Trwa ładowanie...
Informacja prasowa
alchemik
23-06-2015 15:49

Na naśladowców Santiago z "Alchemika" Coelho czeka 20 tys. zł!

Czy znasz osobę, która podjęła wyzwanie, zdecydowała się na zmianę, ma w sobie pasję i jest dla ciebie inspiracją?

Na naśladowców Santiago z "Alchemika" Coelho czeka 20 tys. zł!Źródło: drzewo babel
d3t1yq6
d3t1yq6

Czy znasz osobę, która podjęła wyzwanie, zdecydowała się na zmianę, ma w sobie pasję i jest dla ciebie inspiracją?

W 20. rocznicę polskiego wydania Alchemika Paula Coelho wydawnictwo Drzewo Babel postanowiło ufundować Nagrodę Alchemika w wysokości 20 000 zł dla człowieka, który podobnie jak Santiago, bohater powieści, miał odwagę sięgnąć po swoje marzenia.

Drzewo Babel rozpoczęło poszukiwania kandydatów do pierwszej edycji nagrody: osób, którym nie zabrakło wytrwałości i entuzjazmu, żeby postawić wszystko na jedną kartę i odmienić całkowicie swoje życie. Wydawnictwo chce odkrywać i promować inspirujących ludzi, o których prawie nikt dotąd nie słyszał.

(video|https://www.youtube.com/watch?v=Rf71izEJDt4&feature=youtu.be|600|480)

d3t1yq6

Sylwetki sześciu wybranych kandydatów opisze znana dziennikarka i reporterka Maria Wiernikowska. Będą one publikowane od czerwca do października br. Finałowa gala, na której poznamy zwycięzcę, odbędzie się w listopadzie.

W Jury Nagrody Alchemika zasiadają:

Krystyna Janda, Przewodnicząca Jury – parę lat temu zastawiła własny dom po to, by zbudować swój teatr

Basia Stępień – wywróciła swoje życie do góry nogami po to, by wydać Alchemika, od którego zaczęła się historia Drzewa Babel

d3t1yq6

Łukasz Jakóbiak – gdy nie udało mu się znaleźć upragnionej pracy w telewizji, wziął sprawy w swoje ręce i w kawalerce stworzył internetowy talk-show „20m2”

Tomek Mackiewicz – bez pieniędzy, bez sprzętu i bez przygotowania wdrapał się na Himalaje z najniższego dołka.

Kandydata do Nagrody Alchemika może zgłosić każdy poprzez stronę * www.nagrodaalchemika.pl*.

(img|571318|center)

*Jak Maria Wiernikowska szukała Alchemika*

Dostałam zlecenie na Alchemika. Znaleźć i trafić. Przyjacielska przysługa.

d3t1yq6

Pierwszy raz miałam Alchemika w ręku dobre dwadzieścia lat temu. Basia przyniosła mi parę stron do przetłumaczenia. Jakaś bajka o pastuszku, co wyruszył w drogę, bo coś mu kazało iść za głosem przeznaczenia. Nie moja bajka. Ale Basia się uparła, wydrukowała i rok później jechałam na wakacje ze świeżo wydaną książką. Na plaży synek, lat dziesięć, wlazł mi pod pachę i przeczytał ją szybciej niż ja, więc ja już nie musiałam. Teraz jednak przeczytać wypadało, skoro jest robota.

Wzięłam nowy egzemplarz w twardych okładkach, flamaster do zaznaczania, bo pojawiły się słowa, które chciałam zapamiętać, w końcu notes. Zaczęłam wypisywać zdania – klucze, jeszcze bez konkretnego celu, ale znaczące, jak urywki szyfru.

(img|571911|center)

d3t1yq6

Kiedy idę, to idę.

Wystarczy przyjrzeć się zwykłemu ziarenku piasku.

.… zatrzepotała ćma … uważać na znaki…

…nie zapomnieć o dwóch kroplach oleju.

… wyczyścić zakurzone kryształy.

Spróbuj – powiedział. - Zawsze możesz wrócić.

Zapamiętaj dokładnie miejsce, w którym zapłaczesz.

Istniało coś, o czym jeszcze nie wiedział.

Mam jakiś trop: to będą tytuły albo wizytówki, które muszę dopasować do Alchemika. Żeby wyłowić go z tłumu.

d3t1yq6

Dziś wszystko, od pieczenia ciast po seks, a co dopiero dziennikarstwo, uprawia się w sieci, więc ślę message do moich znajomych, kolegów po fachu.

