Marie Hermanson: czytanie i pisanie są dwiema stronami tej samej monety
Strata dziecka jest koszmarem dla każdego rodzica. Dla bohaterów mojej powieści jest to o tyle trudniejsze, że oni czują, że jako rodzice zawiedli i ich cierpienie jest podszyte poczuciem winy. Może ten strach dzieli dziś wielu rodziców: strach przed byciem złym rodzicem – mówi Marie Hermanson . * WP: *Ulrika mówi, że to, co robimy w życiu dorosłym jest powtarzaniem tego, co zdarzyło się w dzieciństwie. Losy jej i jej przyjaciół Gattmanów są tego potwierdzeniem. Czy uważa Pani, że nie możemy się uwolnić z tego determinizmu? * * Marie Hermanson: Nie, nie to mam na myśli. Nie sądzę, że musimy powielać wzorce rodzinne. Myślę, że powieść pokazuje nawet coś przeciwnego – jej bohaterowie porzucają styl życia, jakie wiedli ich rodzice i szukają czegoś, co im odpowiada.
WP: Powieść przynosi bolesną wizje, według której nie żyjemy tam, gdzie przynależymy (Ulrika – rodzina Gattmanów, Maja – Kristina, Lena – Karin). Czy tak faktycznie postrzega Pani relacje międzyludzkie, czy to tylko takie złudzenia, że wydaje nam się, że wiemy lepiej? * * Marie Hermanson: Myślę, że ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, którzy są zadowoleni z miejsca, gdzie żyją, rodziny i kultury, której są częścią. Zawsze czują się tam u siebie od narodzin i nie tęsknią za zmianami. To dobrze, ponieważ świat potrzebuje stałości. Druga grupa to ludzie, którzy czują się bezdomni. Szukają. To dobrze, bo świat potrzebuje zmian. To jest ważne, by stałość i zmiana były obecne w społeczeństwie.
Może ci, którzy nie chcą niczego zmieniać są szczęśliwsi i mają łatwiejsze życie. Trudniej jest tym, którzy szukają swego miejsca.
Jednak tęsknota i poszukiwanie nie są niczym złym. Między miejscem, w którym jesteś a miejscem, w których chcesz się znaleźć jest pewna przestrzeń. I ja wierzę, że w tej przestrzeni rodzi się sztuka.
WP: Ulrika, której oczyma obserwujemy świat, widzi to, co niedoskonałe, ale nie ma w niej gniewu, wydaje się pogodzona, otwarta na wszystko, co ja spotyka. Czy to jest najlepszy sposób na przetrwanie tego, co nas dotyka? * * Marie Hermanson: Nie, nie sądzę, by była to najlepsza metoda. Myślę, że to jest coś, co się robi, gdy jest się młodą dziewczyną.
Gdybym jednak chciała powiedzieć czytelnikom, jaka jest najlepsza strategia radzenia sobie z tym, co nas przytłacza, napisałabym inną książkę.
WP: To, czym się nas straszy, odzwierciedla czasy, w których żyjemy. W ostatnim czasie chętnie stosowanym motywem jest zaginięcie lub zamordowanie dziecka. W Pani powieści, w wątku – nazwijmy go kryminalnym – również ginie dziecko. Chce Pani powiedzieć, że świat staje się mniej bezpieczny? * * Marie Hermanson: Nie, świat zawsze był niebezpiecznym miejscem. Dziś mamy więcej informacji. Gazety, telewizja, internet są pełne strasznych i okrutnych rzeczy. Czasami zastanawiam się, czy musimy to wszystko wiedzieć. Na większość tych doniesień nic nie możemy poradzić. To powoduje, że czujemy się bezradni i zniechęceni.
Strata dziecka jest koszmarem dla każdego rodzica. Dla Gattmanów jest to o tyle trudniejsze, że oni wiedzą, że nie mają normalnej relacji z dzieckiem. Oni czują, że jako rodzice zawiedli i ich cierpienie jest podszyte poczuciem winy. Może ten strach dzieli dziś wielu rodziców: strach przed byciem złym rodzicem.
WP: Czy zbiór podań o porwaniach przez trolle, które są punktem wyjścia dla powieści są efektem Pani zainteresowania szwedzkim folklorem czy to jedynie wygodne rozwiązanie kompozycyjne? * * Marie Hermanson: I to, i to. Interesują mnie opowieści, mity i folklor, ponieważ wiem, że mówią one o nas coś, co nie może być wypowiedziane w inny sposób. Oddziałują na naszą podświadomość, a próby wyjaśnienia i zanalizowania ich odzierają je ze znaczeń lub niszczą je zupełnie.
Jest to również zabieg kompozycyjny. Pożyczyłam trochę magicznej mocy tych legend i użyłam dla własnych celów. Robię tak w przypadku wielu mych książek.
WP: Prowokuje to pytanie, czy tego typu legendy są w Szwecji żywe i inspirujące dla szwedzkiej kultury? * * Marie Hermanson: Nie powiedziałabym, że są popularne. Ostatnio pojawili się szwedzcy autorzy tacy, jak Johan Theorin i John Ajvide Lindquist , którzy wykorzystują motyw wampiryzmu i duchów w swych utworach.
WP: * Czy mogłaby Pani wskazać charakterystyczny, wspólny rys dla współczesnej literatury szwedzkiej? * * Marie Hermanson*: Kiedy odwiedzasz szwedzką księgarnię, nie możesz nie zauważyć powieści kryminalnych. Są one bardzo popularne i dominują na listach bestsellerów. Prawnicy, lekarze i dentyści odnoszą sukces jako autorzy kryminałów, ale również autorzy z dużym dorobkiem zaczynają tworzyć taką literaturę.
Jest wiele powieści, które w sposób realistyczny – czasem zabawny, czasem bardziej poważny – opisują trudności w połączeniu pracy zawodowej, życia rodzinnego i równouprawnienia w relacji kobiety i mężczyzny.
Innym nurtem jest literatura dokumentu osobistego. Autor jest jej głównym bohaterem, pozostałymi bohaterami są wydawcy, inni autorzy, dziennikarze itp., ludzie, którzy naprawdę istnieją, często dobrze znani czytelnikom.
WP: Jaką najlepszą radę usłyszała Pani, gdy zaczynała pisać? * * Marie Hermanson: Gdy byłam młodą dziewczyną i wysyłałam opowiadania do gazet, zawsze otrzymywałam je z powrotem ze słowami: „Nie opublikujemy ich, ale pisz dalej”. Nie rozumiałam tego. Dlaczego miałabym pisać dalej, skoro to, co pisałam, było tak słabe, że nie chciano tego publikować?
Teraz wiem, że jedynym sposobem, by zostać pisarką/pisarzem, to pisać. Ciągle, stale. To kwestia praktyki.
Nie jest problemem, jeśli naśladujesz innych autorów. Wielu pisarzy zaczynało w taki sposób. Wcześniej czy później znajdziesz swój własny głos. (Tylko ci, którzy starają się być bardzo oryginalni nie znajdują go.)
I oczywiście dużo czytaj. Czytaj książki, które rzeczywiście lubisz; czytaj je ponownie i staraj się dostrzec, jak są skonstruowane.
Czytanie i pisanie są dwiema stronami tej samej monety.
WP: *Nad czym teraz Pani pracuje? * Nie mogę o tym mówić. Dla mnie pisanie było zawsze tajemniczą, magiczną aktywnością. Gdy o tym opowiadam, cała magia zostaje zniszczona.
Rozmawiała Marta Buszko.