Trwa ładowanie...

Marquez wchodzi na ekrany

Marquez wchodzi na ekranyŹródło: Inne
d4k6ivw
d4k6ivw

Na ekrany polskich kin wchodzi film, który powstał na podstawie powieści Miłość w czasach zarazy Gabriela Garcii Marqueza.

Choć w powieści Marqueza miasto, w którym rozgrywa się akcja pozostaje nienazwane, to jednak można się domyślać, że jest to barwna postkolonialna Cartagena. Wiceprezydent Kolumbii Francisco Santos zachęcił filmowców do kręcenia w plenerach, które pisarz przedstawił w powieści. Powieść czerpie inspirację z sennych placów, ogromnych, bogato zdobionych kościołów i okazałych, popadających w ruinę rezydencji Cartageny.

Miłość w czasach zarazy jest jedną z najsłynniejszych kolumbijskich powieści i jest przesiąknięta duchem tego kraju.
– Jeśli uda nam się to uchwycić, mam nadzieję, że świat otrzyma wizję tego niesamowitego miejsca i wspaniałej kultury, które podbiły nasze serca – podsumowuje reżyser, Mike Newell.

d4k6ivw

Dotychczasowe związki Gabriela Garcii Marqueza z kinem trudno nazwać tak miłością, jak zarazą. Na podstawie książek pisarza powstało kilka niezłych filmów („Erendira” Ruya Guerry’ego, „Nie ma kto pisać do pułkownika” Artura Ripsteina), ale żaden z nich nie zdobył nawet części tej popularności i uznania, jakimi wśród czytelników cieszy się twórczość kolumbijskiego noblisty. Najprościej wytłumaczyć to można tym, że literackie koncepty – również latynoski realizm magiczny – są jednak kiepskim materiałem na filmowe czary-mary.

Czy twórcom „Miłości w czasach zarazy” lepiej udała się sztuczka z przeniesieniem na ekran prozy Marqueza? W dużej mierze tak, choćby dlatego, że wybrano do adaptacji książkę, która nie jest – powiedzmy sobie szczerze – artystycznym eksperymentem, lecz elegancko skrojonym romansidłem. Amerykanie wyłożyli na produkcję sporo kasy, toteż rzecz ma odpowiedni sznyt. Nie razi jednak ani hollywoodzkim efekciarstwem, ani południowoamerykańską przesadą, bo do przerabiania „Miłości...” na język kina zatrudniono powściągliwych angoli.

Scenariusz napisał dramaturg Ronald Harwood (Oscar za „Pianistę” Polańskiego), a reżyserii podjął się wszechstronny fachman Mike Newell („Cztery wesela i pogrzeb”, „Donnie Brasco”, jedna z części „Harry’ego Pottera”).

d4k6ivw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4k6ivw