Ludzie północy: Saga anglosaska – krwawa lekcja historii bez przynudzania [RECENZJA]
Brian Wood w autorskim cyklu "Ludzie północy" postawił na bezkompromisową opowieść o odwadze i cierpieniu. Stworzył szereg wyrazistych postaci żyjących w realiach średniowiecznej Europy, gdzie nie ma miejsca na litość i tchórzostwo. Dla nich liczy się tylko jedno – umrzeć w boju z mieczem w dłoni.
Na pierwszy rzut oka "Ludzie północy" są tym dla komiksu, czym "Wikingowie" z History Channel dla świata seriali. Z tą różnicą, że Wood ("DMZ", "Conan", "X-Men") nie snuje opowieści z centralną postacią, a zamiast tego skupia się na rozmaitych bohaterach żyjących na przestrzeni kilkuset lat (od końca VIII do początku XI wieku). Wspólnym mianownikiem dla wszystkich rozdziałów są konflikty tytułowych wojowników z mieszkańcami Brytanii i Irlandii. Począwszy od pierwszych najazdów, przez boje na Orkadach i wyprawy odwetowe Anglosasów, aż po odebranie wikingom władzy w Irlandii.
Wood przywiązuje dużą wagę do dat, miejsc i okoliczności historycznych, w jakich znaleźli się jego bohaterowie. Ale nie należy traktować "Ludzi północy" jako ilustrowanego podręcznika do historii. Scenarzyście udało się zachować balans między przedstawianiem faktów (czy akcentowaniem ich w scenach bitew) a opowiadaniem wartkiej, brutalnej i wstrząsającej opowieści o ludziach, którzy wcale nie musieli mieć swoich odpowiedników w realnym świecie.
A mamy tu między innymi chłopaka z angielskich wysp, który zdradza swoich bliskich, bo czuje większe przywiązanie do pogańskich bóstw niż, jego zdaniem, służalczego i biernego chrześcijaństwa. Jest opowieść o dzielnych wojowniczkach stawiających opór przeważającym siłom wroga niczym wcielone Walkirie. "Swen, który powrócił" to najdłuższa, licząca prawie 200 stron w ponad 450-stronicowym tomie historia nieustraszonego wojownika, który przybywa po latach do ojczyzny. Pragnie pomścić ojca, byłego wodza, i odzyskać to, co mu się należy.
Wszystkie te i kilka innych opowieści zdaje się mieć podobne przesłanie, mówiące o wartościach wyznawanych przez wikingów. Wood pokazuje, czym jest honor, walka o przetrwanie i marzenia o Walhalli. Jego opowieści są przesiąknięte krwią, bohaterowie są twardzi jak skała, a każda słabość zostaje szybko okupiona śmiercią. Wbrew pozorom autor nie pisze jednak wszystkiego na jedną modłę, a jedynie wykorzystuje wspólny mianownik do ukazania różnych charakterów i sytuacji życiowych. Oprócz silnych, bezlitosnych wojowników mamy samotną dziewczynę walczącą o przetrwanie, zdradzieckiego syna, osieroconą córkę etc. Każdy kolejny zeszyt serwuje inne spojrzenie na te same realia i choć niektóre historie wydają się podobne (vide opowieść o Swenie i "Krzyż i młot" ze średniowieczną wersją Punishera), to nie sposób narzekać na nudę.
O różnorodność zadbali także rysownicy prezentujący odmienne style, które mniej lub bardziej pasują do wikińskiej estetyki. Bardzo ciekawie wypadła surowa kreska i ograniczona paleta barw w "Pannach tarcz". Najmniej przypadł mi do gustu styl Ryana Kelly'ego ("Krzyż i młot"), jednak trzeba mu oddać, że świetnie się czuje w dynamicznych scenach akcji, których tu nie brakuje.
"Ludzie północy: Saga anglosaska" to opasłe tomisko, które chłonie się jednym tchem. Wcale nie dlatego, że scenarzysta lubuje się w niemych scenach batalistycznych rozpisanych na kilka plansz, które idealnie uzupełniają obraz tamtych czasów. Opowieści o ludziach żyjących w brutalnej rzeczywistości wikińskich podbojów to po prostu świetna i wciągająca lektura. Bardzo dobra rzecz nie tylko dla fanów komiksów historycznych.