Mieli wszystko. Dlaczego ogarnął ich szał zabijania?
W najnowszej powieści Stephena Kinga "Outsider" głównym podejrzanym o okrutne morderstwo jest człowiek, po którym nikt się tego nie spodziewał. To tylko fikcja literacka, ale trzy poniższe historie dowodzą, że pieniądze na koncie, dobra opinia, poukładane życie i kariera to zbyt mało, by powstrzymać psychopatów przed popełnieniem bezwzględnych zbrodni.
Terry Maitland to jeden z bardziej szanowanych mieszkańców Flint City. Nauczyciel angielskiego, znany wszystkim trener juniorskiej drużyny bejsbolu, mąż, ojciec dwóch uroczych dziewczynek. Zabija 11-letniego chłopca w wyjątkowo brutalny sposób, zostawiając pełno śladów biologicznych i pokazując swoją twarz licznym świadkom. King bynajmniej nie odpłynął, prezentując taki przypadek. Zamożnym, a także znanym i szanowanym ludziom być może łatwiej jest się wybronić, ale popełniają oni takie same błędy co zabójcy z nizin społecznych. Wysokie IQ nie gwarantuje bezkarności.
Wyobraźcie sobie mężczyznę o bardzo wysokim, wynoszącym 170 punktów ilorazie inteligencji. W wieku zaledwie 16 lat dostaje się on na Harvard, gdzie zaczyna studiować matematykę. Radzi tam sobie z zadaniami, które sprawiają problem nawet profesorom. Gdy broni pracy doktorskiej, jego promotor przyznaje, że by ją zrozumieć, musi podjąć spory wysiłek. Później mężczyzna zostaje wykładowcą na Uniwersytecie w Berkley. Jeśli dodamy do tego przystojną twarz i eleganckie garnitury, otrzymamy kogoś co najmniej intrygującego. Co prawda matematyk czasem zachowuje się dziwnie, mówi pod nosem i nie jest zbyt towarzyski, ale ludzie składają to na karb lekkiego dziwactwa osoby wyjątkowo inteligentnej i nie widzą w tym nic groźnego.
ZOBACZ TEŻ: występ w ekranizacji powieści Kinga był torturą. Aktorka ujawniła kulisy
Mowa o posiadającym polskie korzenie terroryście Tedzie Kaczynskim (na zdjęciu poniżej), który został aresztowany w roku 1996 jako tak zwany "Unabomber". Wysyłał on wybuchowe przesyłki do profesorów, prezesa United Airlines czy właścicieli sklepów komputerowych. Występował przeciwko rozwojowi technologicznemu, działając przez prawie dwie dekady (od roku 1978 do 1995). IQ 170 pozwoliło mu ukrywać swoją tożsamość bardzo długo, ale nie uczyniło go nieuchwytnym. Brat terrorysty połączył jego poglądy z tym, co mówiono o "Unabomberze", dzięki czemu mężczyznę skazano na karę dożywotniego więzienia.
Ted Kaczynski stał się jak wielu morderców (łącznie w jego zamachach zginęły trzy osoby) inspiracją dla twórców pop kultury. Netflix wyprodukował 8-odcinkowy serial "Manhunt: Unabomber", a o terroryście śpiewał między innymi Eminem. Można też przeczytać manifest Kaczynskiego, który został przetłumaczony na język polski i wydany. Pytanie tylko, czy po to by poznać jego poglądy, czy raczej by przeanalizować studium szaleństwa?
Sprawa słynnej rękawiczki
Życie O.J. Simpsona (na zdjęciu poniżej) mogłoby się wydawać prawdziwym american dream. Choć jego rodzice się rozwiedli, a jako nastolatek należał do gangu, potem było już tylko lepiej. W futbolu odnosił sukcesy aż do zakończenia kariery w roku 1978. Ludzie dosłownie go uwielbiali. Zagrał też w ponad 20 filmach, w tym między innymi trzech częściach "Nagiej broni".
Jak to się stało, że mając sławę, pieniądze i uwielbienie tłumów doprowadził do tego, że został bohaterem tak zwanego procesu stulecia? Otóż O.J. Simpson, podobnie jak bohater opisywany przez Stephena Kinga, nie uważał w kwestii śladów. 12 czerwca 1994 r. miał zabić swoją byłą żonę Nicol Brown i jej znajomego kelnera przed domem kobiety. Na miejscu zbrodni znaleziono skórzaną rękawiczkę najprawdopodobniej należącą do nożownika. Na Fordzie Bronco, którym jeździł były futbolista, odkryto ślady krwi, a w jego ogrodzie – rękawiczkę numer dwa. Alibi mężczyzny uznano za niewystarczające, miał także ranę na ręku, która mogła powstać w trakcie ataku. Mimo tak, wydawać by się mogło, obciążających dowodów, po 9 miesiącach procesu Simpson został uniewinniony.
Słynna rękawiczka znaleziona na miejscu zbrodni okazała się za mała na rosłego sportowca – nawiązuje do niej z resztą King w "Outsiderze", cytując słowa obrońcy: "Jeśli rękawiczka nie wchodzi, skazać się nie godzi" (w oryginale: "If it doesn’t fit, you must acquit").
Morderstwo Nicol Brown nigdy nie zostało wyjaśnione, ale można uznać, że w pewnym stopniu sprawiedliwości stało się zadość. Były futbolista został skazany za całkiem inną sprawę – otrzymał wyrok 33 lat więzienia za napad z bronią w ręku. Pozostaje tylko jedno pytanie, czy pierwszej żonie O.J. Simpsona, która po ich rozwodzie utonęła w basenie, ktoś także nie "pomógł" pożegnać się z życiem.
