Czarny czwartek był początkiem dramatu wielu ludzi. Fortuny topniały w zastraszającym tempie
Zrozpaczeni inwestorzy próbowali sprzedawać gońcom całe pakiety akcji za grosze, wyparowywały kompletne fortuny, a dziesiątki zdesperowanych bankierów wyskakiwało z okien swoich przestronnych biur na spotkanie śmierci.
Słyszeliście o Amerykańskiej księżniczce? Nie chodzi o nową romantyczną komedię, ale o kobietę z krwi i kości. Gdybyśmy historię jej życia chcieli streścić w jednym zdaniu, przypominać może bajkę. Allene Tew urodziła się w rodzinie pionierów w Jamestown, uciekła z prowincjonalnego miasteczka, zdobyła uznanie amerykańskiego establishmentu i została księżniczką (dosłownie). Na szczęście kobieta doczekała się kompletnej biografii, w której więcej jest szarości niż różu i z bajką, poza tytułem, mało ma wspólnego.
Jedna z najpopularniejszych autorek literatury faktu w Holandii - Annejet van der Zijl - maluje całe tło fascynującej historii życia zapomnianej nieco księżniczki i wystawia rachunek amerykańskiemu snowi. Allene pięciokrotnie została mężatką. Wyrywając się z prowincjonalnego miasteczka była już w ciąży. Po dziesięciu latach okazało się, że ojciec dziecka (a właściwie dzieci, bo miała ich z Todem Hostetterem troje, w tym jedno umarło) bardziej kochał hazard, niż piękną żonę i zostawił rodzinę z długami.
Sekrety Statuy Wolności
Allene przed niesławą uciekła do Nowego Jorku. Ponownie wyszła za mąż. Kiedy jednak bogaty bankier zaczął zbyt mocno przypominać poprzedniego partnera, kobieta zadbała o cichy rozwód we Francji (z dala od amerykańskiej prasy, której bywała już bohaterką) i środki na dalsze dostatnie życie. Wydawało się, że Allene spadła na cztery łapy i zostanie na dłużej w Europie, jednak największy krach gospodarczy zweryfikował jej plany (o czym opowiada poniższy obszerny cytat).
Fragment książki Annejet van der Zijl, "Amerykańska księżniczka. Prawdziwa historia Kopciuszka", wydawnictwa Znak Horyzont:
W dniu, który przeszedł do historii jako Czarny Czwartek, 24 października, kursy akcji gwałtownie spadły, pociągając za sobą wszystko i wszystkich. Zrozpaczeni inwestorzy próbowali sprzedawać gońcom całe pakiety akcji za grosze, wyparowywały kompletne fortuny, a dziesiątki zdesperowanych bankierów wyskakiwało z okien swoich przestronnych biur na spotkanie śmierci.
Przyczyna krachu na giełdzie była w gruncie rzeczy taka sama jak wcześniejszych kryzysów bankowych w historii Wall Street: chciwość i manipulowanie pieniędzmi. Również teraz okazało się, że działania spekulantów, finansistów i instytucji bankowych przez lata sztucznie podbijały ceny akcji. Oferowano akcje za niską zaliczkę; resztę kwoty można było zapłacić później z zysku, który spodziewano się z nich uzyskać. Ponieważ jednak teraz kursy spadały i o zysku nie było mowy, pozostały już tylko długi, a cały system manipulacji zawalił się jak domek z kart.
Amerykańską kolonię w Paryżu ogarnęły strach i zdumienie. Większość ekspariantów wsiadła na pierwszy statek do domu, żeby ratować to, co jeszcze uratować się dało. Jeśli nie mogli już uzyskać gotówki potrzebnej na podróż, próbowali sprzedawać swoje francuskie majątki choćby za bezcen – w efekcie zamieszczając wymowne ogłoszenia w prasie poświęconej nieruchomościom:
Na sprzedaż: tani, piękny, stary chateau, godzina drogi od Paryża; oryginalne boazerie, sześć nowych łazienek. Właściciel zmuszony wracać do Nowego Jorku w środę. Wymagana niezwłoczna płatność gotówką. Gotów sprzedać ze stratą
12 listopada, niecałe trzy tygodnie po Czarnym Czwartku, również Allene zaokrętowała się na statku do Nowego Jorku. W tamtej chwili kursy akcji na Wall Street, a tym samym także jej kapitał, straciły już jedną trzecią wartości. Natychmiast po przybyciu wystawiła na sprzedaż zarówno wspaniałą miejską willę przy Park Avenue, jak i dom letniskowy Birchwood w Locust Valley. W styczniu 1930 roku, kiedy rynek znowu jako tako się uspokoił i wydawało się, że najgorsze minęło, przedsiębiorca z Chicago złożył ofertę na Birchwood, która była dość dobra, by ją zaakceptować. Tym samym z majątku Allene na dobre zniknął dom Ansona i miejsce, w którym przeżyła najszczęśliwsze lata swojego życia.
Mylił się, kto myślał lub żywił nadzieję, że najgorsze ma już za sobą. Zwłaszcza od kwietnia kursy znowu zaczęły spadać. Cała przemysłowa produkcja Stanów Zjednoczonych zmniejszyła się o połowę; jedna czwarta czynnej zawodowo ludności była już bezrobotna. Do tego osiemset amerykańskich banków zbankrutowało. Prawie wszystkie dźwigi budowlane, od niepamiętnych czasów znaczące linię horyzontu Nowego Jorku, zostały zatrzymane, a na rogach ulic pojawili się sprzedawcy jabłek – dawni maklerzy giełdowi w drogich, teraz wytartych płaszczach, próbujący zarobić na życie handlem owocami.
Między ogródkami skalnymi w Central Parku wyrastały zaimprowizowane wioski z drewna i kartonu dla tych, którzy nie mieli już nawet dachu nad głową. A pośrodku tego echoing tomb, rezonującego grobowca, jak Scott Fitzgerald nazwał ogarnięty kryzysem Nowy Jork, stał pusty, dopiero co oddany Empire State Building, najwyższy budynek świata – jakby szydząc z całej megalomanii i pompy, które rzuciły miasto na kolana. (...)
Wreszcie 14 kwietnia 1932 roku kursy na Wall Street sięgnęły dna. Wartość udziałów była teraz o 84 procent niższa niż we wrześniu. Kilka miesięcy później, pewnego dusznego letniego dnia pokojówka hotelu The Pierre przy Sześćdziesiątej Pierwszej Ulicy wyczuła dziwny zapach wydobywający się z pokoju z zawieszką "Nie przeszkadzać" na klamce. Jakiś czas później znaleziono ciało Mortona Coltona Nicholsa, drugiego męża Allene. Odurzył się chloroformem, połknął cyjanek, a następnie się powiesił i od kilku dni był martwy.
Według członka rodziny – prawdopodobnie drugiej żony, z którą od bardzo dawna już nie żył – przyczynę samobójstwa stanowił ciągły ból żołądka. A taki ból chyba rzeczywiście dokuczał Mortonowi Nicholsowi. Po jego śmierci okazało się, że w wyniku krachu nie tylko stracił wszystkie własne pieniądze, lecz także roztrwonił cały majątek rodzinny, łącznie z fortuną kuzynki Ruth Nichols, która jako pierwsza kobieta lotnik – "The Flying Debutante" – zyskała w kraju wielką sławę.