- Szukam bohaterów do jednego konkursu: takich, co nagle rzucili wszystko i poszli w inną stronę, realizować własny plan na życie. Znasz jakiegoś Alchemika?

Pierwsza wiadomość z samego rana od Michała C., pisarza, który wstaje o świcie: Pamiętam z polskiego internetu kilka artykułów pod hasłem „rzucili pracę w korporacji i pojechali gdzieś tam albo zaczęli robić sery". Wrzuciłem do google'a frazę „rzucili pracę w korporacji" i wyszły 182 tysiące wyników.

Ups, znaczy temat zgrany. Fatalnie.

d3t1yq6

Magda G., dziennikarka znad morza, ciągle w pociągu: Pomyślę, ale raczej nie znam. Same drobnomieszczaństwo wokół :)

Kasia S.-D., wywiady telewizyjne: Mary, myślę intensywnie, ale na razie nikt mi nie przychodzi do głowy. Dam znać ewent.

Iza M., kolekcjonerka bohaterów nieszczęsnych: Ale do konkursu gdzie: w tv?

- Nie, wydawnictwo szuka żywego polskiego Alchemika.

- Ale co on miałby robić?

- No żyć, być. Inspirować ludzkość.

- Kurcze, ja nikogo takiego nie znam :(

Moje koleżanki to stare wygi, które nasłuchały się setek, tysięcy opowieści. Nas już nie tak łatwo nabrać na te kuchenne rewolucje.

- Tak, nas to już nie kręci, bo ta zmiana to historia z tezą. Braliśmy to w latach 90. - tłumaczy Lidka O., reporter doświadczony. Wtedy fascynowali nas ludzie, którzy uciekali w wolność prywatną przed opresyjnym państwem. To jakże tu teraz pisać o wyzwalaniu się z wolności, o którą walczyliśmy? I w ogóle pozytywny bohater, który znalazł skarb…

A jednak młodym dziennikarkom się chce. To one zasilają Internet w te dziesiątki tysięcy historii „o tych, co rzucili wszystko”. Piszą, bo ludzie to właśnie chcą czytać: prawdziwe historie o marzycielach.

Bogusia M., mama Mani, pies Bryś: Moja koleżanka Marta - pracowała w dziale PR w radiu, rzuciła to i ma własną firmę bagabaga - pomaga dzieciom, staruszkom i ekologom szyjąc worki ze starych portek.

Freaki co wymyślili triki, jak oddzielić białko od żółtka przy pomocy butelki, czyli handimania – polski kanał na youtube, znany na całym świecie.

Anita Cz., zakochana w pracy, niebie i ziemi: Na przykład mój były szef, który po trzydziestu latach pracy został rolnikiem. Albo taka historia: rzucił wszystko i zbudował stadninę dla koni przeznaczonych na rzeź.
Naczelnym przykładem może być Kluska - rzucił wszystko, hoduje owce i robi sery :) Voilà madame:) Lecę na wywiad :)

Kasia B., mistrzyni wywiadów: Szkoda, że sama nie mogę się zgłosić, ale nie mogę wymyślić, jak tu zmienić życie.

- nie namawiam, nagroda jest jedna, to może coś dla siebie wymyślę

- No właśnie, to najlepszy pomysł ;)

- ale gdyby Ci wpadł jakiś drugiej lepszości, to podrzuć

- Jasne, mówię, że pomyślę. Problem polega na tym, że ci, co wymyślili i zrealizowali swoje marzenie to na pewno żyją gdzieś w ukryciu albo daleko i nie dają znać o sobie

- no chyba, że ktoś marzył, żeby być na świeczniku

*

Jak ten chłopak, który ma być w jury. Czego on nie zrobił, żeby stanąć na chwilę obok celebrytów! I stanął. Mało tego: teraz oni marzą, żeby zrobić sobie z nim słitfocię. Parada gwiazd sunie przez jego kawalerkę na dwudziestu kwadratowych metrach. I on jest szczęśliwy, i oni.

To jest zresztą nie mniej szalone, niż wspinanie się osiem kilometrów pod górkę, po ścianie, bez powietrza, jak ten drugi juror. Najlepiej na skróty, taką drogą, jaką inni nie szli.

*

Adelę „przyniósł” Jaś. Od niej cały pomysł się zaczął. Pięć lat temu wyruszyła na rowerze z chłopakiem w świat. Przejechała całą Afrykę, przeskoczyła jakoś do Ameryki Południowej, a teraz minęła już Los Angeles i jedzie na Alaskę. Pisze bloga, wiesza swoje coraz piękniejsze zdjęcia. Ma stado fanów. Jak jej ktoś postawi kawę, a dokładnie dwie, czyli przeleje na jej konto 25 baksów, to mu wyśle kartkę pocztową z tego miejsca, gdzie akurat jest. Są fani, fantazja i fun.

Zahaczam ją na FB, pytam dokąd tak gna i po co. Zbywa mnie okrągłymi zdaniami: że to podróż w głąb siebie, że chce wsłuchać się w śpiew ptaków, w szum wiatru w łanach zbóż… i takie tam. Nie daję za wygraną, drążę, chcę usłyszeć coś więcej. Podziwiałam ją za walkę z bandytami i policją, jaką prowadziła w Nikaragui. Ze swadą pojechała na fejzbuku po ludziach, którzy entuzjastycznie witali amerykańskie czołgi przejeżdżające przez Lublin. Co ją ta Polska obchodzi? I świat w ogóle? - próbuję dociekać, ale ona uparcie – że ten śpiew ptaków i szum wiatru…

Przestraszyłam się, że zlecenia nie wykonam, bo zamiast zachwycać się marzycielami, będę ich z rowerów ściągać.

*

Olę zapamiętałam tak: jak jej mama stawała na czerwonym świetle, wioząc dziewczynki z przedszkola, to ona – musiała mieć ze dwa lata – gramoliła się matce na kolana i przysysała do cyca. Niepostrzeżenie Ola zrobiła maturę i, zamiast robić karierę w oparciu o znaną rodzinę, prysnęła do Izraela. Tam znalazła pracę w barze, nauczyła się języków i zakochała w Palestyńczyku. Została pacyfistką. Kiedy nagle dostała wezwanie do wojska, odpowiedziała „nie” i kazała zamknąć się do więzienia. Sprawy potoczyły się jednak jakoś inaczej, bo wiem, że niedawno była w Polsce na nartach.

Kapituła nagrody A. zapiała z zachwytu. Napisałam do Oli. Ale Ola się nie odezwała. Podobno nie zagląda do fejzbuka. Przekażcie jej, proszę, że szukamy.

*

Mam jeszcze jednego czarnego konia, który nie chce słyszeć o nagrodzie. „Za nasze poglądy nie dają nagród” – cytuje „Obywatela” warszawski działacz kolejowy, redaktor naczelny własnego pisma „Z biegiem szyn”. Z wykształcenia socjolog, z zawodu listonosz przyznaje, że przeszedł przemianę, lecz na gorsze: jest mianowicie człowiekiem zrezygnowanym. Zrozumiał bowiem, że nie zmieni świata i pogodził się z tym. Przestał się spierać, atakować, bronić swoich racji, bo tak jest wygodniej. Dorosłość to naturalna kolej rzeczy (zostało mu jeszcze jakieś 37 lat do emerytury). Praca na poczcie to efekt poszukiwań takiego miejsca, które nie będzie mu przesłaniać reszty świata. Zresztą już jako przedszkolak przebrał się na bal za listonosza. „Każdy się zmienia na coraz gorsze z biegiem czasu, żeby nie powiedzieć z biegiem szyn”. Jeśli ktoś go namówi na startowanie w konkursie, głosuję na niego.

*

Rzutem na taśmę rozsyłam mój apel do nie-dziennikarzy… i tu nagle popłynęło.

Partner z milongi: Tu krótka lista instruktorów, co się przesiedli w tango z solidnych zawodów: Kuba... Luiza… Beata…

Może mój sąsiad rolnik, co życie zmienił jak mało kto, ale czy dobremu człowiekowi można grozić mediami? Muszę się pakować, bo rano do Rygi lecę milongować trzy doby. Cześć

Grek, inżynier- gitarzysta: Napisz coś więcej, jak to sobie wymyśliłaś i może wtedy sam stanę się tym bohaterem (ha, ha)

- Czytałeś Alchemika?

- Słuchaj no (on jest spod Krakowa), mam takich ludzi , przecież większość tych Greków, którzy mieszkali kiedyś w PRL-u, wyjechała szukając czegoś zupełnie nowego i nieznanego. Nie wiem, czy odnaleźli w sobie to czego szukali, jak w Alchemiku, a być może wciąż błądzą.

Buddysta spod Lubartowa: To chyba wszyscy z naszej ,,społeczności" , czy chcesz do kogoś kontakt ?

Mistrzyni śpiewu białego: - Ja za rok :) :)

- gdybyś się pośpieszyła, to jest kasa do zarobienia

- kurczę, ja całkiem serio myślę ostatnio, że robię nie to, co mi w duszy najsilniej gra, ale jeszcze formalnie nic nie zmieniłam :), szkoda, kasa by się przydała.

Ex-reporter śledczy (Wielkopolska): Przyznam, że i mnie od jakiegoś czasu kusi taka perspektywa - pieszo w Himalaje (po ostatnim pikowaniu samolotu w dół podczas grudniowego powrotu z Nepalu wolałabym chyba na własnych nogach tam pójść) koniecznie przez Mongolię, ha

- no ale w twoim przypadku to żaden zwrot, przecież ty już od lat świrujesz

- No właśnie - świr totalny. Ciągle świruję. Co robię? bankrutuję, sprzedaję dom. Potem pracuję, pracuję, pracuję i wracam do tego domu, uczę się nowych profesji, zakładam nową spółkę (choć przez poprzednią zbankrutowałam), wróciłam do wspinaczki skalnej i oczywiście planuję kolejną himalajską wyprawę - tym razem chyba taką do odpadnięcia, bo pewnie zabraknie mi umiejętności, ale co tam, czego się nie robi, by zaistnieć na pasku wiadomości TVN24 - żart oczywiście.

Wanda L., szczęśliwie szurnięta z telewizji: Maryna Bersz porzuciła Warszawę, zostawiła dzieci pod opieką ojca i ze swoim nowym mężem Anglikiem (niestety już nie żyje), wyjechali na Dolny Śląsk na wieś. Takich jest b. dużo na Warmii. Romanowski, Guła (dawniej CDK), Ola Pietraszewska z GW, brat Janusza Weissa hodował owce. Ale chodzi pewnie o inne zwroty życiowe. Witek Górecki porzucił opozycję i rzucił się w ule, pasiekę znaczy.

Modzelewski rzucił Wrocław dla Warszawy. Laickość porzucił Gebert i Krajewski dla ortodoksji. Sutanny zrzucili Bartoś i Obirek dla laickości i kobiet. Obirek zabrał kobietę Sobelmanowi. Walendziak rzucił politykę dla biznesu, swoją drogą ciekawe dlaczego… Romek Gren porzucił dostatnie życie i został opiekunem w umieralni - opisał to chyba w książce. Tołstoj - raz: oddał ziemię chłopom, dwa: uciekł z Jasnej Polany :) Ojciec mojej koleżanki zrobił to samo, ale już nie żyje: profesor fizyk porzucił rodzinę, dosłownie uciekł z podmoskiewskiej daczy i sanatorium do kochanki. W wieku ok 90 lat. Rabin Warszawy Schudrich rzucił żonę dla nowej, to chyba się nie mieści w ramach ortodoksji, więc musiał przenieść się do mniej wymagających.

- No z tym rabinem to ci się udało! Co drugi facet chyba jest takim rewolucjonistą! Wandziu, jesteś wielka! Najchętniej wzięłabym Tołstoja albo tego dziadka z Moskwy, ale szukamy kogoś żywego.

Rosjanka w Polsce: Mam taką znajomą, co wyszła z korporacji i walczy z nimi, napisała książkę, co nawet przeżyła drugie wydanie... Mam znajomego, co był menagerem w jakimś dużym sklepie, a teraz jest świetnym krawcem :) I ma swój sklep i swoje kolekcje i nie wiem co jeszcze... Czy coś takiego?

- TAK! tylko szukamy osób raczej nieznanych, czy ten krawiec to gwiazda?

- ha, no właśnie, trochę jest, ma sklep gdzieś na Mokotowie....

- a, to gorzej, bo chcemy kogoś odkryć nieodkrytego

- a i mam jedną dziewczynę, co była u nas w agencji sekretarką, a teraz ma swoją firmę i szyje dzieciom ubranka, które mówią o prawie dziecka...

- jesteś skarbnicą!

- ha ha nie, po prostu mam pewną pulę wariatów

- wariaci są dobrzy, byle konstruktywni

- a no i mam laskę, która wychowała trójkę dzieci jest proofreaderem świetnym w agencji ale teraz poszła na kurs i strzela foty, bo ją kręci fotografia reporterska

- kurczaki! co to jest prufrider?

- prOOfreader - to taki ktoś, co sprawdza poprawność tekstów! Jest MEGA! Bez jej podpisu nigdy nie wypuszczałam tekstów! A, jest jeszcze jedna: była Accountem w agencji a teraz ma szkołę językową.

