Miała 8 lat, gdy w domu wybuchła bomba. Marine Le Pen kontynuuje walkę swego ojca
Marine Le Pen walczy o fotel prezydenta Francji i według niektórych sondaży ma szansę pokonać Emmanuela Macrona w drugiej turze wyborów. Przywódczyni skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego włożyła wiele wysiłku, by odciąć się od skandalicznych wypowiedzi poprzedniego szefa partii – swojego ojca. Nie potępiła go jednak, bo musiałaby zanegować własne poglądy.
Jean-Marie Le Pen skończy w czerwcu 94 lata i być może zobaczy na własne oczy, jak jego najmłodsza córka przejmuje władzę we Francji, co jemu nigdy się nie udało. 10 kwietnia odbyły się tam wybory prezydenckie i od początku przewidywano, że żaden z kandydatów nie wygra w pierwszej turze. I rzeczywiście – przedwyborcze sondaże się potwierdziły i do drugiej tury przeszli Emmanuel Macron i Marine Le Pen. W kolejnym głosowaniu, jak komentują eksperci, wszystko może się zdarzyć.
Jean-Marie Le Pen pięciokrotnie kandydował w wyborach prezydenckich, przez wiele lat zasiadał w Parlamencie Europejskim, ale jego największym politycznym sukcesem było założenie w 1972 r. Frontu Narodowego (FN). Skrajnie prawicowego ugrupowania, które odzwierciedlało radykalne poglądy Le Pena.
Polityk był wielokrotnie sądzony i skazywany za wypowiedzi o charakterze antysemickim czy ksenofobicznym. Nawoływał do przymusowej izolacji osób z HIV, bronił Philippe'a Pétaina (prezydent Francji z czasów drugiej wojny światowej, który otwarcie kolaborował z Hitlerem), krytykował Charlesa de Gaulle'a za "utratę" Algierii itp. Najgłośniejszy skandal dotyczył negowania Holokaustu.
Le Pen, weteran wojny w Indochinach i Afryce Północnej z lat 50. XX w., mówił otwarcie, że Holokaust "nie był masowym morderstwem" i "na pewno w czasie wojny nie zginęło 6 mln Żydów". Sam fakt mordowania Żydów i palenia ich w piecach krematoryjnych nazwał "detalem w całej historii drugiej wojny światowej". Ponadto stwierdził, że "nie neguje istnienia takich pieców", ale "sam ich nigdy nie widział".
Przez takie wypowiedzi żaden wydawca we Francji latami nie chciał się podjąć publikacji autobiografii Le Pena. Ale kiedy pierwszy tom "Syna narodu" trafił wreszcie do księgarń w 2018 r., książka stała się absolutnym bestsellerem. 50 tys. egzemplarzy pierwszego nakładu rozeszło się na pniu już w przedsprzedaży i trzeba było natychmiast drukować kolejne.
W 2018 r. Le Pen był już na politycznej emeryturze. Czy wręcz na wygnaniu, gdyż trzy lata wcześniej założyciel Frontu Narodowego został wyrzucony z partii przez własną córkę. Marine Le Pen formalnie przejęła władzę w ugrupowaniu w 2011 r. i zaczęła "de-demonizować" wizerunek francuskiej skrajnej prawicy, z którą była związana od 18. roku życia. Właśnie wtedy dołączyła do Frontu Narodowego (obecnie Zjednoczenie Narodowe), choć mentalnie podążała w tym samym kierunku już od dziecka.
Marine Le Pen w swojej pierwszej książce pt. "À Contre Flots" ("Pod prąd") z 2006 r. wróciła pamięcią do roku 1976 r. Miała wtedy 8 lat i doskonale pamięta wybuch bomby podłożonej na schodach jej rodzinnego domu. Budynek został częściowo zniszczony, na szczęście żadnej z trzech śpiących córek polityka, do którego bomba była zaadresowana, nic się nie stało.
Marine w "Pod prąd" opisała, że tamto wydarzenie otworzyło jej oczy i dotarło do niej, co to znaczy, że "tata jest w polityce". W początkowych latach istnienia Front Narodowy nie był znaczącą siłą, ale z czasem sytuacja zaczęła się zmieniać. Od 2011 r. za sprawą Marine Le Pen, która stanęła na czele ugrupowania budzącego sympatię nacjonalistów.
Marine Le Pen jest przeciwna małżeństwom osób tej samej płci i aborcji "na życzenie", opowiada się za karą śmierci. Krytykuje globalizację i "multikulti", wyrażała się negatywnie o NATO i międzynarodowej polityce USA, choć swego czasu mówiła o "świecie Donalda Trumpa i Władimira Putina" i wyrażała gotowość do "współpracy z tymi wielkimi narodami". Od lat jest uważana za zwolenniczkę Putina. A wręcz dłużniczkę – TVN w przedwyborczym materiale przypomniał, że Le Pen ma niespłaconą pożyczkę w rosyjskim banku, którą wykorzystała do sfinansowania kampanii.
Wrzawa w Polsce po słowach Marine Le Pen. Reakcja z PiS
Marine Le Pen kojarzy się także bardzo mocno z polityką antyimigracyjną i antyislamską. "Imigranci zniszczą Francję" – mówiła przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego, która na okładce swojej pierwszej książki zamieściła zdjęcie na tle oceanu. Jak zauważył "The New Yorker", Le Pen wpatrzona w zburzone fale to z jednej strony nawiązanie do jej dzieciństwa w nadmorskiej Bretanii, z drugiej zaś obraz ksenofobicznej działaczki, która obiecuje powstrzymać fale cudzoziemców.
Le Pen, podobnie jak jej ojciec, nigdy nie kryła się z radykalnymi poglądami, a jednocześnie nie ma sobie nic do zarzucenia. Wręcz przeciwnie – w "Pod prąd" przedstawiła się jako ofiara prześladowań, która cierpiała ze względu na poglądy ojca już w dzieciństwie. "Byłyśmy konfrontowane z permanentną wrogością, której nikt nawet nie starał się ukrywać" – pisała o sobie i swoich starszych siostrach Marine.
Książkę napisała zanim przejęła władzę w partii, z której jeszcze później usunęła "niewygodnego wizerunkowo" ojca. I choć już w 2006 r. oficjalnie nie podzielała jego antysemickich opinii, to wyraźnie próbowała go tłumaczyć. Jej zdaniem deprecjonowanie znaczenia Holokaustu nie wynikało ze złej woli, lecz "relatywizmu", który Jean-Marie miał przejawiać przez całe życie. Także w stosunku do własnej córki. A ona, dla której "polityka sprowadza się do rodzinnej lojalności", zapewniała, że tata "nie chciał nikogo urazić".
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski