Trwa ładowanie...
fragment
08-10-2015 14:39

Mroczna Wieża 5. Wilki z Calla

Mroczna Wieża 5. Wilki z CallaŹródło: Inne
d28vbtj
d28vbtj

Prolog ###POKUR Los obdarzył (choć niewielu fannerów użyłoby takiego słowa) Tiana trzema kawałkami ziemi: Nadrzecznym Polem, na którym jego rodzina od niepamiętnych czasów sadziła ryż; Przydrożnym Polem, gdzie ka-Jaffordsowie uprawiali [buraki](https://portal.abczdrowie.pl/burak) cukrowe, dynie lub [zboże](https://portal.abczdrowie.pl/zboza) od równie wielu lat i pokoleń, oraz Sukinsynem, czyli ugorem, który dawał tylko skały, Pęcherze i zawiedzione nadzieje.

Tian nie był pierwszym z Jaffordsów, który postanowił zrobić coś z tymi dwudziestoma akrami za ich rodzinnym domem. Jego dziad, we wszystkich innych sprawach przeważnie wykazujący zdrowy rozsądek, był przekonany, że znajdzie tam złoto. Mama Tiana była równie pewna tego, że można uprawiać na tej ziemi porin, będący cenną przyprawą. Natomiast Tian miał kręćka na punkcie madrygału. To jasne, że madrygał doskonale obrodzi na Sukinsynie. Po prostu musi tam obrodzić.

Tian zdobył tysiąc nasion (które kosztowały go majątek) i schował je pod podłogą swojej sypialni. Teraz, żeby zasiać je w przyszłym roku, musiał tylko rekultywować Sukinsyna. Łatwiej to powiedzieć, niż zrobić.

Klan Jaffordsów mógł się poszczycić żywym inwentarzem, między innymi trzema mułami, ale tylko szaleniec próbowałby orać mułem Sukinsyna. Nieszczęsne zwierzę, wykorzystane do wykonania tego zadania, zapewne jeszcze przed południem pierwszego dnia padłoby ze złamaną nogą lub użądlone na śmierć. Przed kilkoma laty taki los o mało nie spotkał jednego z wujów Tiana. Przybiegł z powrotem do domu, wrzeszcząc na całe gardło, ścigany przez olbrzymie zmutowane osy o żądłach wielkości gwoździ.

d28vbtj

Znaleźli ich gniazdo (a raczej znalazł je Andy, który nil obawiał się os, choćby nie wiem jak wielkich), polali je naft: i spalili, ale mogły być tam inne. I te dziury. Do licha, były wszędzie, a nie można spalić dziur, no nie? Nie da się. Sukinsyn leżał na czymś, co starzy ludzie nazywali "luźnym gruntem".

Było na nim niemal tyle samo dziur, co głazów, nie mówiąc już o jaskiniach, przynajmniej jednej, z której wydobywały się opary paskudnie cuchnącego gazu. Kto wie, jakie strachy i zjawy mogły czaić się w jej ciemnej gardzieli?

A najgorsze dziury kryły się tam, gdzie człowiek (ani muł nie mógł ich zauważyć. W żadnym razie, panie szanowny, nie dało się. Zawsze kryły się w niewinnie wyglądających kępach chwastów i wysokiej trawy. Jeśli muł trafił na taką, dawał się słyszeć głośny trzask, jakby pękła gałąź, po czym przeklęte zwierzę padało na ziemię, szczerząc zęby, wytrzeszczając ślepia, i ryczało z bólu pod niebiosa. Przynajmniej dopóki nie skróciło się jego cierpień, a w Calla Bry n Sturgis zwierzęta były bardzo cenne, nawet te rzadko używane jako pociągowe.

Tak więc Tian orał swoją siostrą. A czemu nie? Tia była pokurem, więc właściwie do niczego innego się nie nadawała. Była rosłą dziewuchą - pokury często osiągają spore rozmiary - a także chętną, Jezusie-Człowieku miej ją w opiece. Stary Człowiek zrobił jej jezusowe drzewko, które nazywał "krusyfiksem", a ona nosiła je przez cały czas. Teraz kołysało się i obijało o jej spoconą skórę, kiedy ciągnęła pług. Ten był przytroczony do jej ramion rzemienną uprzężą. Idąc za nią, trzymając pług za rączki z żelaznego drzewa i kierując ruchami siostry za pomoc lejców, Tian stękał, szarpał i popychał, gdy lemiesz wchodzi zbyt głęboko, grożąc uwięźnięciem.

d28vbtj

Był koniec Pełnej Ziemi lecz tutaj, na Sukinsynie, było gorąco jak w środku lata. Kom binezon Tii był ciemny od potu i kleił się do jej długich i masywnych ud. Za każdym razem gdy Tian potrząsał głową, żeby odgarnąć spadające na oczy włosy, pot pryskał z nich na wszystkie strony.
- Dawaj, suko! - wrzasnął. - Tamuj leży głaz, co może złamać lemiesz. Ślepa jesteś?
Nie ślepa i nie głucha - po prostu pokur. Skręciła w lewo energicznie. Idący za nią Tian zachwiał się, gwahownie szarpnięty, i otarł sobie łydkę o inny głaz, którego nie zauważył i jakimś cudem ominął lemieszem. Czując strużki spływającej mu po nodze krwi, zadał sobie pytanie (nie po raz pierwszy), co za szaleństwo sprowadza tu wiecznie Jaffordsów.

