Łzy same cisną się do oczu. Biden opowiadał o powolnym odchodzeniu syna
"Trzymałem się życia. Gdybym się załamał pod ciężarem choroby syna, zawaliłby się zapewne cały mój świat. Nie chciałem zawieść kraju, prezydenta i jego ludzi, rodziny, siebie samego i, co najważniejsze, Beau" – wspomina Joe Biden w książce "Obiecaj mi, tato. Rok z życia wiceprezydenta USA".
Zanim został prezydentem USA, Joe Biden przez wiele lat reprezentował w Senacie stan Delaware, a w latach 2009-2017 był wiceprezydentem przy Baracku Obamie. W tym czasie u jego starszego syna zdiagnozowano glejaka mózgu. Wtedy Beau miał do ojca jedną prośbę: "Obiecaj mi, tato. Daj słowo, że z tobą wszystko będzie w porządku".
Osobista autobiografia "Obiecaj mi, tato. Rok z życia wiceprezydenta USA" opowiada nie tylko o okresie, w którym Joe Biden musiał dzielić czas i obowiązki między kraj i umierającego syna, ale także pokazuje, co pozwoliło mu ten rok przetrwać i dało siłę na stawianie kolejnych odważnych politycznie kroków.
Sikorski: prezydentura Bidena będzie znacznie lepsza od prezydentury Trumpa
Fragmenty książki "Obiecaj mi, tato. Rok z życia wiceprezydenta USA" publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Media Rodzina. Dzień, w którym po operacji odbierał syna ze szpitala, Joe Biden wspomina tak...
Rozdział drugi: Mieć cel (fragment)
Kiedy dwa dni później zbieraliśmy się do domu, w sali pojawił się doktor Sawaya, żeby życzyć Beau szczęścia. Uściskali się na pożegnanie. Stoczyli razem coś w rodzaju bitwy. Doktor Yung przyszedł jeszcze nieco później, więc wziąłem go na stronę i zadałem nieuniknione pytanie: "Co ma teraz robić mój syn? Jak ma żyć?".
Odparł, że Beau powinien być pozytywnie nastawiony do życia i nie tracić nadziei. A po powrocie zająć się tym, czym zajmował się wcześniej. Powiedziałem, że Beau chciał się ubiegać o stanowisko gubernatora Delaware. "Więc powinien to zrobić i żyć tak, jak przed diagnozą" – oświadczył doktor Yung.
Chciałem, żeby usłyszała to cała rodzina, dlatego zebrałem wszystkich na korytarzu przed salą i doktor Yung raz jeszcze powiedział, że choć walka będzie trudna, to jest do wygrania. Wydaje mi się, że patrzył wtedy na Beau, ale informacja była skierowana do nas wszystkich. Nie powinniśmy pozwolić, żeby choroba zniszczyła dodatkowo nasze życie. Powiedział więc Beau, by żył tak, jakby miał przed sobą przyszłość: "Powinien pan się ubiegać o stanowisko gubernatora. Mieć cel w życiu".
Niemal każdego dnia przypominałem sobie jego słowa, by móc tak żyć i mieć cel. Niezależnie od wszystkiego, właśnie tego się trzymałem. Trzymałem się życia. Gdybym się załamał pod ciężarem choroby syna, zawaliłby się zapewne cały mój świat. Nie chciałem zawieść kraju, prezydenta i jego ludzi, rodziny, siebie samego i, co najważniejsze, Beau.
Rozdział piąty: Moje zajęcia (fragment)
W kwietniu 2014 r., po ośmiu miesiącach leczenia, kiedy mój syn zaczął mieć problemy z mówieniem, lekarze nie mogli ustalić na podstawie badań, czy wynika to z rozrostu guza, czy też są to opóźnione skutki wcześniejszej, sześciotygodniowej radioterapii. Po otrzymaniu specjalnego pozwolenia z firmy farmaceutycznej, doktor Yung spytał Beau, czy może zacząć terapię dobrze już sprawdzonym lekiem, który powinien zmniejszyć obrzęk i zamknąć naczynia krwionośne wokół łożyska guza. Beau też się zgodził. Nowy lek podawano dożylnie, a wielka igła mogła powodować olbrzymi ból, ale on się nigdy nie skarżył. Jill wiedziała jednak, co czuje, i jeździła z nim na cotygodniowe podanie leku do Filadelfii, by wybrać najlepszą i najdelikatniejszą z pielęgniarek.
