Trwa ładowanie...
fragment
09-02-2013 14:00

Michał Jakiśtam

Michał JakiśtamŹródło: Inne
d1lcimm
d1lcimm

Walizka nie chciała się dopiąć.
Edyta wstała z klęczek i z impetem na niej usiadła. Pomogło.
„A więc to by było na tyle. Jestem spakowana. Zaraz, zaraz! Czy ja wzięłam ten sweter w paski?”.
Nie mogła sobie tego przypomnieć, więc po raz kolejny rozpięła zamki. Sweter, złożony w idealną kostkę, leżał na samym wierzchu.
„Nie biorę go”.
Ostrożnie, żeby się nie rozwinął, odniosła sweter do komody.
„Po co chciałam go zabrać, skoro go nie lubię? Owszem, jest ładny, ale przecież gryzie. A walizka musi się zapinać bez problemu, bo ojciec na pewno sprawdzi”.
Wyjeżdżała do Warszawy, do cioci, a raczej do wujostwa. Miała tam chodzić do trzeciej klasy gimnazjum, a potem… to się jeszcze okaże, co będzie potem. Rok był dla Edyty takim samym odcinkiem czasu jak sześćdziesiąt pięć milionów lat, czyli niewyobrażalnie długim.
Edyta zaczęła kolejną selekcję. Najchętniej pozbyłaby się sztywnych od nowości lektur szkolnych, ale tego ojciec by jej nie darował. Na samo dno wrzuciła więc trzy książki. Do Mitów greckich Parandowskiego ojciec włożył kartkę, na której wykaligrafował:
Czas pokaże, czy będziesz córką moich marzeń. Nie zawiedź mnie.
Edyta spojrzała na okładkę i aż się wzdrygnęła.
„Czas już pokazał, tatusiu — pomyślała i zapatrzyła się w okno. — Koniec. Mam się tylko spakować, żadnych rozmyślań. Skarpetki. Które wziąć, a które zostawić? Brać raczej wygodne czy raczej ładne?”.
Dlaczego ładne tak rzadko są wygodne?
Bluzki.
Najchętniej zabrałaby wszystkie, ale wtedy nie zmieszczą się buty.
Trudno. Na razie zabierze tylko letnie pantofle i jedne na deszcz. Były większe zmartwienia. Na przykład takie, żeby w drodze na dworzec nie spotkać nikogo znajomego. A przynajmniej nikogo, kto będzie wiedział o tym, co się stało.
Edyta znów się wzdrygnęła.
„Nie wiem, czy kogokolwiek na świecie spotkało coś tak okropnego jak mnie”.
Na szczęście wypracowała bardzo skuteczną metodę: gdy tylko opadały ją myśli o sprawie Łukasza — o tym, co przez niego musi znosić, językiem zaczynała liczyć sobie zęby. Górna lewa jedynka, górna lewa dwójka, górna lewa trójka … Przy dolnych prawych czwórkach niemiłe wspomnienia znikały. Tym razem wystarczyło doliczyć do górnej prawej trójki.
Jeszcze raz zajrzała do walizki.
„Chyba wszystko. Tak, na pewno już wszystko”. Kapcie dorzuci w ostatniej chwili.
— Dzień dobry, Edyto. — W drzwiach jej pokoju stanął ojciec.
— Dzień dobry, tato. — Podniosła się z kolan i nadstawiła ojcu czoło. Pocałował ją.
— Widzę, że się szykujesz. Bardzo dobrze. A gdzie mama?
— U sąsiadki.
— U której?
— U Malczewskiej. Pomaga jej wieszać firanki. — Ktoś inny może by nie zauważył, że ojciec zmarszczył brwi, ale Edyta zauważyła od razu. Czym prędzej więc dodała: — Zaraz ci odgrzeję obiad. Jest dziś krupnik, zrazy z kaszą i buraczki.
Ojciec nic nie powiedział. Jak zawsze zamknął się na kilka minut w łazience, a potem usiadł przy stole i sięgnął po przygotowaną dla niego gazetę.
— Proszę, tato. — Edyta wniosła talerz z dymiącą smakowicie zupą.
Ociec sięgnął po chleb i nie odrywając wzroku od gazety, zaczął jeść.
Edyta wróciła do kuchni przypilnować kaszy i zrazów. Nawet nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby coś przypaliła.
— Edytko!
— Tak, tato?
— I pamiętaj, żebym nie usłyszał słowa skargi na ciebie. A chleb krój cieniej. Zobacz, jak niezdarnie to zrobiłaś…
Edyta przepraszająco kiwnęła głową.
— Tato, to ja pójdę się dopakować.
— Nie. Miałaś na to czas. Za chwilę znikasz z domu. Chcę się tobą jeszcze nacieszyć.
Edyta usiadła na brzegu krzesła i patrzyła, jak ojciec bez słowa je kaszę i zrazy.
Zazgrzytał klucz w zamku i weszła mama Edyty. Pulchna, zadbana, była lekko zaczerwieniona i zdyszana, jakby po biegu.
— O, jesteś już, kochanie.
— Jestem. Możesz już iść się pakować, Edyto. Potem zobaczę, czy nie za dużo rzeczy tam ze sobą ciągniesz.
Edyta czym prędzej poszła do swojego pokoju, z nawyku jak najciszej zamykając drzwi. Usłyszała jeszcze, jak mama szepcze:
— Wybacz mi, kochanie. Tak jakoś się zasiedziałam. Nie gniewasz się, prawda?
Edyta wyjęła wszystkie rzeczy z walizki i spojrzała na nie oczami ojca. Od razu wiedziała, co zakwestionuje. Bez wahania odłożyła na bok spranego pajaca, cienie do powiek, puder, lakier do paznokci i wszystkie jaskrawe bluzki. Sweter w paski położyła na samym wierzchu — to był prezent od ojca.
Gotowe. Teraz powinno mu się spodobać.
Usiadła po turecku na dywanie i spojrzała w okno.
„Jak mi tam będzie? Czy znajdę sobie jakąś przyjaciółkę? Czy nie będę gorsza od innych? Dam sobie radę? I najważniejsze: czy na pewno nie sprawię wujostwu kłopotu? I czy nie będą mnie czasem wykorzystywać, żebym im bawiła dzieci?”.
Była im tak wdzięczna, że zechcieli po tych wszystkich przykrościach zabrać ją do siebie, że zaczęła sobie wyobrażać, jak oni szykują się do jej przyjazdu. Ciocia na pewno od tygodnia sprząta cały dom. Biedna ciocia.

d1lcimm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1lcimm

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj