Wsłuchuję się w siebie, nie w czas i rzeczywistość wokół mnie – mówi Aleksandra Marinina , rosyjska autorka poczytnych kryminałów.
Aleksandra Marinina uchwyciła w swoich książkach szybko zmieniające się realia dwóch ostatnich dekad. W latach 90. w jej bohaterce – Anastazji Kamieńskiej, czytelniczki rozpoznawały siebie, swoje problemy i kompleksy. Później Marinina wymyśliła nowego bohatera – Igora Doroszyna, intelektualistę z posterunku milicji. Na progu nowego dziesięciolecia po dwóch latach milczenia wydała sagę rodzinną Wieczność patrzy na nas, której akcja zaczyna się w latach 50.
Czy rozstała się pani ze starymi bohaterami? Nowe czasy – nowe postacie?
* Aleksandra Marinina*: Nie, nie wiem, co będzie dalej. Nie podjęłam jeszcze decyzji, czy wrócę do moich bohaterów czy nie. Po prostu chciałam napisać nową powieść z innymi uczestnikami. Wszystko zależy od nastroju. Oglądałam film „Leon zawodowiec” i pomyślałam sobie: fajna ta historia o przyjaźni kilera w średnim wieku i dziewczynki. I wymyśliłam, że może ciekawe byłoby też przyjrzenie się, jak mogą się układać stosunki pomiędzy starszą kobietą, która z niejednego pieca chleb jadła, i „odjechanego” narkomana. Z tych rozmyślań wyłonił się pomysł na nową książkę.
Słyszałem, że Janusz Wiśniewski jeździł na cmentarz, na grób zmarłej znajomej, aby poczuć tragizm sytuacji. Podobno było mu to potrzebne do książki. Potrzebuje pani tego rodzaju inspiracji?
* Aleksandra Marinina*: Mnie wystarcza własna fantazja. Nie potrzebuję takiego wzmocnienia. Kobiety zawsze więcej grają niż mężczyźni. Mają potrzebę uzewnętrzniania emocji w sposób teatralny. Są wręcz urodzonymi aktorkami teatralnymi. Wszystkie jesteśmy w stanie nazmyślać, potem uwierzyć w to kłamstwo i pokazywać związane z nim emocje. Kobiecie łatwiej jest utożsamić się z jakąś inną postacią, po prostu zamknąć oczy i wyobrazić sobie siebie w skórze kogoś innego.
Konstanstin Milczin
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.