1 Otto Burke, czarodziej perswazji, podniósł poziom gry jeszcze wyżej.
- No nie, Myron - powtórzył z zapałem neofity - jestem pewien, że dojdziemy do porozumienia. Ty trochę ustąpisz. Ja trochę ustąpię. Tytani są drużyną. Dlatego chciałbym, żebyśmy w szerszym sensie działali drużynowo. Włącznie z tobą. Bądźmy drużyną, Myron. Co ty na to?
Myron Bolitar złożył dłonie koniuszkami palców. Przeczytał gdzieś, że w ten sposób wygląda się rozważnie. Czuł się głupio.
- Niczego bardziej nie pragnę - zapewnił, po raz n-ty odbijając nieskuteczny wolej przeciwnika. - Wierz mi. Jednak więcej ustąpić nie możemy. Twoja kolej.
Otto skinął głową tak żywo, jakby właśnie usłyszał filozoficzny paradoks, bijący na łeb riposty Sokratesa.
- Co ty na to, Larry? - spytał z przylepionym uśmiechem kapitana drużyny.
Larry Hanson wszedł w rolę mocnym uderzeniem w stół pięścią owłosioną jak pustynny szczur.
- Chrzanić go! - zawołał, udając, że kipi z wściekłości. - Słyszysz, Bolitar? Rozumiesz, co mówię? Idź do diabła!
- Idź do diabła - powtórzył Myron. - Zrozumiałem.
- Cwaniak z ciebie! Co?!
Myron przyjrzał się mu.
- Masz na zębach mak - powiedział.
- Mądrala się znalazł!
- Jesteś piękny, gdy się gniewasz. Rozjaśnia ci się twarz.
Larry'emu Hansonowi powiększyły się oczy. Spojrzał na szefa i znów na Myrona.
- Wyżej srasz, niż dupę masz, Bolitar! - warknął. - Dobrze o tym wiesz.
Myron nic nie powiedział, bo w słowach Larry'ego było sporo racji. Agentem sportowym był zaledwie od dwóch lat, a większość jego klientów to wyrobnicy, grający za najniższe stawki, zadowoleni z tego, że w ogóle załapali się do ligi. Poza tym nie specjalizował się w futbolu - tylko jeden z trzech futbolistów, których reprezentował, grał w pierwszym składzie.
W tej chwili zaś siedział oko w oko z trzydziestojednoletnim "cudownym dzieckiem" biznesu, Ottonem Burkiem, najmłodszym właścicielem drużyny w lidze, oraz jej dyrektorem, legendą futbolu, Larrym Hansonem, i mimo braku doświadczenia negocjował z nimi warunki kontraktu, który w kategorii graczy debiutujących w lidze NFL zapowiadał się na najwyższy w historii.
A to dzięki nieoczekiwanej gratce w osobie rozgrywającego Christiana "Asa" Steele'a, dwukrotnego zdobywcy Nagrody Heismana dla najlepszego gracza ligi międzyuczelnianej, trzykrotnego zwycięzcy dorocznych ankiet agencji AP i UPI, czterokrotnego akademickiego mistrza Stanów, w dodatku chłopaka jak z najskrytszych marzeń każdego menedżera - przystojnego, umiejącego się wysłowić, grzecznego studenta, i na dokładkę (to ważne!) białego.
I najlepsze ze wszystkiego, że jego menedżerem był on, Myron Bolitar!
- Przedstawiłem wam naszą ofertę, panowie - powiedział. - Uważamy, że jest uczciwa.
Otto Burke pokręcił głową.
- Uczciwa? O dupę potłuc! - krzyknął Larry Hanson. - Co za kretyn! Zniszczysz chłopakowi karierę!
Myron rozłożył ręce.
- Jak to, nie padniemy sobie w ramiona? - spytał.
Larry już miał na języku kolejny epitet, ale Otto powstrzymał go gestem. W swoim czasie na boisku nie mogły go zastopować takie tarany jak Dick Butku s i Ray Nitschke, a tu zamilkł na jedno skinienie ważącego niespełna siedemdziesiąt kilo absolwenta Harvardu.
Otto Burke pochylił się w fotelu. Nie przestał się uśmiechać ani gestykulować i - jak bioenergoterapeuta z inforeklamy ani na chwilę nie stracił kontaktu wzrokowego. Bardzo to rozpraszało. Tak malutkich palców jak u tego kruchego, drobnego konusa Myron jeszcze nie widział. Ciemne, długie jak u heavymetalowca włosy spływały Ottonowi na ramiona, idiotyczna kozia bródka na jego dziecięcej twarzy wyglądała jak naszkicowana ołówkiem, a bardzo długi papieros, którego palił, być może tylko wydawał się długi w jego palcach.
- Porozmawiajmy rozsądnie, Myron - rzekł.
- Rozsądnie? Ależ proszę.
- Świetnie, to nam pomoże. Christian Steele jest wielką niewiadomą. Nie był sprawdzany. Nigdy nie grał w zawodowej drużynie. A jeśli okaże się niewypałem?
Larry prychnął.
- Ty coś powinieneś o tym wiedzieć, Bolitar - wtrącił. - o sportowcach, którzy nie dochodzą do niczego. Którzy się nie sprawdzają.
Myron puścił mimo uszu zniewagę. Słyszał ją tyle razy, że przestał się nią przejmować. Słowa już go nie raniły.
- Mówimy o zapewne najzdolniejszym rozgrywającym w historii futbolu - odparł spokojnie. - Dokonaliście trzech transakcji i oddaliście sześciu graczy, żeby go pozyskać. Nie zrobilibyście tego, gdybyście nie wierzyli w jego ogromny potencjał.
- Ale twoja oferta... - Otto zamilkł i wpatrzył się w płytki na suficie, jakby tam szukał odpowiedniego słowa - nie jest racjonalna.
- Debilna! - wtrącił Larry.
- Ostateczna - skwitował Myron.
Otto z niezmąconym uśmiechem potrząsnął głową.
- Obgadajmy to - rzekł. - Przyjrzyjmy się temu wszechstronnie. Jesteś nowicjuszem, Myron, byłym sportowcem, który chce wejść do elity menedżerów. Szanuję to. Jesteś młodym człowiekiem z ambicjami. Podziwiam cię. Naprawdę. Myron ugryzł się w język. Mógł mu wytknąć, że są prawie rówieśnikami, lecz uwielbiał - jak my wszyscy - gdy go traktują z góry.
- Popełnienie błędu w takiej sprawie może ci zrujnować karierę - ciągnął Otto. - Sam rozumiesz. Zdaniem wielu - nie moim! - nie dorosłeś, by zajmować się tak znanym sportowcem. Jesteś bardzo inteligentnym, rzutkim gościem, ale zachowujesz się tak, że... Pokręcił głową jak nauczyciel zawiedziony przez swojego pupila.
Larry wstał.
- Czemu nie udzielisz chłopakowi dobrej rady? - rzekł, gromiąc Myrona wzrokiem. - Nie poradzisz mu, żeby wziął sobie prawdziwego agenta?
Myron spodziewał się po nich skeczu z dobrym i złym gliną, i to w ostrzejszym wydaniu - Hanson nie zelżył jeszcze luźnych obyczajów jego matki - niemniej wolał złego glinę od dobrego. Jawny frontalny atak Larry'ego był łatwy do odparcia, w przeciwieństwie do podchodów Ottona Burke'a, który był jak wysoka trawa, pełna min i węży.
- W takim razie nie mamy o czym rozmawiać - odparł.
- Nie radziłbym zawieszać negocjacji, Myron - ostrzegł Otto. - To może zmącić kryształowo czysty wizerunek Christiana. Zaszkodzić jego popularności i słono was kosztować. Chyba nie chcesz stracić pieniędzy.
- Nie chcę?
- Pewnie, że nie.
- Mogę to zapisać? - Myron wziął ołówek. - Nie... chcę... stracić... pieniędzy - napisał.
Uśmiechnął się do gości. - Proszę więcej złotych myśli.
- Srala-mądrala - mruknął Larry .
- Podejrzewam, że Christian Steele szybko upomni się o kasę.
Uśmiechem Ottona sterował autopilot.
- Tak?
- Są tacy, którzy wątpią w jego przyszłość. Są tacy - Otto głęboko zaciągnął się papierosem - którzy sądzą, że mógł mieć coś wspólnego ze zniknięciem tej dziewczyny.
- Aha, tu cię boli.
- Gdzie mnie boli?
- Zaczynasz rzucać błotem. A przez chwilę myślałem, że zażądałem za mało.
Larry Hanson dźgnął kciukiem w stronę Myrona.
- Wierzy pan temu smarkowi? Zgłasza pan uzasadnione wątpliwości w sprawie byłej lali Steele'a, decydujące o jego rynkowej wartości.
- Podłe plotki - przerwał mu Myron. - Nikt nie dał im wiary . Przeciwnie, zwiększyły współczucie dla tragedii Christiana. A poza tym nie nazywaj Kathy Culver lalą.
Larry uniósł brew.
- Widzisz go, Pętaka, jaki wrażliwy? - powiedział.
Myron nie zmienił miny. Kathy Culver, rozkwitającą piękność, urodziwą jak jej starsza siostra Jessica, poznał pięć lat temu, gdy chodziła do drugiej klasy liceum. Przed osiemnastu miesiącami Kathy tajemniczo zniknęła z kampusu Uniwersytetu Restona. Do dziś nikt nie wiedział, co się z nią stało ani gdzie przebywa. Jej historia zawierała wszystkie smakowite kąski, które uwielbiały media - była śliczną studentką, narzeczoną gwiazdy futbolu Christiana Steele'a, siostrą pisarki Jessiki Culver, a na pikantny dodatek w grę wchodził gwałt.
Prasa rzuciła się na temat łapczywie jak krewni na zastawiony stół. Ostatnio rodzinę Culverów dotknęła jeszcze jedna tragedia. Przed trzema dniami ofiarą "przypadkowego rabunku", według słów policji, padł ojciec Kathy, Adam. Myron miał wielką chęć skontaktować się z Culverami, żeby złożyć kondolencje, ale z powodu uzasadnionych wątpliwości, czy będzie pożądanym gościem, uznał, że lepiej się nie narzucać.
- Skoro...
Zapukano do drzwi.
- Telefon do ciebie, Myron - oznajmiła Esperanza, wsuwając przez nie głowę.
- To go przyjmij.
- Myślę, że powinieneś sam odebrać.
Z jej ciemnych oczu nic nie dało się wyczytać, ale ponieważ tkwiła w progu, zrozumiał, że to coś ważnego.
- Zaraz przyjdę - odparł.
Wycofała się za drzwi.
- Ale cizia!
Larry Hanson zagwizdał z podziwem.
- Dzięki, Larry . Taki komplement z twoich ust to cymes. - Myron wstał. - Zaraz wracam.
- Nie będziemy tu kiblować cały dzień.
- W żadnym razie.
Myron wyszedł z salki.
- Dojna krowa - wyjaśniła Esperanza. - Podobno w pilnej sprawie.
Christian Steele.
Niewielu by się domyśliło, że kobieta tak drobnej postury, jak Esperanza Diaz to była zawodowa zapaśniczka. Przez trzy lata znano ją na turniejach jako Małą Pocahontas. To, iż była Latynoską, bez uncji indiańskiej krwi, w niczym nie wadził organizacji WDW (Wspaniałych Dam Wrestlingu). To mały pryszcz, stwierdziły. Latynoska, Indianka, co za różnica?
U szczytu zawodowej kariery Esperanzy we wszystkich sportowych halach Stanów Zjednoczonych odgrywano ten sam scenariusz. Pocahontas wchodziła na ring w mokasynach, zamszowej sukience z frędzlami i opasce przytrzymującej włosy, by nie opadały na śniadą twarz. Przed walką zrzucała z siebie sukienkę i wstawała w trochę frywolniejszym stroju, odbiegającym nieco od tradycji rodowitych mieszkańców Ameryki.