Trwa ładowanie...
fragment
18-12-2013 11:33

Miłość

MiłośćŹródło: Inne
d28nx4e
d28nx4e

Kobiety rozkładają szeroko nogi, a ja sobie śpiewam. Mężczyzn to irytuje, choć wiedzą, że to wszystko dla nich. Starają się odprężyć, lecz móc tylko stać i patrzeć już torturą.A ja się nie odzywam słowem. Jestem spokojna z natury. Kiedy byłam dziewczynką, traktowano to jako przejaw szacunku; kiedy byłam młodą kobietą, uznawano za dyskrecję. Później uważano, że posiadłam mądrość, która przychodzi z wiekiem. Dzisiaj traktuje się milczenie jako dziwactwo, a większość ludzi mojej rasy zapomniała, jak wiele można dać do zrozumienia przez wstrzemięźliwość w mowie. Teraz języki młócą same bez zbytniego udziału mózgu. A ja przecież potrafiłam prowadzić normalną rozmowę i kiedy zachodziła potrzeba, umiałam argumentować z siłą zdolną poskromić przyrodzenie albo i nóż. Ale już nie teraz, bo począwszy od lat siedemdziesiątych, kiedy kobiety zaczęły siadać okrakiem na krzesłach i tańczyć w telewizji z wypiętym kroczem, kiedy wszystkie pisma zaczęły pokazywać damskie tyłki i wnętrza ud, jakby tylko to się liczyło w
kobiecie… cóż, wtedy zamilkłam zupełnie.

Zanim kobiety zgodziły się publicznie rozkładać nogi, były jeszcze sekrety - niektóre do zachowania, inne do powtarzania. A teraz? Nic. Odkąd bezwstyd jest nakazem dnia, ja sobie śpiewam. Słowa tańczą mi w głowie do wtóru melodii na wargach. Ludzie przychodzący tu na langustę albo po prostu dla zabicia czasu nigdy nie zauważają, że tylko oni mówią. Nic im to nie przeszkadza. Ja jestem tłem, muzyką, taką jaka się rozlega na filmie, kiedy kochankowie spotykają się po raz pierwszy albo kiedy mąż kroczy samotnie wzdłuż plaży, zastanawiając się, czy nikt nie widział, jak robił tę brzydką rzecz, której niemógł się oprzeć. Moje śpiewanie dodaje ludziom odwagi; wprowadza ich w klimat uczuciowy, w jakim Mildred Pierce postanowiła iść za córkę do więzienia.

Myślę, że to moje podśpiewywanie, chociaż takie cichutkie, ma podobny efekt. Tak jak "Mood Indigo" unoszące się na falach może zmienić nasz styl pływania albo utwierdzić nas w zwodniczym przekonaniu, że nie zawiedzie nas rozsądek ani, szczęście. Więc czemu by nie wypłynąć trochę dalej, jeszcze trochę dalej? Co tam głębia! Kryje się gdzieś w dole i nie ma nic wspólnego z diademami na czole kobiet ani klawiszami fortepianu, czyż nie? Oczywiście nie przypisuję sobie takiej mocy. Śpiewam półgłosem, głównie dla siebie, jak przystało starej kobiecie, którą wprawia w zakłopotanie świat - to taki jej sposób wyrażania sprzeciwu wobec obrotu spraw w naszym stuleciu. W którym wszystko jest wiadome, a nic nie rozumiane. Może zawsze tak było, ale dopiero jakieś trzydzieści lat temu uderzyło mnie, że styl nadają prostytutki, podziwiane za uczciwość; a może za powodzenie. W końcu kobiety lat dziewięćdziesiątych, które siadają okrakiemna krześle lub tańczą półnago w telewizji, nie różnią się tak bardzo od szacownych kobiet
mieszkających tutaj. Jest to nadmorski rejon, parny i nabożny, gdzie kobiety lekkomyślne nie afiszują się kusymi szortami, stringami czy pozowaniem do kamery. Ale i teraz, i wtedy, w przyzwoitej bieliźnie czy bez bielizny, kobiety rozwiązłe nigdy nie potrafiły ukryć niewinności - nadziei małej kici, że oto nadchodzi książę. Szczególnie te wulgarne, ze swoimi mojkami i rynsztokowym językiem, albo te ostentacyjne, w kabrioletach i z torebką nadzianą narkotykami. Nawet te noszące blizny jak medale i pończochy zrolowane do kostek, nawet one nie potrafią ukryć słodkiej dziewczynki, małej pieszczoszki tatusia, skulonej gdzieś w środku, za żebrami, dajmy na to, czy pod sercem. Oczywiście każda ma jakąś rozczulającą historyjkę: za dużo uwagi, brak uwagi, niewłaściwy rodzaj uwagi. Niektóre opowiadają o tatusiach potworach czy wiarołomnych mężczyznach, wrednych mamusiach czy przyjaciółkach, które je zawiodły. W każdej historii jest jakiś potwór, który sprawił, że stały się twarde, a nie dzielne, więc rozkładają nogi,
zamiast otworzyć serce, pod którym się kuli ten słodki bobas.

Czasami rana jest tak głęboka, że nie wystarcza historyjka o tym, jaka ja nieszczęśliwa. Wówczas jedynym tłumaczeniem, do którego można się odwołać, które przynosi ulgęw narastającym, przygniatającym szaleństwie, w nienawiści, jaką jedna kobieta żywi do drugiej, jaką zatruwa własne dzieci, pozostaje zewnętrzna siła nieczysta. W GórnejPlaży, skąd ja pochodzę, ludzie opowiadali sobie o istotach zwanych policyjnymi łbami - wrednych stworach z ociekającymi brodami i w szerokoskrzydłych kapeluszach -które wynurzały się raptem z oceanu, żeby pochwycić rozwiązłą kobietę lub niesforne dziecko. Moja mamusia wiedziała o nich już jako dziewczynka, kiedy ludzie śnili jeszczena jawie. Stwory te przyczaiły się na jakiś czas, by pojawić się znowu, w jeszcze większych kapeluszach, w latach czterdziestych, kiedy to wydarzyło się kilka wypadkówz rodzaju:
"A widzisz, nie mówiłam ci?"
Jak historia tej kobiety, która jednego dnia gziła się na plaży z mężem sąsiadki, a następnego dostała w fabryce konserw udaru, z nożem do oprawiania krabów zaciśniętym w dłoni. A miała wszystkiego dwadzieścia dziewięć lat. Innej kobiecie - ta żyła sobie w Silk i nie zadawała się z mieszkańcami Górnej Plaży - otóż tej kobiecie żółwie morskie wykopały w nocy tytuł własności, który poprzedniego wieczoru, z latarką w ręce, zagrzebała na plaży swego teścia. Ta nieszczęsna synowa złamała sobie nadgarstek, ukrywając skradziony dokumentprzed wiatrami i Ku-Klux-Klanem. Nikt oczywiście nie mógł zaświadczyć, że policyjne łby pojawiły się zwabione przez haniebne poczynania tych występnych kobiet, ale ja wiem, że te stwory tam były, i wiem, jak wyglądały, bo widziałam je już w 1942 roku, kiedy dwa nieusłuchane bachory wypłynęły za liny wytyczające kąpielisko i utonęły. Kiedy tylko zniknęły pod wodą, nad głowami lamentującej matki i kilku oniemiałych piknikowiczów pojawiły się burzowe chmury, które w mgnieniu oka
uformowały się w profile o rozdziawionych gębach i w szerokoskrzydłych kapeluszach na głowach. Niektórzy ludzie słyszeli pomruk burzy,ale ja przysięgam, że słyszałam chichot tryumfu. Od tej pory przez całe lata pięćdziesiąte policyjne łby bujały na falach albo unosiły się nad plażą, czekając, którego dnia by tu uderzyć o zachodzie słońca (rozumiecie, kiedy najgoręcej wzbierają żądze, żółwie napastują gniazda, a niebacznych rodziców ogarnia senność). Złe siły, tak jak my, są oczywiście najbardziej zgłodniałe w porze kolacji.

