Nieuchronny podbój świata po chińsku
Juan Pablo Cardenal i Heriberto Araujo w 2011 roku zakończyli projekt odwiedzenia dwudziestu pięciu państw, celem zbadania wpływu Chin na kraje rozwijające się. Pokłosiem tego projektu była książka "Podbój świata po chińsku". Na rynku księgarskim pojawiła się właśnie praca "Nieuchronny podbój świata po chińsku", traktująca o drugiej fazie internacjonalizacji Chin - wejścia w świat Zachodu.
Inwestycje, które zmienią świat
Jej autorzy dowiedli, że Chiny znakomicie wykorzystywały czynnik kryzysu zdobywając kolejne, geopolityczne pola. Kraje rozwijające się są doskonałym narzędziem do zapewnienia sobie na przyszłość dostaw surowców, m.in. poprzez budowę i finansowanie miejscowej infrastruktury. Rozszerzanie wpływu na kraje rozwinięte stanowi zaś idealną okazję, by wprowadzić Chiny do światowej gry - grupy państw pociągających za sznurki. Państwo Środka natomiast idealnie tę okazję wykorzystuje.
Na ratunek fokom
Do potężnego kryzysu na Grenlandii przyczyniły się organizacje ekologiczne z Greenpeace na czele. Kampania przeciwko polowaniom na foki spowodowała najpierw wprowadzenie zakazu importu foczych skór przez Unię Europejską, potem zaś rozszerzono go na wszelkie produkty pochodzące od tych zwierząt.
Ekolodzy, bezrefleksyjnie wrzucając do jednego worka krwawe jatki dokonywane w Kanadzie i polowania tubylców na Grenlandii, doprowadzili do krachu miejscowego przemysłu na wyspie. Rząd zwrócił się więc ku rynkowi zbytu, który focze skóry z radością przyjął - ku Chinom.
Intratna furtka
Dla Państwa Środka Grenlandia jest bardzo intratnym regionem, bowiem stanowi furtkę do wydobywania bogactw naturalnych i budowy infrastruktury przemysłowej na dalekich obrzeżach Arktyki. Zapewnienie sobie na przyszłość stałych dostaw bogactw naturalnych jest dla Pekinu sprawą strategiczną. Ponadto Chiny posiadają potencjał finansowy i polityczną wolę realizowania inwestycji wysokiego ryzyka, że nie wspomnę o taniej i nieźle wykwalifikowanej sile roboczej.
Znakomitą okazją jest projekt London Mining, obejmujący zbudowanie od zera całej kopalni na lodowcu. Koszt wynosi 2,35 miliarda dolarów, przewidywane wydobycie - 15 milionów ton koncentratu rudy żelaza. Chiny natychmiast odpowiedziały na zapytania ofertowe, w przeciwieństwie do Europy i Stanów Zjednoczonych.
Klucz do niepodległości
Pekin wyszedł z założenia, że współudziałowcy to tylko kłopot, więc nabył filię London Mining na Grenlandii, a wraz z nią koncesję na wydobycie. W ten sposób przejęto całkowitą kontrolę nad największym projektem górniczym na wyspie. Wydobycie minerałów i ropy naftowej na wielką skalę ma przynieść rządowi Grenlandii z samych podatków około 519 milionów dolarów rocznie w 2017 roku.
Dorównuje to dotacjom wypłacanym przez Kopenhagę; ekonomiczna niezależność Grenlandii może być tu kluczem do wymarzonej niepodległości i uniezależnienia się od Duńczyków. A wszystko to dzięki Chinom, które mają co do tej wyspy plany zakrojone na szeroką skalę.
W poszukiwaniu metali ziem rzadkich
Nie chodzi tu jedynie o rudę żelaza i ropę naftową, ale również o metale ziem rzadkich. Pod powierzchnią Grenlandii znajduje się taka ilość minerałów strategicznych, że może ona zaspokoić 25 proc. potrzeb całego świata na najbliższe 50 lat.
Alequa Hammond, objąwszy w 2013 roku stanowisko premier rządu, zlikwidowała politykę "zero tolerancji" dla wydobycia materiałów radioaktywnych. Rok później na rynek weszła pewna chińska kompania, która poczyniła poważne kroki ku zdobyciu koncesji na wydobycie metali strategicznych - potencjał produkcji tego przedsięwzięcia szacuje się na 23000 ton metali ziem rzadkich i 500 ton uranu rocznie. Pierwsze wydobycie ma nastąpić już w 2018 roku.
Korzyści płynące z topnienia lodowców
Wszystkie te inwestycje są tylko odpryskiem zainteresowania azjatyckiego giganta Arktyką. Fakt topnienia lodowców i tego, że Ocean Arktyczny będzie można pokonywać w miejscach dotychczas skutych lodem, pozwoli planować chińskiej flocie utworzenie nowych akwenów rybołówczych.
Ponadto szlaki morskie na oceanie mogą być konkurencyjne dla tych biegnących przez Kanał Panamski i Sueski. Gra toczy się więc o wielkie pieniądze, stąd też należało poszukać innych niż Grenlandia dróg. Z tego powodu władze Chin skierowały swój wzrok ku Islandii.