Sprawa Simpsona także została podchwycona prze Netlfliksa i pokazana w serialu dokumentalnym. Podejrzany chciał również wydać książkę na temat procesu, co zostało wstrzymane przez rodzinę zmarłej. Znajdował się w niej ponoć rozdział będący swojego rodzaju przyznaniem się do winy – mężczyzna opisuje tam, jak w rzeczywistości dokonałby morderstwa, o które był oskarżony.
Nieostrożność milionera
Gdyby Robert Durst nie zdecydował się poćwiartować swojego sąsiada, mógłby żyć w spokoju, nie kalając się pracą do końca swoich dni. Wszystko dlatego, że wywodził się z niezwykle zamożnej rodziny – jego ojciec jako właściciel The Durst Organization, firmy deweloperskiej, dorobił się fortuny.
Robert w dzieciństwie przeżył jednak gigantyczną traumę. Widział jak w nocy matka rzuca się z dachu, miał też fatalne relacje z ojcem i jego życie nie ułożyło się jak przystało na spadkobiercę fortuny. Zamieszany był w kilka morderstw, zostawiając sporo śladów i nie dbając o alibi. Pieniądze przez dekady pozwalały mu uniknąć kary, ostatecznie przyznał się do popełnionych zbrodni… w toalecie. Podczas nagrywania poświęconego mu dokumentu HBO.
Pierwszą osobą, którą najprawdopodobniej zabił Durst, była jego żona Kathie McCormack. W związku pary pojawiała się wcześniej przemoc, kobieta zwierzała się z tego znajomym. Gdy zniknęła w styczniu 1982 r., Durst opowiadał, że po prostu wsiadła do pociągu, który zawiózł ją do Nowego Jorku, gdzie na poniedziałek miała zaplanowane zajęcia na uczelni. Mężczyzna twierdził, że w nocy dzwonił do niej z budki telefonicznej i była widziana przez portiera, gdy wchodziła do ich nowojorskiego mieszkania. Nie było to jednak żadne alibi – Robert Durst mówił rzeczy, które nie miały potwierdzenia w rzeczywistości. Rodzina i bliscy Kathie byli od początku przekonani, że kobieta nie żyje, a za zbrodnią stoi jej mąż.
Wtedy mu się upiekło, ale Durst (na zdjęciu) całkowicie stracił panowanie nad sobą i przestał się pilnować, gdy w 2001 r. zamordował sąsiada, Morrisa Blacka. Milioner, podając się za kobietę, ukrywał się wtedy w Teksasie, obawiając się, że jego zbrodnia sprzed lat wyjdzie na jaw. Policja szybko odkryła, że za poćwiartowanie Blacka odpowiada nie kto inny, jak ekscentryczny bogacz (w jego aucie znaleziono piłę i dwa pistolety!). Mężczyźnie udało się uciec, po czym dał się przyłapać jak dziecko – na kradzieży kanapki z kurczakiem w supermarkecie. Ława przysięgłych uznała go za niewinnego – zeznał, że sąsiada zabił w obronie własnej, a broń sama wypaliła. To, że pokroił Blacka, nie miało znaczenia, nie za to był sądzony.
Jak się okazuje, przy milionerze nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Także jego wieloletnią przyjaciółkę Susan Berman w 2000 r. spotkał los rodem z mafijnych filmów – morderca strzelił jej w tył głowy, gdy przebywała w swoim mieszkaniu w Kalifornii. Ktoś mógłby uznać, że to egzekucja – kobieta była w trakcie pisania książki, jej ojciec działał w mafii, zatem wielu ludzi mogło się bać ujawnienia swoich sekretów. Wiele wskazuje na to, że Durst najwyraźniej także myślał, że Susan nie należy do dyskretnych. Znów niespecjalne wykazał się sprytem – wysłał na policję donos o zwłokach w domu w Beverly Hills. Bardzo podobnym charakterem pisma kreślił wcześniej listy do Susan. Trzeba było jednak nieostrożnego toaletowego wyznania, aby połączyć staruszka z Aspergerem z tą zbrodnią. Ostatecznie został aresztowany w 2015 r., a kilka miesięcy temu rozpoczął się wreszcie jego proces.
Ludzi o z pozoru poukładanym życiu i morderczych zapędach wyliczać można długo. W 2013 r. opinią publiczną wstrząsnęło wydarzenie, do którego doszło w domu sportowca Oscara Pistoriusa. Zastrzelił on własną dziewczynę, modelkę Reevę Steenkamp. O przypadku nie mogło być mowy – kobieta została trafiona aż czterokrotnie, przed morderstwem z domu dochodziły odgłosy kłótni, w budynku znaleziono też zakrwawiony kij do krykieta. Niespełna rok temu wszyscy przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy duński przedsiębiorca i wynalazca Peter Madsen zamordował szwedzką dziennikarkę Kim Wall. Nie bez przyczyny internauci często powtarzali opinię, że historia ta jest gotowym scenariuszem na film. Kto bowiem zmienia co chwilę wersje wydarzeń, by ostatecznie przyznać się do rozczłonkowania zwłok kobiety (zmarłej ponoć w wyniku wypadku).
Trener T. z Kingowskiego "Outsidera" po dokonaniu zbrodni prezentuje mieszkańcom Flint City swoje zakrwawione ubranie i rozkwaszony nos. Kilka osób widzi go w sąsiedztwie miejsca zbrodni, jedna z kobiet dostrzega nawet, jak rozmawia on ze swoją ofiarą i wsiada z nią do auta. Nieprawdopodobne? Jak widać, zostawianie śladów i brak logiki w działaniach, to domena także morderców z "wyższych sfer".
Tekst pochodzi z portalu Niestatystyczny.pl
Czytasz książki i lubisz wiedzieć o nich więcej? Przeczytaj artykuł "Lista najlepiej sprzedających się książek wszech czasów".