Marcin Gryglik: "Pewne rzeczy, zwłaszcza związane z naturą ludzką, pozostają niezmienne"
Czasy Gomułki to czasy wszechobecnych szpicli, totalitaryzmu wgryzającego się w każdą dziedzinę życia. Ale też czasy szalonych imprez, w oparach wódki i papierosowego dymu, wspaniałe czasy jazzu i wielkości polskiego kina. Powieść Marcina Gryglika to opowieść o morderstwie reżysera filmowego, pupilka reżimu. W rozmowie z WP opowiada, skąd wziął pomysł na klimatyczny kryminał.
Maciej Kowalski: Twoja najnowsza książka, "Irma", dzieje się w latach 60. Co zafascynowało cię w tamtej epoce na tyle, aby zanurzyć się w nią pisząc powieść?
Marcin Gryglik: Chyba głównie estetyka tamtych lat. Zakochałem się w latach 60. odkąd zobaczyłem pierwszy film o Jamesie Bondzie z tamtego okresu. Miałem wtedy chyba z 7 lat. Uwielbiam muzykę z tamtych czasów, filmy, ówczesną modę, klimat bezprecedensowego wszechogarniającego dobrobytu, a także to, jak sztywność i zasadniczość lat 50. łączy się z rozluźnieniem lat 70. Oczywiście w naszej części Europy wyglądało to zupełnie inaczej, ale nawet lata 60. w wydaniu polskim mają swój nieodparty urok.
Czego można się z lat 60. nauczyć o współczesności? Na ile te czasy wpłynęły na dzisiejszą codzienność? Co obecny świat najbardziej zawdzięcza zmianom, które dokonały się w tamtej dekadzie?
Uważam, że przeszłość uczy nas dwóch rzeczy. Po pierwsze, że było inaczej. A po drugie, że może było inaczej, ale jednak pewne rzeczy, zwłaszcza związane z naturą ludzką, pozostają niezmienne. W Polsce lata 60. nie były czasem wielkich zmian, raczej pewnej stabilizacji. Poziom życia podniósł się, przynajmniej w porównaniu z poprzednią dekadą. Pojawiły się tu raczej zalążki wydarzeń, które odcisnęły swoje piętno na historii dopiero w następnej dekadzie.
"Irma" dzieje się w środowisku filmowym. Czemu wybrałeś właśnie takie tło dla kryminalnej akcji?
Pomysł napisania powieści osadzonej w świecie kina narodził się w nocy z 7 na 8 września 2014 r. Przyśniła mi się wtedy historia dziejąca się w Hollywood lat 50. Czytałem wtedy dużo Jamesa Ellroya, więc to pewnie dlatego.
Był to horror z upiornymi lalkami, tajemniczym reżyserem, który przed wojną zbiegł z III Rzeszy do Stanów, Człowiekiem-Ćmą czyli postacią z amerykańskiego folkloru i z makkartyzmem w tle. Wydało mi się to na tyle ciekawe, że zapisałem sobie wszystko w notatniku z pomysłami. Później uznałem, że, skoro jestem Polakiem, to o wiele lepiej byłoby przenieść akcję tej historii do Polski lat 60., które to lata, jak już wspomniałem, zawsze mnie fascynowały.
Zobacz wideo: Prolog. Kryminalna historia w Częstochowie. Pojawił się wątek... kleru
I jak ten zapis w notatniku zamienił się w książkę?
Pomysł ten odłożyłem na jakiś czas, a kilka lat później ujawniono liczne przestępstwa Harveya Weinsteina. Czytałem artykuł wyliczający, która kobieta o co go oskarża. Była to prawdziwie koszmarna lista i pomyślałem sobie wtedy: "Rany, gdyby teraz ktoś go zabił, to nikt by po nim nie płakał". A ponieważ od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem napisania kryminału, to stwierdziłem, że punkt wyjścia mam praktycznie gotowy. I tak narodziła się "Irma".
Główna, tytułowa, bohaterka twojej powieści jest kobietą. Czy trudno ci było "wcielić" się w inną płeć, pisząc o działaniach, rozterkach i problemach Irmy?
To było dla mnie spore wyzwanie, ale mam wrażenie, że sobie z nim poradziłem. Najtrudniej było z drobiazgami, zewnętrznymi oznakami kobiecości. Na przykład: kobiety noszą torebki. Czy zatem za każdym razem, kiedy Irma gdzieś wychodzi, mam pisać, że wzięła torebkę? A co z jej sferą intymną? Jak przeżywa okres? Czy opisywać, że goli nogi i w jaki sposób?
To niby szczegóły, ale jednak budują postać, podobnie jak mężczyznę charakteryzuje to, czy goli się maszynką elektryczną czy brzytwą. Postanowiłem więc nie brnąć w szczegóły, zamiast tego nakreśliłem postać kilkoma zdecydowanymi kreskami i pozwoliłem, by czytelnik dopowiedział sobie resztę.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Dostałeś jakieś komentarze ze strony kobiet-czytelniczek?
Jakiś czas po napisaniu książki trafiłem na artykuł wyliczający, jakie błędy popełniają pisarze opisujący kobiety. Znalazły się tam takie rzeczy, jak nacechowana seksualnie aplikacja tamponu czy patrzenie przez długi czas przed lustrem na swoje nagie ciało, ze szczególnym uwzględnieniem piersi. I nie, nie chodzi o domowe wykrywanie raka piersi, chodzi po prostu o gapienie się na nie. Uniknąłem większości z tych błędów, o ile nie wszystkich. Nie słyszałem też żadnych zastrzeżeń od czytelniczek. Generalnie jednak bardziej pewnie czuję się tworząc postacie męskie.
Kultura, a kino w szczególności, były dla komunistycznych władz niezwykle ważne. Jakie jest dziś, twoim zdaniem, miejsce kultury w kształtowaniu relacji społecznych, poglądów, gustów?
Ciężko powiedzieć, czy kultura kształtuje nasze gusta i poglądy, czy tylko je odzwierciedla. Weźmy nasze poczucie estetyki. Piękno jest niedefiniowalne, to rodzaj doświadczenia, a jednak gdyby spytano tysiąc przypadkowych ludzi, co im się bardziej podoba: "Dawid" Michała Anioła czy "Gówno artysty" czyli gówno w puszce, to większość raczej powiedziałaby, że to pierwsze, chociaż wspomniane ekskrementy były swego czasu cenniejsze niż złoto.
Na obrazy Edwarda Hoppera patrzy się, jak sądzę, przyjemniej niż na sztywną od wydzielin wewnętrznych skotłowaną pościel na łóżku Tracey Emin i tak będzie nawet, jeżeli ludziom od rana do nocy będzie się tłuc do głów, że Hopper to infantylne figuratywne malowanki, zaś łóżko Emin przekazuje smutną prawdę o życiu. Obrazy Hoppera też są smutne i melancholijne, jednak wciąż patrzenie na nie sprawia przyjemność.
Pewne postawy tkwią w nas zbyt mocno i nic tego nie zmieni. Dużo na ten temat napisał zmarły niedawno Roger Scruton, odsyłam więc do jego prac na temat piękna i kultury. Z drugiej strony, kultura potrafi zmienić nasze poglądy w sposób zupełnie nieoczekiwany dla nas, a także dla twórców. Na przykład Ian McEwan pisząc "Sobotę", miał na pewno wiele do przekazania, ale pewnie nie przypuszczał, że lektura jego powieści skończy się tym, że czytelnik odrzuci pidżamę i przekona się do spania nago.
Wcześniej pisałeś dużo prozy wykorzystującej elementy fantastyczne. Tym razem przesunąłeś się w stronę realizmu. Czemu? Czy taka formuła okazała się łatwiejsza? Ciekawsza? Mająca większy potencjał narracyjny?
Powód był prozaiczny. Po "Chwilach ostatecznych", mojej debiutanckiej książce, która była horrorem, napisałem dwie powieści fantastyczne, które zostały odrzucone lub zignorowane przez wydawców. Nie chciałem być tym facetem, który po raz trzeci robi to samo i spodziewa się innych rezultatów, ale jeszcze bardziej nie chciałem rzucać pisania, które jest ważną częścią mojego życia. Postanowiłem zmienić więc konwencję na bardziej realistyczną. Wydaje mi się, że dobrze na tym wyszedłem.
Od kilku miesięcy pracujesz nad nową książką. Co to za tekst? Na jaki temat? W jakiej konwencji?
