pomogłem napisać raport, który przedstawiał mnie jako nudnego Anglika, tkwiącego w bibliotece i interesującego się głównie piłką nożną. Przekonałem się, że nie wszyscy Polacy byli ślepo posłuszni reżimowi.
(…)
Gdy przyjechałem do Krakowa, trwały jeszcze wakacje, mogłem więc włóczyć się po mieście i lepiej poznać miejsce, w którym miałem spędzić najbliższe miesiące. Spotykałem się też z Marią, początkowo jedyną moją znajomą poza uniwersytetem. Doceniałem urodę średniowiecznego centrum, zwiedzałem zabytki i muzea. Stare budynki były zeszpecone byle jak zrobionymi remontami albo, co gorsza, nie remontowane od dziesięcioleci. Wszystko było bure i wyglądało na brudne, ale – jak stwierdziłem ze zdziwieniem – wcale nie przygnębiało.
O Normanie Daviesie
Naukowiec, podróżnik i pisarz, szczęśliwiec i mistrz we wpadaniu z deszczu pod rynnę, syn i brat, mąż i ojciec oraz – last but not least – świadek historii. Adwokat pokrewieństwa między historią a literaturą. Autor bestsellerów, m.in.: "Boże igrzysko. Historia Polski", "Europa. Rozprawa historyka z historią", "Na krańce świata. Podróż historyka przez historię", "Orzeł biały, czerwona gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka 1919–1920", "Powstanie ’44", "Serce Europy", "Szlak nadziei", "Zaginione królestwa".