Bardzo duże (i zimne) pole golfowe
Huang Nubo (miliarder, który w 2014 roku został sklasyfikowany jako 90. najbogatszy Chińczyk na świecie) stwierdził, że ma zamiar zrealizować ekoprojekt w miejscowości Grimstadir a Fjollum. W tym celu wykupił 72% terenu, po czym uznał, że powstanie tam hotel i pole golfowe. Koszt - 160 milionów dolarów.
Oferta nadeszła, dziwnym trafem, dokładnie wtedy, gdy Islandię trawił gigantyczny kryzys. Zaczęto się jednak zastanawiać, kto będzie korzystał z dobrodziejstw ekoprojektu, skoro przez całą zimę panuje noc polarna, śnieg leży do czerwca, a średnia roczna temperatura wynosi -1 stopień Celsjusza? Oraz kto będzie grał na polu golfowym o powierzchni 300 kilometrów kwadratowych, pokrytym śnieżnymi zaspami?
Gibraltar Arktyki
Jedna z blogerek przeprowadziła dokładne śledztwo. Powoli zaczęto rozumieć, że azjatycki gigant miał zamiar wykorzystać Islandię do geostrategicznych celów. W końcu ówczesny minister spraw wewnętrznych, członek Partii Zielonych, zerwał rozmowy dotyczące projektu Nubo. Kształtu jednak nabiera inne przedsięwzięcie, polegające na budowie wielkiego portu na pełnym morzu.
Głównym architektem jest przedstawiciel jednej z chińskich firm na Islandii. Ma to być centrum instalacji, wyposażenia i zaopatrzenia dla islandzkich platform wydobywczych ropy naftowej i gazu. W dalszej przyszłości port ma być przekształcony w centrum kontenerów na Oceanie Arktycznym. Autorzy oceniają, że jeśli się to uda, Islandia zamieni się w "Gibraltar Arktyki", epicentrum logistyczne Chin.
A może by tak golf w Norwegii?
To wszystko idealnie zbiega się z faktem, że islandzkie władze energetyczne przyznają trzeciej co do wielkości w Chinach firmie zajmującej się ropą naftową koncesję na wydobycie ropy i gazu na północnym wschodzie Islandii. Jest to pierwsza koncesja na wydobycie surowca dla chińskiej firmy na Oceanie Arktycznym. I z pewnością nie ostatnia.
Tymczasem w Norwegii, nieopodal planowanej inwestycji wydobywczej, Huang Nubo ogłosił, że nabył działki pod... ekoprojekt. Najważniejszym punktem jest budowa luksusowego hotelu dla chińskich turystów oraz, zapewne, pole golfowe. Obecnie Chiny czekają na zielone światło - tym razem może im się udać.
Jak zdobywano Kanadę
Nie mniej ciekawe są chińskie inwestycje w Kanadzie. W 2012 roku konserwatywny rząd Harpera podjął dwie decyzje mające na celu definitywny zwrot ku Państwu Środka. Jako pierwszy podpisał umowę o ochronie inwestycji i pozwolił na zakup kanadyjskiej firmy naftowej Nexen przez chińską CNOOC za, bagatela, 15,1 miliarda dolarów. Jest to kolejna odsłona walki o sektor bogactw naturalnych oraz o aktywa, które trafią do rąk państwowych firm chińskich, podporządkowanych azjatyckiemu rządowi.
Potężne inwestowanie w kanadyjski sektor energetyczny zaczęło się cztery lata wcześniej, w roku wybuchu międzynarodowej hekatomby finansowej. Nie było wówczas innego kraju poza Chinami z niemal nieograniczonymi możliwościami finansowymi i wilczym apetytem na bogactwa naturalne.
Problemy z rurociągiem
W latach 2008-2013 Chiny zainwestowały w kanadyjski sektor energetyczny ponad 35 miliardów dolarów. Sprzedaż Nexenu była wymuszona przez Stany Zjednoczone, które wstrzymały budowę rurociągu z Alberty do Teksasu, mającego zwiększyć możliwości transportowe Kanady w zakresie dostaw do rafinerii Zatoki Meksykańskiej. Azjatycki gigant po raz kolejny wykorzystał czynnik kryzysu.
W końcu jednak i Harper zrozumiał, że wypadałoby kontrolować granice, w jakich obce państwo może zawłaszczyć tak istotny strategicznie sektor. Dodatkowo, spadek cen ropy wywołał wątpliwości co do rentowności szeregu milionowych inwestycji zrealizowanych do roku 2012. Na razie zatem chińskie kolosy przyczaiły się w Kanadzie, stopniowo i mozolnie usiłując zaadaptować do tamtejszego rynku.
Największa przemysłowa potęga na świecie
Cardenal i Araujo przekonują w swojej książce, że wzrost potęgi Chin od wybuchu kryzysu światowego jest nadzwyczajny. Państwo Środka realizuje wszelkiego rodzaju inwestycje, nabywa aktywa w sektorach zagranicznych, przejmuje długi państw i zakupuje technologię o wysokiej wartości dodanej.
W wielu przypadkach Chiny płaciły również niebotyczne sumy za możliwość dostania się na rynki zachodnie i budowania podstaw największej przemysłowej potęgi na świecie. Podczas swoich interesujących analiz autorzy zadawali sobie pytanie, czy w najbliższej przyszłości Chiny dostosują się do reszty świata, czy też społeczność międzynarodowa dostosuje się do Chin? Z każdym rokiem to pytanie staje się coraz bardziej retoryczne.
Mirosław Szyłak-Szydłowski/ksiazki.wp.pl