Michał Koterski o starciu z gangsterami. Nagle padł na kolana i zaczął się modlić
Aktor przez lata zmagał się z uzależnieniami od alkoholu i narkotyków. Prowadziło to Michała Koterskiego do kontaktów z szemranym towarzystwem. W swojej książce przyznał, że zadarł z gangsterami.
Michał Koterski zasłynął rolami w filmach swojego ojca, reżysera "Ajlawlu", "Dnia świra" czy "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". W ostatnim czasie można było oglądać go w roli Edwarda Gierka w filmie "Gierek". Jednak zanim młody Koterski zyskał szacunek branży filmowej był pocieszną "maskotką", bawidamkiem, który nie stronił od używek.
Po latach aktor przyznał, że zatracił się w uzależnieniach. Opamiętanie przyszło w momencie religijnego nawrócenia. Teraz o najgorszym okresie swojego życia Michał Koterski opowiedział Beacie Nowickiej, która spisała ich rozmowę w książce "To już moje ostatnie życie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Michał Koterski: "Jestem osobą wierzącą i nie jestem za swingowaniem"
Za uprzejmością wydawnictwa Znak publikujemy fragment wspomnień Michała Koterskiego:
"Mnie też przed oczami przeleciał taki film, przeświadczenie, że jak się dzisiaj nie zatrzymam, to już nigdy w życiu nie powtórzy się taka szansa. Umrę tu samotnie. Zaćpam się, zapiję, zachleję na śmierć. To będzie mój koniec.
Posmakowałem życia rodzinnego i zrozumiałem, jakie jest piękne. A równocześnie nie byłem zdolny, żeby coś takiego stworzyć, bo ciągle sam siebie oszukiwałem, żyłem w szponach obłędu, narkotycznej obsesji. Dotarło do mnie, że przez ostatnie tygodnie myślałem wyłącznie o tym, żeby wyjść z domu i się naćpać. Nie mogłem się z tego wyzwolić. To było straszne uczucie.
Nie wiem, co się stało, ale w pewnym momencie padłem na kolana. Zawsze jak trwoga, to do Boga. Ileż razy wcześniej robiłem to samo. Kiedy gangsterzy mi grozili, na kolanach błagałem: "Panie Boże, proszę Cię, niech oni mnie nie zabiją gdzieś tam za rogiem. Już nigdy więcej nie będę robił takich rzeczy, tylko Cię proszę, pomóż mi". Nawaliłem w pracy, też się modliłem: "Proszę Cię, żeby to nie wyszło na jaw. Już nigdy czegoś takiego nie zrobię". Kiedy było mi wstyd, że tyle razy okłamałem Pana Boga, przerzucałem się na Matkę Boską: "Matko Boska, tym razem już naprawdę się opamiętam, tylko niech się nie dowiedzą, że znowu się naćpałem". Jak było mi głupio, że tyle razy oszukałem Matkę Boską, zwracałem się do Jezusa. W końcu wszystkich okłamałem setki razy.
Ojciec mi kiedyś powiedział, że impulsem do napisania scenariusza "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" była dla niego słynna opowieść o tym, jak pewien człowiek we śnie szedł brzegiem morza z Panem Bogiem, oglądając na ekranie nieba swoją przeszłość. Po każdym z minionych dni zostawały na piasku dwa ślady – jego i Boga. Czasem jednak, w najcięższych dniach swojego życia, widział tylko jeden odciśnięty ślad.
Zapytał: "Panie Boże, przyrzekłeś być zawsze ze mną. Czemu zatem zostawiłeś mnie samego wtedy, gdy było mi tak ciężko?". A Bóg odrzekł: "Wiesz, synu, że cię kocham i nigdy cię nie opuściłem. W te dni, gdy widziałeś tylko jeden ślad, niosłem ciebie na moich ramionach". Dotarło do mnie, że Bóg rzeczywiście był przy mnie całe życie. Wiele razy mnie ratował. Przeleciały mi przed oczami wszystkie najtrudniejsze momenty, kiedy gangsterzy mnie gonili i tak dalej. Nie wdałem się w kryminalne afery, nie poszedłem do więzienia, nie zaćpałem na śmierć".