W Warszawie odbyła się prezentacja książki Marka Edelmana I była miłość w getcie .
Jak powiedziała Paula Sawicka, współautorka książki, bezpośrednim impulsem napisania książki była potrzeba Marka Edelmana , aby powstał film o miłości w getcie. Zwracał się on z prośbą do reżyserów, ale oni odmawiali tłumacząc się, że to zbyt trudny temat. Fragmenty – dyktowane Pauli Sawickiej przez Marka Edelmana – ukazały się drukiem najpierw w „Zeszytach Literackich”.
– Miłość nie jest do publicznej rozmowy. Sytuacje są różne: czasem miłość zabija, czasem ratuje. Osoby opisane w tej książce nie żyją, ale miały swój czas – powiedział Marek Edelman .
Jak zauważył, jedynie Nałkowska w Medalionach pisze o uczuciach ludzi z getta. I Brandys . Reszta autorów opisuje, jak ludzie ginęli, umierali z głodu na ulicy.
– A to nie jest cała prawda – byli tam też ludzie, którzy przeżyli piękne chwile. Czy to nie jest wielkie? Działy się piękne rzeczy w nieludzkich warunkach. To tylko zależy od człowieka – mówił autor I była miłość w getcie .
Pytany czy miłość w getcie różniła się od tej przeżywanej na co dzień, w warunkach diametralnie różnych Marek Edelman odpowiedział, że ważne jest tylko to, co człowiek czuje.
– W takich czasach ludzie lgnęli do siebie, bo samotność była trudna. Miłość jest wszechogarniająca, bez niej nie można żyć. To widzi się dopiero w sytuacjach ekstremalnych – powiedział.
- Nie mam wymarzonego czytelnika. To książka dla ludzi delikatnych, którzy wiedzą, że miłość jest wielka. Polska jest przeszyta Oświęcimiem, gettami, dlatego trzeba mówić o tym, co jest piękne – mówił Marek Edelman pytany, do jakiego czytelnika chce dotrzeć ze swą książką.
- To książka o pięknych uczuciach, nie o faktach – mówiła Paula Sawicka.
Dodała, że w każdym fragmencie książki nacisk kładziony był właśnie na uczucia. Uniwersalne uczucia w getcie, w sytuacji granicznej, nabierają bowiem jeszcze większej wartości.
Jak powiedział Paweł Szwed, redaktor naczelny Świata Książki, jedno zdanie z książki jest najlepszym komentarzem, jaki był sens przyświecający jej powstaniu: „Jestem już ostatni, który znał tych ludzi z imienia i nazwiska, a pewnie nigdy nikt ich już nie wspomni. Trzeba, żeby został po nich jakiś ślad.”