Parę miesięcy później, latem 2014 r., Beau kupił drogą motorówkę, by móc zabierać Natalie i Huntera na długie wycieczki i wędkowanie na rzece Susquehanna lub w zatoce Chesapeake. Uwielbiał wodę – ster w ręku i krople wody na twarzy – ale też musiał uważać na swoje wydatki. Nic mu nie powiedziałem, ale oboje z Jill zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie oznacza to powolnego pogodzenia się z tym, że nie zostało mu za dużo czasu. Po co czekać na jutro, które może nie przyjść? Ale tak łatwo było odsunąć od siebie ten niepokój, kiedy go widywałem. Beau wciąż dobrze wyglądał. Wciąż ćwiczył. I wszyscy, tak jak on, wierzyliśmy, że jeśli wytrzyma, to nauka wygra wyścig z jego chorobą. Tyle się dzieje w medycynie. Mówiliśmy więc sobie, że może ktoś w końcu opracuje przełomową terapię, a nawet wynajdzie lekarstwo na raka.
Beau trzymał się przez całe lato, aż w sierpniu 2014 r., dokładnie rok po diagnozie, utracił czucie w prawej ręce i nodze oraz osłabł. Nie skarżył się. Nie panikował. "Co dalej?" – pytał swego lekarza. "Jak z tym walczyć?". Doktor Yung zaproponował silniejsze lekarstwo, które dawało gorsze skutki uboczne, takie jak nudności, zmęczenie, wrzodzianki w ustach i utratę apetytu. Mogło też spowodować większe prawdopodobieństwo infekcji, a także anemii i poważnych chorób krwi. "Dobrze, zgadzam się" – powiedział Beau. Wiedziałem, że wtedy miał już dość. Nie panował ani nad samą chorobą, ani nad tym, jak leczenie wpływało na jego organizm. Nie panował nad wynikami badania krwi czy innych okresowych badań, nie panował nad tym, czy i kiedy może odnowić się jego guz. Ale panował nad tym, nad czym mógł. Wciąż pracował jako prokurator generalny w Delaware, i to z powodzeniem.
Rozdział szósty: To musisz być ty (fragment)
Kiedy tak patrzyłem na Beau i Huntera, przyszło mi do głowy, że wszyscy tutaj do pewnego stopnia grają. To, czy przyjmiemy czy nie argumenty Mike’a, nie było wcale takie ważne tego wieczoru. Braliśmy raczej udział w dość skomplikowanej szaradzie. Wiedzieli o tym Steve i Mike, a także moi synowie. Wiedzieliśmy też, jak bardzo Beau pragnie tego, żebym wystartował w wyborach prezydenckich. A przede wszystkim nie chce, żebym z jego powodu z tego zrezygnował. Postanowił mnie wspierać. Twierdził, że sobie poradzi. Beau chciał dodać nam otuchy, a my chcieliśmy dodać otuchy jemu. Co więc mieliśmy robić? Odłożyliśmy wszystko na bok i zaczęliśmy planować kampanię [...].
Śnieg zaczął padać mocniej, kiedy skończyliśmy spotkanie. Wszyscy wstali i zaczęli się żegnać, ale Hunter się ociągał.
– Tato, możemy pogadać? – spytał.
– Jasne.
Mike i Steve odjechali, a Beau zabrał się z obstawą, która miała go zawieźć do domu. My z Huntem poszliśmy na piętro, gdzie znajdowała się część prywatna mieszkania. Czułem, jak bardzo chce ze mną rozmawiać. Szybko pogarszający się stan zdrowia brata naprawdę go przygnębiał. W następnym tygodniu mieli jechać razem do szpitala w Houston na badania Beau. Wraz ze zbliżającym się terminem obaj wykazywali coraz większy niepokój, co wykażą zdjęcia. Po Hunterze widać było, jak bardzo jest spięty, natomiast Beau wydawał się całkowicie spokojny, jakby wyzuty z emocji. "Wszystko w porządku. Wszystko dobrze" – powtarzał. [...] Obserwowałem moich synów, a oni zawsze byli razem. Od wypadku, kiedy obaj jako mali chłopcy znaleźli się w szpitalu, aż do czasu, kiedy Hunt pomagał Beau w zdobyciu stanowiska prokuratora generalnego. I tak przez czterdzieści pięć lat. [...]
– Ciężko mi znosić strach Beau, tato, a wiem, że się boi – powiedział Hunter, kiedy w końcu zostaliśmy sami.
– Właśnie to mnie najbardziej martwi – westchnąłem. – I nie daje spać w nocy.
Hunter powiedział, że takie noce jak dzisiaj z planowaniem 2016 r. to prawdziwy dar boży. Jego zdaniem cała rodzina potrzebowała jakiegoś celu, ujścia dla emocji. Hunter dodał zaraz, że Beau najbardziej się boi, że jeśli dojdzie do najgorszego, to obaj zrezygnujemy. I że nie można do tego dopuścić. Hunter opowiedział o tym, jak rozmawiał z Beau o przyszłości zaraz po ponownym wybraniu Obamy na prezydenta w 2012 r. Myśleli, że Beau wygra wybory na gubernatora w 2016 r., a potem, niezależnie od tego, czy dostanę się do Białego Domu, być może on sam weźmie udział w wyborach prezydenckich.
– Ale teraz to musisz być ty, tato – powiedział Hunt, a ja zrozumiałem, że mówi w imieniu swoim i brata.