Michel Houellebecq: ''Władza przyzwyczaiła Francuzów do ataków terrorystycznych''
- Żadna siła, nawet strach, nie jest silniejsza od przyzwyczajenia – pisze na łamach New York Timesa Michel Houellebecq, który uważa, że nieudolny rząd przyzwyczaja Francuzów do ataków terrorystycznych.
- Żadna siła, nawet strach, nie jest silniejsza od przyzwyczajenia – pisze na łamach New York Timesa słynny pisarz Michel Houellebecq ( "Poszerzenie pola walki" ,* "Cząski elementarne" , "Platforma" , "Mapa i terytorium" , * "Możliwość wyspy" ,* "Uległość" ), który uważa, że nieudolny rząd przyzwyczaja Francuzów do ataków terrorystycznych.*
Houellebecq pisze, że po styczniowym ataku na paryską redakcję Charlie Hebdo (12 zabitych i 11 rannych), przez dwa dni był przyklejony do ekranu telewizora i śledził nadawane wiadomości. Z kolei po atakach terrorystycznych z piątku 13 listopada (130 ofiar) praktycznie nie włączał telewizora. - Po prostu zadzwoniłem do znajomych (jest ich całkiem sporo), którzy mieszkają w okolicy zaatakowanych miejsc. Człowiek się przyzwyczaja do ataków – kwituje pisarz.
Jako przykład z przeszłości Houellebecq przywołuje rok 1986, w którym doszło do serii zamachów bombowych w różnych miejscach publicznych w Paryżu. - Myślę, że za atakami stał Hezbollah. Trwały one kilka dni, a może tydzień, nie pamiętam dokładnie. Za to doskonale pamiętam atmosferę, jaka panowała w metrze w następnym tygodniu po atakach. Cisza w podziemnych korytarzach była absolutna, a pasażerowie wymieniali nieufne spojrzenia. Tak było przez pierwszy tydzień, a później wszystko wróciło do normy – przypomina Houellebecq. Mimo że w tamtym czasie wizja kolejnego wybuchu tkwiła w umysłach paryżan, to została zepchnięta na dalszy plan. - Człowiek się przyzwyczaja do ataków terrorystycznych – powtarza Houellebecq.
Pisarz uważa, że działania władz z prezydentem („mało istotnym oportunistą”), premierem („wrodzonym kretynem”) i „gwiazdami opozycji” na czele, zostaną kiedyś poddane weryfikacji. Jego zdaniem władza jest odpowiedzialna za nieudolne próby przeciwstawiania się terrorystom i za dopuszczanie do zaistnienia sytuacji, w których giną dziesiątki Francuzów.
- Kto osłabiał policję, która znalazła się na krawędzi i była prawie niezdolna do wykonywania swoich obowiązków? Kto od lat wwiercał w nasze głowy pogląd, że granice kraju są staromodnym nonsensem, znakiem paskudnego i zjełczałego nacjonalizmu? Którzy przywódcy uwikłali Francję w absurdalne i kosztowne operacje, których głównym efektem było pogrążenie w chaosie Iraku i Libii? Ci sami przywódcy, którzy do niedawna chcieli zrobić to samo w Syrii? - pyta retorycznie Houellebecq.
Jego zdaniem rząd Francji przez ostatnie 10 (a nawet 20 czy 30) lat nie potrafił wykonać swojej podstawowej misji, czyli zapewnić bezpieczeństwa obywatelom. - Można mnożyć przykłady wskazujące na przerwę, a teraz przepaść, jaka dzieli ludność od wybranych reprezentantów. Kompromitacja wszystkich partii jest nie tyle ogromna, co legitymizowana. Wydaje mi się, że jedynym dostępnym dla nas rozwiązaniem jest stopniowe przesuwanie się w kierunku jedynej postaci prawdziwej demokracji: to znaczy demokracji bezpośredniej. Tylko takie działanie może bowiem w obecnych warunkach ocalić Francuzów.