Sławny nad Sekwaną, tłumaczony na wiele języków – i tylko w rodzinnych stronach niemal nieznany. Andrei Makine nie kryje, że Zachód go rozczarowuje, a Rosja – wprawia w zachwyt.
Przyjechał pan do Francji 20 lat temu. Wystąpił pan o azyl polityczny. To musiała być niełatwa decyzja.
Andrei Makine : Pomogło mi to, że w owym czasie znajdowaliśmy się jak gdyby między dwiema epokami: kraj, w którym mieszkałem, rozpadł się. Wierzyłem nie w ideały komunizmu, tylko w ideały braterstwa, sprawiedliwości społecznej. Ludzie się z tego wyśmiewali. Nienawidziłem całym swym jestestwem „nowej”, poradzieckiej Rosji, w której można było nadepnąć człowiekowi na gardło, przejść i nawet się nie obejrzeć. Pisarz tworzy własny ląd. I próbuje się na nim osiedlić, zagospodarować go. Owszem, fizycznie i geograficznie mieszkam we Francji, ale duchem zamieszkuję swój kontynent – w sensie filozoficznym, metafizycznym, artystycznym.
Rozm. Jurij Kowalenko
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.