- account? co to ?

- account- to ktoś, kto odpowiada za kontrakty i kontakty z agencjami. O! Mam! Laska, która była też coś jak manager w jakiś takich magazynach ART&Buisness, teraz strzyże psy.

O, mam kolesi – parka - też z naszej agencji, którzy teraz prowadzą hostel i nieźle im idzie, a jeden z nich to jeszcze gra w teatrze

- dżizas

- Nu jeszcze mam dziewczynek co stworzyły KUKBUKA

- ?

- No takie mega znane teraz pismo o kuchni! O, mam laskę, która pracowała w agencji jako grafik, a teraz karmi bezdomnych

- człowieku!

- mam laskę, która rzuciła wszystko i pływa dookoła ziemi cały czas...

- to jak ja ją spotkam? ten hostel, psy i bezdomni mnie kręcą. Ale już mi dziś nic więcej nie wejdzie.

- mam dwie świetne i mądre laski, które stworzyły swoją agencję strategii. Chyba lubię takich pokręconych :)

Bezrobotny intelektualista ze Śląska: Ten pozytywny bohater - to musi pozytywny być? :)

- ja bym wołała, żeby był prawdziwy

- może być inny, niepozytywny jak na bohatera?

- złożeńszy.

- znam kilku dla mnie bohaterów - niekoniecznie pozytywnie odbieranych przez innych...

- nie, ma być postacią, która inspiruje. Czyli może być pokurcz, który dostał skrzydeł

- może ten gość u mnie, który gra na akordeonie w tunelu - i za każdy wrzucony grosz wybija paragon fiskalny?

- znasz go?! Co on teraz robi?

- wciąż gra, swój pomysł na uczciwe zarabianie realizuje. Tylko wiesz - kogo to dzisiaj...

- mnie

- ale to co - normalni ludzie, nawet ci, którzy potrafią przyklasnąć, w duchu pewnie mimo wszystko, tak wiesz, całkiem po cichutku, aby nikt nie słyszał - nazwą go durniem, niestety....

- ale nie my, bo on pracuje na naszą emeryturę (przyszłą ewentualną). Powiedz mi o nim coś jeszcze, to jest bohater.

- Władysław Tomczyk. Gra na ulicy Św. Jana. zawsze stał obok kina Rialto, z tego co pamiętam... mam sprawdzić? zagadać? serio?

- zaraz, jest o nim, czytam… Słuchaj, on jest mój faworyt. Bo to nie jest portret wariata, tylko portret naszego kraju. Biorę.

Gość, który traktuje swoją sztukę jako solidny interes spodobałby się Królowej Jury. Ona też wyłożyła swoją kasę na teatr i nie krępuje się publicznie mówić, ile musi zarobić (milion miesięcznie). Oboje głoszą, że artysta nie potrzebuje jałmużny, lecz uczciwie zarobionych i dobrze zainwestowanych pieniędzy. Oboje stworzyli sobie miejsce pracy, własnymi rękami. Z satysfakcją mówią o tak zdobytej wolności.

Krystyna Janda, Władysław Tomczyk, Adela Tarkowska, Karol Trammer, Wanda Lacrampe, Łukasz Jakóbiak, Basia Stępień, Jorgos Motsios, Katarzyna Warszta, Tomek Mackiewicz, Ola Bikont, Monika Mamińska, Jaś Dybczyński, Ksenia Kononienko…

Każdy jest trochę Alchemikiem. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności spotykają się na chwilę pod Drzewem Babel, by opowiedzieć swoją historię albo wysłuchać innych i pójść dalej. Przyjdą następni, dorzucą swoją i zobaczymy, która spodoba nam się najbardziej. Ale konkurs to tylko pretekst do spotkań i opowieści, od których jeszcze bardziej chce się iść swoją drogą.

Czasem zabrzmi jedno z tych prostych zdań: „Powiedział mi – spróbuj”… albo „Kiedy idę, to idę”… Czasem sam opowiadasz, a czasem tylko słuchasz, bo nagle odkrywasz, że ktoś opowiada Twoją historię, ktoś pedałuje za ciebie, wchodzi pod górkę, na którą Ty też chciałbyś wejść któregoś dnia. Ktoś otwiera zamknięte dotąd drzwi.

Jak ten chłopak, na którego natknęłam się właśnie, szukając na zlecenie Alchemika… Ale to już będzie następny rozdział. Mój prywatny tytuł: „Zawsze możesz wrócić”.

d3t1yq6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3t1yq6