Sześćdziesiąt pięć lat tolerancji
Częstym kontrargumentem, za pomocą którego część środowisk konserwatywno-narodowych odpiera zarzuty dotyczące ksenofobii, będącej rzekomo wpisaną w naszą tradycję, jest wspominanie wielokulturowej i wielowyznaniowej Rzeczpospolitej z XVI i XVII wieku. Stomma nie ma jednak żadnych złudzeń: to kolejny mit, która ma za zadanie nieco polepszyć nasze samopoczucie. Jego genezy należy upatrywać w akcie konfederacji warszawskiej z 1573 roku. Padają tam słowa dotyczące współistnienia różnych religii i zaprzestania walk na tle wyznaniowym. Rzecz jednak w tym, że już w 1638 (a więc: sześćdziesiąt pięć lat później) owe ustalenia przestały być przestrzegane.
Dowodzi tego choćby zamknięcie szkoły ariańskiej w Rakowie, do którego doszło z inicjatywy króla Władysława IV. Zarówno wcześniejsze, jak i późniejsze lata, pełne są dowodów rozmaitych represji, konfliktów i polowań na czarownice w znaczeniu dosłownym. Gdy w roku 1724 doszło w Toruniu do bójki między luteranami a katolikami, sąd bez mrugnięcia okiem skazał tych pierwszych na śmierć, mimo że to protestanci zostali zaatakowani jako pierwsi, a sam konflikt nie przyniósł zabitych ani poważnie rannych. Stomma stwierdza na zakończenie: "Nie nurzajmy się w przyjemnym wspominaniu państwa bez stosów, gdyż takiego państwa w Europie nie było, a jeśli już znajdzie ktoś wyjątek, to na pewno Rzeczpospolita nim nie będzie".