Ludzie umierają cały czas. Najczęściej w szpitalach. Dlatego plan był genialny. Prosty, niemal banalny: Wszystkie znane lekarzom przeżycia z pogranicza śmierci miały zostać zweryfikowane. Jak? Oczywiście na szpitalnym oddziale ratunkowym, bo wszystkie przekazy ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, których oddech się zatrzymał, których serce przestało bić, układały się w pewien określony wzór. Unosili się do góry i, zawieszeni gdzieś pod sufitem, spoglądali w dół na swoje ciała. Często byli w stanie opisać szczegóły, których ich mózg nie mógł sobie wymyślić w chwili śmierci. Opisywali, jak jakiś lekarz przewrócił wazon, co lekarz czy lekarka mówili do pielęgniarki, kto wchodził do sali bądź z niej wychodził i kiedy. Niektórzy potrafili nawet opowiedzieć, co się działo w sali obok. Ale nie było to naukowo dowiedzione. I to właśnie miało się teraz zmienić.
W tym celu, w ramach międzynarodowego badania, na oddziałach ratunkowych i na OIOM-ach, gdzie najczęściej reanimowano ludzi, postanowiono zamontować niewielkie półeczki. Tuż pod sufitem. Na tych półeczkach położono zdjęcia, ilustracje odwrócone zadrukowaną stroną do góry. Można było je zobaczyć, tylko wisząc pod sufitem. Agnes Davidsen była członkiem duńskiej grupy badawczej. Lekarze śmiali się z ich planów, ale nie protestowali.
Wymogli jedynie, żeby badacze sami opłacili montaż półeczek. Agnes była obecna przy instalowaniu półeczki w Szpitalu Krajowym, Rigshospitalet, w Kopenhadze. Nawet osobiście trzymała drabinę, na którą wszedł dozorca z zapieczętowaną kopertą ze zdjęciem w ręku. Sama
też zgasiła światło, kiedy złamano pieczęć i umieszczono zdjęcie na półce. Tylko ludzie z głównej siedziby organizacji wiedzieli, co jest na zdjęciu bądź na rysunku. Poza tym nikt. Gdzieś w tle słychać było włączony telewizor. W Kopenhadze miało się odbyć europejskie spotkanie na szczycie w sprawie klimatu. Francuski prezydent, Nicolas Sarkozy, powiedział, że Europa nie zaakceptuje wzrostu temperatury wynoszącego więcej niż dwa procent. Agnes, która właśnie pomagała dozorcy złożyć drabinę, pokręciła głową. Brzmiało to dość niedorzecznie. Nie zaakceptuje. Jakby człowiek mógł dowolnie obniżać bądź zwiększać temperaturę na Ziemi, jakby wystarczyło przekręcić termostat.
Podziękowała dozorcy i jeszcze raz spojrzała na półkę pod sufitem. Teraz pozostawało tylko czekać na telefon ze szpitala z wiadomością, że w sali właśnie ktoś umarł.
I powrócił.