d28nx4e

Ale policyjne łby lubiły żerować także nocą, szczególnie kiedy hotel był pełen gości oczadziałych muzyką taneczną i słonym powietrzem albo wabionych przez fale w świetle gwiazd. Działo się to w czasach, kiedy hotel i kurort Coseya były najlepszym i najbardziej znanym ośrodkiem wakacyjnym dla czarnych urlopowiczów na Wschodnim Wybrzeżu. Przyjeżdżali tu wszyscy: Lil Green, Fatha Hines, I-Bone Walker, Jimmy Lunceford, The Drops of Joy; nie mogli się tu wprost dopchać goście z miejsc tak odległych jak Michigan czy Nowy Jork. Zatoka Sooker roiła się od świeżo upieczonych poruczniczków i matek tuż po połogu, od młodych nauczycielek, kamieniczników, lekarzy i biznesmenów. Na całym terenie szkraby jeździły patataj na kolanach ojców i zagrzebywały wujów po szyję w piachu. Mężczyźni i kobiety grali w krokieta i tworzyli drużyny baseballowe, którychzawodnicy po celnym uderzeniu kończyli bieg w wodzie. Babcie pilnowały termosów z białymi uchwytami i koszyków pełnych sałatki z krabów, szynki, kurcząt, bułeczekdrożdżowych
i placków o cytrynowym zapachu, mniam, mniam. Aż ni z tego, ni z owego, w 1958 roku, bezceremonialnie jak ludzie szeryfa goniący zbiegłego kryminalistę,policyjne łby uderzyły w biały ranek. Przed śniadaniem utopił się klarnecista z dopiero co poślubioną żoną. Fale wyrzuciły na brzeg dętkę, na której wypłynęli, ciągnącą za sobąkłaki włosów z brody, oblepione łuskami. Szeptano po kątach, zachodząc w głowę, czy panna młoda nie puściła się przypadkiem z jakimś innym mężczyzną w czasie podróży poślubnej, ale dane były mętne. Fakt, że okazji do tego jej nie brakowało. W kurorcie Coseya przypadało więcej przystojnych wolnych mężczyzn na metr kwadratowy niżw jakimkolwiek innym miejscu, może z wyjątkiem Atlanty albo Chicago. Zjeżdżali tu częściowo dla muzyki, ale bardziej żeby potańczyć nad morzem z młodymi kobietami.Kiedy para topielców została rozdzielona, a ich ciała odtransportowane do różnych zakładów pogrzebowych, wydawałoby się, że zdrożne kobiety i niesforne dzieci nie będąpotrzebowały dalszych ostrzeżeń, bo
wiedzą już, że nie ma żartów - policyjne łby, szybkie jak błyskawice, uderzają dniem i nocą spośród fal, żeby pokarać rozpasaną kobietę lub pochłonąć krnąbrne dziecko. Ale ulotniły się jak kieszonkowcy z kolejki po zapomogę, dopiero kiedy kurort podupadł.

Pamięta je pewnie jeszcze kilka osóbzastawiających w przybrzeżnych zatoczkach pułapki na kraby, ale teraz, kiedy nie ma już wielkich orkiestr ani nowożeńców, zniknęły łódki, piknikowicze i kąpiący się, kiedyzatoka Sooker zamieniła się w zbiorowisko śmieci wyrzucanych przez ocean, a Górna Plaża znalazła się pod wodą, teraz nikt już nie musi ani nie chce pamiętać wielkich kapeluszy ani łusek w brodach. Przecież to już blisko czterdzieści lat; kobiety Coseya usunęły się z widoku publicznego, a ja drżę o nie niemal co dzień. Oprócz mojego domku i kilku chat rybackich cała Górna Plaża znajduje się sześć metrów pod wodą; ostała się jednak hotelowa część kurortu Coseya. Trzyma się na słowo honoru. Wygląda, jakby stanęła dęba, opędzając się od huraganów i bezustannie miecionego wiatrem piasku. Niesamowite, jak ocean potrafi odmienić puste zabudowania. Na stopniach można znaleźć najpiękniejsze muszle, jak rozsypane płatki czy kamee noszone do niedzielnej sukni, i człowiek zachodzi w głowę, jakim cudem się tam
dostały, tak daleko od oceanu. Kupki piasku w kątach werandy i między słupkami balustrady są bielsze niż plaża i bardziej miałkie niż dwukrotnie przesiewana mąka. Koło altany wybujała po pas naparstnica i rozpleniły się róże, które normalnie nie znoszą naszej gleby, bardziej kolczaste niż jeżyny, z pąkami buraczanego koloru utrzymującymi się całe tygodnie. Boczne deskowanie hotelu wygląda jak posrebrzane, z farbą łuszczącą się niczym polewa niepolerowanego imbryczka do herbaty.

Masywne podwójne drzwi są zawarte na kłódkę. Dotąd jeszcze nie stłuczono ich szklanych szybek. Nikt nie mógł się widać na to zdobyć, bo lustrzane tafle odbijają zarówno twoją twarz, jak widok za plecami: pola szczypioru obrzeżającego połyskliwą plażę, niebo jak z filmu i ocean, który cię pożąda bardziej niż czegokolwiek. Ale mniejsza o zewnętrzne oznaki opuszczenia; jeśli zajrzysz do środka, hotel zdaje ci się nadal obiecywać upojenie i towarzystwo wszystkich najbliższych przyjaciół. No i muzykę. Skrzypnięcie okiennicy brzmi jak zachłyśnięcie się trąbki, klawisze fortepianu drżą półnutą pod smaganiem wiatru, tak że zapominasz o niesprawiedliwości, która dotknęła paraliżem te sale, te zamknięte pokoje.Pogoda jest u nas na ogół łagodna, z osobliwym światłem. Blade ranki płowieją w białe południa, po czym koło trzeciej kolory robią się tak wściekłe, że ogarnia cię trwoga.Walczą ze sobą o lepsze nefrytowe i szafirowe fale, wzbijając dosyć piany, by prać w niej bieliznę pościelową. Wieczorem niebo zachowuje się
tak, jakby było z innej planety - planety, na której nie obowiązują żadne reguły, na której niebo, gdy zechce, może się zrobić renklodowe, a chmury czerwone jak maki. Plaża wygląda jak z cukru, z którym się skojarzyła Hiszpanom, kiedy ją pierwszy raz zobaczyli. Sucra - nazwali ją, co miejscowi biali zaklepali później na wieki wieków przekręcone na Sooker. Ludzie nie mieli nigdy dosyć naszej pogody, z wyjątkiem dni, gdy na plażę docierał fetor z fabryki konserw. Goście doświadczali wtedy tego, co mieszkańcy Górnej Plaży mieli na co dzień; szeptali wówczas, że to dlatego pan Cosey wyprowadził swoją rodzinę z hotelu do wielkiego domostwa, które wybudował na Monarch Street.

W rzeczywistości zapach ryb nie był czymś tak nieznośnym w naszych stronach; jak smród bagien i wygódek dostarczał tylko nowych doznań zmysłom. Dopiero w latach sześćdziesiątych urósł do rozmiarów problemu, gdy kobiety nowej generacji zaczęły się uskarżać, że rujnuje im toalety, apetyt i całą romantykę tego miejsca. Było to jakoś w czasie, kiedy świat uznał, że perfumy są jedynym zapachem, do którego został stworzony nos. Pamiętam, jak Vida uspokajała przyjaciółeczkę sławnego piosenkarza, która się awanturowała, że jej befsztyk zalatuje małżami. Oburzyło mnie to, bo nigdy nie pozwalałam sobie na najmniejsze uchybienie w kuchni. Pan Cosey opowiadał później ludziom, że to mu popsuło interesy, że biali go wystawili do wiatru, zachęcając do kupna wielkich połaci wybrzeża, bo bliskie sąsiedztwo fabryki konserw czyniło teren nierentownym. Smród fabryki zamienił jego kurort w pośmiewisko. Ja jednak wiem, że fetor spowijający Górną Plażę docierał do zatoki Sooker raz, najwyżej dwa razy w miesiącu, i to nigdy między
grudniem a kwietniem, kiedy pułapki na kraby były puste i fabryka nie pracowała. Nie. Mógł ludziom opowiadać, co chciał, ale ja wiem, że co innego zrujnowało kurort. May twierdziła, że to wolność. Stawała na głowie, żeby utrzymać hotel, kiedy teść przestał się nim interesować, i była przekonana, że jej rodzinę rujnuje ruch praw obywatelskich.

d28nx4e
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28nx4e

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj