Miłość to wspólny mianownik wszystkich moich książek
Ona jest początkującą fotomodelką z Polski. On pochodzącym z Kazachstanu miliarderem zarządzającym swoim imperium z willi na Lazurowym Wybrzeżu. Czy w tej historii jest szansa na miłość, nawet pomimo głęboko skrywanych tajemnic z przeszłości? ”To najbardziej egzotyczna ze wszystkich moich książek” – mówi Augusta Docher, autorka ”Kryształowych serc”.
Agnieszka Groza: Ma pani obsesję na punkcie miłości?
*Augusta Docher: *Obsesję?
Akcja każdej pani książki toczy się wokół historii miłosnej.
Rzeczywiście to jest ich wspólny mianownik. Bez względu na to, czy piszę historię obyczajową, książkę dla młodzieży czy romans erotyczny z nutką pieprzu, silne uczucie między kobietą i mężczyzną jest zawsze w centrum powieści.
Dlaczego? Bo tego oczekują kobiety?
Myślę, że kobiety czekają na miłość przede wszystkim we własnym życiu. Każda z nas albo przeżyła wielkie uczucie, albo o nim myśli i marzy. Oczywiście są panie, które z różnych powodów nigdy go nie doświadczą, ale większość z nas prędzej lub później spotka na swojej drodze mężczyznę, w którym się zakocha – z wzajemnością lub bez. Problem polega na tym, że pierwsza, najbardziej intensywna i szalona faza miłości, ta z osławionymi motylami w brzuchu, trwa dosyć krótko. Zapewne dlatego tak chętnie wracamy do niej wspomnieniami, a gdy te wspomnienia są coraz mniej wyraziste, odświeżamy je czytając książkę o kimś, kto tych motyli aktualnie doświadcza.
Okazuje się, że motyle mogą się pojawić nawet u młodej dziewczyny z niewiadomych powodów porwanej i więzionej w luksusowej willi?
One mogą się pojawić u każdego, również u pochodzącego z Kazachstanu miliardera prowadzącego nielegalne interesy. Nie ukrywam, że ”Kryształowe serca” to najbardziej egzotyczna ze wszystkich moich książek. Są w niej wątki obce zapewne większości czytelniczek, ale oczywiście jest także znana im miłość.
Również fizyczna. Czy to jest ten element pieprzu, o którym pani wspominała?
Miłość między kobietą i mężczyzną ma różne sfery, należy do nich także seks. Erotyka jest dla mnie czymś naturalnym, pisanie scen erotycznych przychodzi mi z łatwością, na pewno jednak nie jest tak, że zwracam na nie szczególną uwagę, czy wyjątkowo się na nich skupiam. Gdyby tak było, powstałaby książka pornograficzna, a nie romans ze scenami erotycznymi. W ”Kryształowych sercach” sceny łóżkowe w naturalny sposób wynikają z fabuły, intrygi, emocji bohaterów. Żeby do nich doszło, najpierw musi się nadmuchać pewien balon oczekiwań i napięcia i dopiero wtedy następuje jakaś mała eksplozja.
Według osób, które już przeczytały książkę, stworzyła pani współczesną wersję Pięknej i Bestii.
Nie miałam takiego zamiaru. Moim celem nie było napisanie historii pokazującej, że piękna kobieta potrafi zakochać się w mężczyźnie, który nie jest atrakcyjny. Chodziło mi bardziej o próbę przełamania schematu królującego w literaturze romansowej dla pań, gdzie główny bohater jest zawsze tak przystojny, że wszystkim kobietom na jego widok miękną kolana, drżą ręce i serca, a estrogeny wybijają uszami. Chciałam pójść pod prąd i napisać o jakimś brzydalu. Nie przewidziałam, że kobiety, przynajmniej te, które już czytały książkę, i tak się w nim zakochają.
Była pani plastyczką, księgową, stylistką paznokci, prowadziła własny biznes. W którym momencie pojawiło się pisanie?
W 2014 roku. Miałam wtedy 44 lata i od roku czułam w sercu wielką pustkę, która pojawiła się po śmierci mojego taty. Musiałam wymyślić coś, by tę pustkę wypełnić. Czułam, że w przeciwnym razie moje zrujnowane emocje nie pozwolą mi normalnie żyć. Wymyśliłam więc ”Wędrowców”, czyli ludzi, którzy zaraz po śmierci rodzą się ponownie. Bez wątpienia była to jakaś forma autoterapii, próba zajęcia myśli, ale i pogodzenia się ze stratą.
Udało się?
Tak, pisanie na pewno mi pomogło. A ponieważ włożyłam w nie bardzo dużo serca, czasu i wysiłku, stwierdziłam, że efektu nie mogę zamknąć w szufladzie. Zupełnie nieświadoma tego, co dzieje się na rynku wydawniczym, rozesłałam swoją powieść do wydawnictw. Dostałam aż trzy odpowiedzi. To było jak cud, niesamowite zdarzenie zainicjowane przez tatę - tak to postrzegam. Potem dostałam feedback od czytelników, czyli niewiarygodny zwrot emocji od ludzi, którzy przeczytali moją książkę. Nie ukrywam, że podświadomie na to liczyłam, nie spodziewałam się jednak, że ten ładunek emocjonalny będzie tak pozytywny, silny, rekompensujący wszelkie niedogodności związane z pisaniem.
Do listy pani zawodów dołączył więc kolejny - pisarka. Za co najbardziej lubi pani tę pracę?
Za czytelników. Zwrot emocji od czytelników to dla mnie najlepsza rzecz związana z pisaniem. Nie pieniądze, nie honoraria, nie sprzedaż książek, ale właśnie czytelnik i to, co stało się w jego sercu, w jego umyśle i w jego emocjach, kiedy czytał moją powieść. Dlatego tak bardzo uwielbiam spotkania autorskie. To moment, kiedy mam bezpośredni kontakt z ludźmi, którzy nie dość, że przeczytali moje książki, to jeszcze mają ochotę podzielić się ze mną swoimi odczuciami na ich temat. Gdyby ktoś zaoferował mi możliwość wyboru, że jako pisarka będę dostawać ogromne honoraria, ale nigdy nie przeczytam ani jednej opinii i nie spotkam się z żadnym moim czytelnikiem, albo będę pisać do końca życia za darmo, jednak będę miała odzew od każdej osoby, która sięgnęła po moją książkę, bez wahania wybrałabym tę drugą opcję. Nie ma dla mnie nic cenniejszego niż możliwość wglądu w emocje i uczucia ludzi, którzy sięgnęli po którąś z moich powieści.
Augusta Docher, ”Kryształowe serca”, wydawnictwo Novae Res.