Jestem w trakcie drugiego etapu, z czterech, pracy nad nową książką. Jest to thriller, jego akcja dzieje się współcześnie, a tematem jest konflikt klasowo-pokoleniowy i powiązania na styku mediów, biznesu i polityki. To bardzo rozbudowana historia, pierwsza wersja ma ponad 600 stron, ale spróbuję ją skrócić. Jest dużo seksu i jeszcze więcej trupów. A także parę dobrych przepisów kulinarnych.
Czy pandemia i izolacja zmieniła twoje podejście do tej książki i sam tekst?
Fabułę wymyślałem w roku 2019. Kilka rzeczy z powodu pandemii zdezaktualizowało się, nie chcę jednak wprowadzać zbyt szybko zmian, które miałyby dostosować powieść do obecnego świata. Tak naprawdę nie wiadomo, jaki ten świat będzie, co się zmieni, a co zostanie po staremu. Poczekam na spokojnie, skonsultuję się z kilkoma osobami uczonymi w piśmie i wtedy podejmę decyzję.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Jak, biorąc pod uwagę twój przypadek, sytuacja generalnego zamknięcia świata, wpływa na pisarza? Czy ułatwia pracę, bo znika duża część odciągających od niej bodźców? Czy raczej odwrotnie: brakuje wrażeń, rozmów, przeżyć, które mogą się stać inspiracją do pisania?
Wszystko do książki miałem przygotowane, więc dodatkowy czas tylko ułatwił mi pracę nad nią.
Jak radziłeś sobie z problemami czasu izolacji: brakiem zewnętrznych bodźców, kontaktu z innymi ludźmi, spotkań, rozmów, różnicami między komunikacją internetową a bezpośrednią?
Nie miałem takich problemów. Specyfika mojej pracy, tej zwykłej, nieliterackiej, sprawiła, że wciąż musiałem wychodzić z domu i, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, spotykać się z ludźmi. Był to duży przywilej.
Czy przeżyłeś w tym czasie swoisty "zwrot pandemiczny", o którym pisze wiele osób: czytałeś literaturę poświęconą zarazom i epidemiom, pisałeś dziennik z czasów zarazy?
Nie, nic takiego nie miało miejsca.
Jak ci się wydaje, na ile pandemia wpłynie na życie społeczne? Czy wróci ono do swej dawnej formy czy zmieni się bezpowrotnie?
Aktualnie czytam książkę Nicholasa Nassima Taleba "Czarny Łabędź" o tym, jak nieprzewidziane zdarzenia wpływają na nasze życie, jestem trochę pod jej wpływem i czuję niechęć do prorokowania i prognozowania, bo to po prostu daremne. Tak więc "Que sera, sera" - co będzie, to będzie. Zapytaj mnie, jak będę czytał coś katastroficznego, to może udzielę ciekawszej odpowiedzi.
Jak wygląda, w twojej opinii, sytuacja literatury i czytelnictwa w kontekście epidemii? Czy książki stały się pomocne bardziej niż kiedykolwiek, bo dają odpowiedzi na ważne pytania czy raczej okazało się, że to tylko dodatek, sytuujący się na niskim szczeblu piramidy egzystencjalnych potrzeb?
Z tego, co wiem, sprzedaż książek w czasie pandemii znacznie wzrosła. Nie mogę powiedzieć, by mnie to dziwiło. W czasie kryzysów ludzie przede wszystkim kupują jedzenie, ale pandemia spowodowała kryzys polegający na tym, że zamknięto nas w domach. A nie da się całych dni spędzać na jedzeniu, seksie i rozmawianiu. W sytuacji, gdy człowiekowi zostaje dane tyle wolnego czasu, że to aż nienormalne, wytwory kultury są najbardziej oczywistą deską ratunku, chroniącą nas przed utonięciem w, jak mawiał Kazimierz Rudzki, coraz bardziej otaczającej rzeczywistości.
A jaka będzie, twoim zdaniem, literatura i sztuka po pandemii? Czy ludzie będą potrzebowali czytać, słuchać, oglądać historie z wirusem w tle, czy będą raczej zawzięcie uciekać od tego tematu?
Każda historia tego rozmiaru, dotykająca właściwie wszystkich bez wyjątku, musi zostać przepracowana przez kulturę. Filmy i książki o pandemii powstaną, ale czy będzie to długotrwały trend? To zależy, jak mocny ślad odciśnie pandemia na życiu nas wszystkich. Bo że jakiś odciśnie, to wydaje się pewne.