W głębi serca przeczuwał, że madrygał nie wzejdzie tutaj, tak samo jak kiedyś porin, chociaż można było na tym ugorze uprawiać diabelskie ziele. Taak, mógłby mieć to gówno na całych dwudziestu akrach, gdyby chciał. Chodzi jednak o to, żeby do tego nie dopuścić, i od tego zawsze zaczynano prace polowe w sezonie Nowej Ziemi. Diabelskie ziele...

Pług skręcił w prawo, a potem skoczył do przodu, o mało nie wyrywając mu rąk ze stawów.
- Auu! - krzyknął. - Spokojnie, dziewczyno! Ręce mi nie odrosną, jak mi je wyrwiesz, no nie?

d28vbtj

Tia uniosła szeroką, spoconą twarz ku zasnutemu nisko wiszącymi chmurami niebu i ryknęła śmiechem. Panie Jezu, naprawdę ryczała jak osioł. A jednak to był śmiech, ludzki śmiech. Tian czasem mimo woli zastanawiał się, czy ten śmiech rzeczywiście coś wyraża. Czy ona rozumiała choć trochę z tego, co mówił, czy też reagowała tylko na ton jego głosu? Czy któryś z pokurów...

- Dzień dobry, soi - rozległ się głośny i beznamiętny głos za jego plecami. Właściciel głosu zignorował zaskoczony okrzyk Tiana. - Miłych i licznych dni na tej ziemi. Przybyłem tu po długiej wędrówce i jestem do twoich usług.

Tian gwałtownie odwrócił się. Zobaczył tuż obok Andy' ego - w całej dwumetrowej okazałości - i o mało nie klapnął na tyłek, gdy siostra zrobiła kolejny energiczny krok do przodu. Gwahownie szarpnięte lejce wyślizgnęły mu się z dłoni i z głośnym klaśnięciem owinęły wokół szyi. Tia, nieświadoma niczego, zrobiła kolejny krok. Lejce zacisnęły się na szyi Tiana, pozbawiając go tchu. Zarzęził, rozpaczliwie szarpiąc rzemienie.

d28vbtj

Andy przyglądał się temu ze swym szerokim i głupawym uśmiechem. Tia ponownie szarpnęła uprząż, zwalając Tiana z nóg. Wylądował na kamieniu, który boleśnie wbił mu się między pośladki, ale przynajmniej znów mógł oddychać. Przynajmniej przez chwilę. Przeklęte, pechowe pole! Zawsze takie było! I zawsze będzie!

Tian chwycił lejce, zanim znów zacisnęły mu się na szyi, i wrzasnął:
- Stój, ty suko! Zatrzymaj się, jeśli nie chcesz, żebym ukręcił ci te wielkie i bezużyteczne cyce!

Tia posłusznie zatrzymała się i obejrzała, sprawdzając, o co chodzi. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Podniosła muskularną rękę - lśniącą od potu - i wskazała palcem.
- Andy! - powiedziała. - Andy przyszedł.
- Nie jestem ślepy - warknął Tian i wstał, rozcierając sobie pośladki. Czy z nich też płynęła krew? Jezusie-Człowieku, podejrzewał, że tak.
- Dzień dobry, sai - zwrócił się do niej Andy i trzykrotnie stuknął trzema palcami w metalową szyję. - Długich dni i przyjemnych nocy.

d28vbtj

Chociaż Tia z pewnością słyszała standardową odpowiedź na to powitanie - "A tobie dwakroć tyle" - co najmniej tysiąc razy, zdołała tylko podnieść swą szeroką twarz ku niebu i znów ryknąć tym głupawym śmiechem. Przez moment Tian poczuł zadziwiająco dotkliwy ból, nie ramion, szyi czy pokiereszowanych pośladków, lecz serca. Pamiętał ją jako małą dziewczynkę, śliczną i szybką jak ważka, bystrą jak mało kto. Potem...

Zanim jednak zdołał dokończyć tę myśl, napłynęła następna. Przestraszył się. Wieści mogły przyjść akurat teraz, kiedy jestem tutaj Na tym przeklętym polu, gdzie nic się nie udaje i wszystko idzie źle. Przecież to już czas, no nie ? To już ten czas.

- Andy - powiedział.
- Tak! - odparł z uśmiechem Andy. - Andy, wasz przyjaciel! Wróciłem po długiej podróży, aby wam służyć. Chcesz poznać swój horoskop, sai Tian? Mamy Pełną Ziemię. Księżyc ma czerwoną barwę. W Świecie Pośrednim nazywano go Księżycem Łowczyni. Spotkanie z przyjacielem! Powodzenie w interesach! Wpadniesz na dwa pomysły, jeden dobry, drugi zły...
- Tym złym było oranie tego pola - przerwał mu Tian. - Daj spokój cholernemu horoskopowi, Andy. Po co przyszedłeś?

Uśmiech Andy'ego zapewne nie mógł wyrażać zakłopotania - w końcu był robotem, ostatnim w Calla Bry n Sturgis oraz w promieniu wielu mil i kół - a mimo to Tianowi wydał się zakłopotany. Robot wyglądał jak dorosły narysowany przez dzieciaka - niewiarygodnie wysoki i chudy. Nogi i ręce miał ze srebrzystego metalu.

d28vbtj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28vbtj

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj