Muzeum Narodowe dokonało cenzury. Usunięto dwie prace uznane za "skandalizujące".
Prace, które zniknęły z galerii, miały demoralizować młodzież. Nowy dyrektor, działający od 5 miesięcy prof. Jerzy Miziołek, zdecydował o usunięciu filmów po ingerencji Ministerstwa Kultury. O jakie dzieła sztuki chodzi?
Galeria Sztuki XX i XXI Wieku w Muzeum Narodowym w Warszawie pozbyła się dwóch instalacji wideo. Ich autorkami są Natalia LL (Natalia Lach-Lachowicz) i Katarzyna Kozyra. Pierwsza z pań w 1972 r. stworzyła "Sztukę konsumpcyjną" - wideo i cykl zdjęć. Dzieło pokazuje, między innymi, ładną blondynkę, która zajada się bananem. Robi to w sposób erotyczny, namiętny - nie jest to przypadek, ale zamysł autorki. Drugi skandalizujący film to praca Kozyry sprzed 14 lat, "Pojawienie się Lou Salome". Przedstawia kobietę z psami mającymi twarze filozofa,Friedricha Nietzschego i poety, Rainera Rilkego. Z pierwszym arystokratka romansowała, z drugim miała się przyjaźnić. Salome w dziele Kozyry jest dominą tresującą psy-mężczyzn.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
O sprawie napisał serwis Wyborcza.pl. Rezygnacja z wystawienia prac znanych, cenionych autorek dla wielu jest kontrowersyjna znacznie bardziej niż to, co artystki pragnęły przekazać i sposób, w jaki to zrobiły. A jednak prof. Miziołek w rozmowie ze "Stołeczną" stwierdził: - To jest Muzeum Narodowe i pewna tematyka z zakresu gender nie powinna być explicite pokazywana.
Tematyka z zakresu gender? Co to konkretnie znaczy? W wolnym tłumaczeniu - filmy i zdjęcia Kozyry oraz Natalii LL miały demoralizować młodzież. Miziołek swoją decyzję o rezygnacji z wystawiania dzieł argumentuje reakcją na krytyczne głosy.
- Chociażby dziś, poszedłem zobaczyć obraz "Mona Lisa w sleepingu" Jerzego Janischa. W sali odbywała się lekcja muzealna. Zarówno prowadząca ją nauczycielka, jak i panie pilnujące ekspozycji zwróciły mi uwagę, że niektóre prace rozpraszają młodzież. Miały na myśli zwłaszcza instalacje wideo - mówił dyrektor muzeum.
Miziołek dodał, że do placówki wpływały skargi, między innymi, od rodziców. Dyrektor przekazał Wyborczej.pl nawet list jednej z matek, która pisała o traumie syna, 4-klasisty - chłopiec nie chce już mieć kontaktu ze sztuką. Być może skargi rodzica pozostałyby niezauważone, gdyby nie fakt, że trafiły także na biurko ministra Glińskiego, a Miziołek musiał się z wystawy tłumaczyć "na dywaniku". Problem w tym, że kobieta w piśmie informowała o pracy z rozbierającymi się kobietami, a nie o dwóch później usuniętych dziełach.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Czyżby dyrektor zadziałał prewencyjnie, obawiając się kolejnych skarg? Sam tłumaczył to serwisowi remontem galerii i przygotowaniami do nowej wystawy.
Dla Wyborczej.pl sprawę skomentował dr Piotr Rypson: - Muzeum to nie kościół, i choć zwane bywa "świątynią sztuki", jest miejscem, w którym sztuce dawnej i współczesnej winno się dawać wolność wypowiedzi. Nie wiem, czyich poleceń pan dyrektor Miziołek słucha, ministra czy biskupa. Być może powodują nim jego własne lęki.
W sieci krytycznie o zakryciu prac wypowiedział się Przemysław Szubartowicz: "Ocenzurowanie wystawy sztuki współczesnej w Muzeum Narodowym przez nowego PiS-dyrektora, na którego naciskał resort Glińskiego, to wielki skandal".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Na cenzurę szybko zareagowali internauci, którzy proponują zasypać sieć zdjęciami ludzi jedzących banany. Akcja i spore zainteresowanie kontrowersyjnym tematem wpłyną na decyzję dyrektora muzeum?
Trwa ładowanie wpisu: facebook