"Maria Magdalena. Historia najbardziej tajemniczej kobiety w Biblii"
Po dwóch tysiącach lat trudno oddzielić fakty od mitów. Istnieje sporo tajemnic, wiele z nich można jednak rozwikłać. Co jest prawdą?
W toku historii Maria Magdalena pojawia się w różnych odsłonach. Jako Maria, siostra Marty i Łazarza, liderka grupy apostołów, grzesznica, którą Jezus uratował od śmierci, czy uczennica Jezusa, z której wypędził siedem demonów. Obecnie łączy się ją z legendami o Świętym Graalu i ukazuje jako małżonkę, a nawet matkę dzieci Jezusa, autorkę czwartej Ewangelii, rywalkę Piotra w przewodzeniu Kościołowi.
Prezentujemy fragment książki "Maria Magdalena"
O tej kobiecie można z pewnością powiedzieć tylko kilka zdań. To uczennica Jezusa, która przystała do grona uczniów dość wcześnie po rozpoczęciu przez Niego publicznej działalności i pozostawała przy Nauczycielu w drodze od Galilei aż po Jego ukrzyżowanie. Na jej świadectwie opierają się pierwsze przekazy o Zmartwychwstaniu. Staje się więc jednym z najważniejszych głosów chrześcijaństwa, który jednocześnie znika od razu po tym wydarzeniu. A jednak w toku historii pojawia się na nowo, ale już wyłącznie w ludzkiej wyobraźni, która nie miała dostępu ani do niej, ani do wiarygodnych dokumentów pozwalających na rozwinięcie krótkiej wzmianki w Ewangelii. Gnostycy wykorzystują więc postać Marii Magdaleny do przekazania swoich nauk, kreując ją na liderkę grupy apostołów, szczególnie umiłowaną przez zbawcę i przekazującą tajemną wiedzę. Jednakże papież Grzegorz Wielki dokonuje innej kreacji. W moralistycznym zamyśle utożsamia Marię Magdalenę z grzesznicą, która namaszcza olejkiem Jezusa podczas uczty. Jeszcze w innych okolicznościach powstaje legenda o jej podróży do Prowansji i pustelniczym życiu. Współcześnie miesza się tę nieuchwytną postać z legendami o Świętym Graalu i ukazuje jako małżonkę bądź kochankę Chrystusa. W różnych odsłonach nowej legendy zsekularyzowanego obecnie świata widzi się w niej "sakralny element żeński” lub wskazuje na dynastię królewską, która miała powstać w Europie za jej przyczyną.
Zobacz też: nieznane oblicze Marii Magdaleny
Trudno wszystkie te wizje i pomysły traktować na równi. Jedne są wynikiem przenikania się tradycji chrześcijańskiej i podań lokalnych, inne mają na celu zyskiwanie rozgłosu przez skandalizującą treść – znakomity produkt na popkulturowym rynku. Część wynika z błędów, prób wyjaśnienia wątpliwości, a inne znów oparte są na jawnym fałszerstwie i przeinaczaniu źródeł. Wydumane współcześnie teorie głoszące, że Maria Magdalena była żoną Jezusa i matką Jego dzieci, autorką czwartej Ewangelii czy rywalką Piotra do przewodzenia Kościołowi, są wyrazem braku pokory. I to nie braku pokory wobec nauki Kościoła, ale wobec własnych możliwości. Odstawiając na bok podejrzenia o inne powody tworzenia takich konceptów, trzeba zauważyć, iż ich autorom brakuje umiejętności przyznania, że gdzieś jest granica poznania przeszłości. Że do pewnych spraw, szczegółów nie ma się po prostu dostępu. A każdy historyk, który rzetelnie podchodzi do swoich badań, musi czasem stwierdzić: tego nie jestem w stanie sprawdzić, nie mam na ten temat źródeł. Po prostu ściana, i koniec. Jeśli nie potrafi się przyjąć do wiadomości tego prostego faktu, że jesteśmy ograniczeni w swoich badaniach do tego, co jest dane, pozostaje kreowanie historyjek z niczego, opartych na własnych domniemaniach lub nawet fantazjach. Brakujące elementy uzupełnia się kolejnymi piętrowymi konstrukcjami, które nie mają żadnego oparcia w rzeczywistości. Wychodzi czasem z tego intrygujący, barwny obraz postaci i jej losów, tyle że… zupełnie nieprawdziwy.
Nie ma więc mowy o uzgodnieniu jednego spójnego obrazu Marii Magdaleny. Będzie on już zapewne zawsze zróżnicowany, a jego poszczególne odsłony znajdą swoich zwolenników niezależnie od tego, czy okażą się lepiej czy gorzej udokumentowane. Trzeba się z tym pogodzić, starając się jednocześnie dowiedzieć, skąd biorą się owe obrazy i w jaki sposób się formują. W burzliwej dyskusji o Marii Magdalenie nie zabraknie ostrych sformułowań, wykazywania błędów, oburzenia, zarzutów świętokradztwa czy zwykłej naukowej nierzetelności. Na jedną sprawę warto zwrócić uwagę, bo jest ona prawdziwie zaskakująca, a przechodzi niemal nierozpoznana wobec emocji, które tym sporom towarzyszą. W ciągu tylu wieków i przy wytworzeniu się tylu tradycji wszystkie jej najpoważniejsze i najgłośniejsze nurty ukazują Marię Magdalenę w pozytywnym świetle jako wzór. Czy będzie to Grzegorz Wielki, odpowiedzialny za obraz nawróconej nierządnicy, czy Dan Brown popularyzujący
wizerunek małżonki Chrystusa, czy wreszcie interpretujący na nowo po swojemu teksty gnostyckie zwolennicy teologii feministycznej, którzy widzą w niej jako konkurentkę Piotra i autorkę czwartej Ewangelii. Są to wizje zupełnie różne od siebie, w jednym tylko spójne – Maria Magdalena jest w nich postacią wyjątkową, godną uwagi i naśladowania.