Na "Zmierzchu" zbiła fortunę. Jest nowa książka i kolejne miliony na koncie
- Ta książka jest moim nemezis – przyznaje Stephenie Meyer na samym końcu "Słońca w mroku". Po 12 latach od spektakularnego wycieku manuskryptu do sieci książka legalnie trafiła do księgarń. Niestety to jedna z tych pozycji, które nigdy nie powinny się ukazać.
To jest historia o potężnych pieniądzach, budzącej emocje relacji i wielkim wycieku, który zapisze się w popkulturze na zawsze. Główna bohaterka: Stephenie Meyer. Jedna z najbardziej poczytnych pisarek na tym świecie. Autorka sagi "Zmierzch" zbiła na opowieści o Belli i Edwardzie majątek liczący ponad 120 milionów dolarów. O pierwszą książkę biło się 8 wydawców. Kontrakt na wydanie 3 pierwszych części opiewał na 750 tys. dolarów. Z każdym rokiem sumy rosły w zastraszającym tempie. Do 2008 r. sprzedało się ponad 100 milionów egzemplarzy książek Meyer, gwarantując jej nie tylko potężną bazę fanów, ale przede wszystkim bogactwo, dzięki któremu mogła już nie robić absolutnie nic do końca życia.
Złote żniwa Meyer na rynku książek zostały brutalnie przerwane. Jak to pisał Szekspir, cytowany często przez autorkę: "Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny".
Zobacz: Grała córkę Belli i Edwarda w "Zmierzchu”. Dzisiaj ma 17 lat
Uśmiercić Cullenów
W 2008 r. doszło do wycieku manuskryptu opowieści "Słońce w mroku", czyli historii ze "Zmierzchu" opowiedzianej z perspektywy Edwarda Cullena. Legalna publikacja książki nie miała sensu. Tysiące kopii krążyło w sieci nielegalnie, pogwałcając prawa autorskie Meyer. Patrząc na sumy, jakie wydawnictwa i Meyer zarabiały na serii przygód o Belli i Edwardzie, można śmiało powiedzieć, że był to jeden z najbardziej spektakularnych wycieków w historii popkultury.
Choć Meyer apelowała na swoim blogu, że nie chce, by fani czytali niedokończony, niedopracowany manuskrypt… cóż – miliony osób jednak go przeczytało. Meyer nie pozostawało nic innego, jak opublikować część "Słońca w mroku" na swojej stronie. Ostro komentowała, że nie widzi możliwości, by jeszcze kiedyś zająć się książką, dopracować ją i dzielić się nią legalnie. Ba, straszyła, że jeśli zabrałaby się wtedy za pisanie, uśmierciłaby Cullenów.
W 2015 r. Meyer jednak zmieniła zdanie i planowała opublikować legalnie i w całości "Słońce w mroku". Ale wtedy do księgarni na świecie trafiło "50 twarzy Greya" opowiedziane z perspektywy Christiana. Co totalnie pogrzebało plany publikacji historii Edwarda.
– "Słońce w mroku" jest przeklęte – komentowała Meyer podczas nowojorskiego Comic-Conu. Coś w tym jest.
Książka, na którą szkoda drzew
Mamy feralny 2020 r. i "Słońce w mroku" w końcu trafia legalnie do sprzedaży. Niestety, to jest historia, która nie powinna już oglądać światła dziennego. Co wydarzyło się 12 lat temu, powinno zostać w tamtych czasach.
To ponad 700 stron długiej, nużącej i przede wszystkim toksycznej historii opowiedzianej przez Edwarda Cullena. Przebrnięcie przez niekończące się wywody Edwarda o tym, czy Bella przeżyje związek z nim i jak tak naprawdę powinno wyglądać jej życie.
Założenie wydawało się ciekawe. Mamy znaną historię, którą poznało pewnie większość ludzi z pokolenia dzisiejszych 25-latków (plus minus kilka lat). Można było naprawić wszystko to, co kilkanaście lat temu wywoływało szyderczy śmiech. Można było z Belli zrobić normalną nastolatkę, która jest w stanie sama funkcjonować i nie grozi jej śmierć na prostej drodze w wyniku niefortunnego potknięcia. Można było przede wszystkim pokazać intensywną relację, ale taką, która nie zawiera w sobie patologii i toksyczności.
Meyer zawodzi jednak na całej linii. Zaprzepaściła potężną szansę, by pokazać tę relację w oparciu o to, co już sobie wywalczyliśmy jako społeczeństwo. Odważna, silna bohaterka? Bzdury!
Rok 2020, Meyer wkłada Edwardowi w usta takie słowa: "Byłem zaskoczony, jak często Bella się potyka – o nierówności chodnika, porzucone książki czy, najczęściej, o własne stopy. Podsłuchiwani przeze mnie ludzie uważali, że jest niezdarna. Zamyśliłem się nad tym. Rzeczywiście miewała problemy z utrzymaniem równowagi. Pamiętam, jak pierwszego dnia zderzyła się z ławką, jak poślizgnęła się na lodzie przed wypadkiem na parkingu, jak poprzedniego dnia wpadła na futrynę drzwi. To dziwne, ale ci wszyscy ludzie mieli rację. Bella rzeczywiście była niezdarna".
Edward śledzi Bellę non stop, podsłuchuje myśli jej kolegów i koleżanek, jej ojca. Gdy dziewczyna śpi, Edward zakrada się do jej pokoju, z czego ona absolutnie nie zdaje sobie sprawy. Wychodzi dopiero o świcie. I tak codziennie. Każdą noc Edward spędza obserwując śpiącą Bellę.
Edward co rusz zastanawia się, czy w ogóle może opuścić na chwilę swoją ukochaną, bo boi się, że ona się zrobi sobie przypadkiem krzywdę, a nawet, że się zabije. Jeśli nie o tym, to myśli o wysysaniu jej krwi lub jak powinno wyglądać jej życie. Zdanie Belli, z racji formy tej opowieści, jest tu oczywiście nieistotne. Meyer tą książką tylko podkreśliła, jak bardzo destrukcyjny jest ten związek. To nie jest normalne.
Melodramat Edwarda miesza się tu z komedią. Jak wtedy, gdy główny bohater zabiera Bellę na pierwszą randkę w lesie, na jego ulubioną polanę. I kiedy ona się nim zachwyca i chce go poznać bliżej, on, by nie wgryźć się w jej szyję, analizuje piosenki, które poznał przez stulecia, analizuje zachowanie pobliskich ptaków, rozwiązuje w głowie zadania matematyczne. "Skoro 4913 owadów przebywało obecnie na polanie liczącej mniej więcej trzy przecinek cztery kilometra kwadratowego, ile insektów mogło zamieszkiwać cały park narodowy o powierzchni 3734 kilometrów kwadratowych?" – pisze Meyer.
Fanki dorosły, nic się nie zmieniło
"Słońce w mroku" to rozciągnięta historia ze "Zmierzchu". Poza drobnymi scenami i przemyśleniami Edwarda nie ma tu nic nowego. To ta sama opowieść, którą już poznaliśmy przed laty. Meyer po prostu dopisała do tego jakieś 400 dodatkowych stron, by sprzedawać to jako coś nowego.
Czytelniczki Meyer dorosły. Po tych 12 latach większość ma pewnie już swoje rodziny i dzieci, więc wydaje się, że ta książka skazana jest na porażkę przez ten banał w treści. I choć recenzenci grzmią i przestrzegają przed ładowaniem się w tę historię, Meyer może kąpać się w dolarach.
Po pierwszym tygodniu od publikacji sprzedało się milion egzemplarzy "Słońca w mroku". Milion! A mowa tylko o rynku amerykańskim. W Polsce książka dostępna jest w sprzedaży od jesieni. Fenomen trwa w najlepsze. Po takim sukcesie już wiadomo, że Meyer będzie rozbudowywać świat Belli i Edwarda. W niedalekiej przyszłości fani sagi mają dostać dwie kolejne, nowe książki. Plus jest taki, że przynajmniej grafomańskiego "Słońca w mroku" nie przerobi się już na film.