Ludwik Stomma: Pogromca polskich mitów

Nie jest tajemnicą, że my, Polacy, nie przepadamy za krytyką. Jeżeli tylko ktoś z obcych wypowie się na nasz temat w nie do końca pochlebny sposób, gotowi jesteśmy zarzucić mu krótkowzroczność, poleganie na stereotypach i bufonadę. A gdy krytyki podejmie się ktoś z naszych? To proste: prawdopodobnie działa na rzecz cudzych, czyli niepolskich interesów. W głowie się przecież nie mieści, że bitwa pod Wiedniem nie uratowała tak naprawdę Europy, że Konstytucja III Maja nie była wcale najnowocześniejszym dokumentem swoich czasów, a chlubny okres wielokulturowej, tolerancyjnej Rzeczpospolitej trwał tak naprawdę... sześćdziesiąt pięc lat.

Naród jak każdy inny?
Źródło zdjęć: © Ludwik Stomma/Eastnews

/ 10Naród jak każdy inny?

Obraz
© Ludwik Stomma/Eastnews

Ludwik Stomma podejmuje się we wznowionych ostatnio "Polskich złudzeniach narodowych" weryfikacji niektórych ugruntowanych w naszej świadomości mitów. Zapewnia przy okazji, że w tworzeniu rozmaitych narracji na własny temat wcale nie jesteśmy gorsi od innych narodów: "Polska jest krajem normalnym, tak w jasnych, jak i w ciemnych stronach swojej przeszłości". Dodaje jednak: "(...) acz wychowanie mityczne przybiera u nas specyficznie natrętne i nieraz karykaturalne formy budujące najczęściej podwaliny dla samozadowolenia zbiorowego. Dlatego też warto, tak mi się wydaje, z mitami owymi polemizować i świętości szargać".

/ 10Wanda, co być może chciałaby Niemca

Obraz
© ''Śmierć Wandy'', M. Piotrowski/domena publiczna

Stomma zwraca uwagę na pewien dość istotny paradoks: mimo że jesteśmy państwem o silnej katolickiej tradycji, to lubujemy się w samobójcach, a więc - śmiertelnych grzesznikach. Oczywiście lubujemy się pod warunkiem, że poświęcili oni swoje życie w imię lepszej sprawy. Niemal każdy z nas zna legendę o "Wandzie, co Niemca nie chciała": "Chciał poślubić Wandę niemiecki królewicz. Ona jednak wolała śmierć od germańskiej ręki i rzuciła się w ciemne nurty Wisły". Ta wersja opowieści o krakowskiej księżniczce jest bez wątpienia najpopularniejsza.

Wanda stała się symbolem bohaterstwa i cnoty, zaspokajając przy okazji antyniemieckie nastroje, które panują od wielu dekad w polskim społeczeństwie. Mimo że mamy najprawdopodobniej do czynienia z postacią zmyśloną, Stomma podkreśla, że owo zmyślenie miało początkowo zupełnie inną formę. Jak się dowiadujemy: "Wincenty Kadłubek, który jest przypuszczalnie wynalazcą Wandy, pisze zupełnie co innego. Według niego to król lemański olśniony urodą i potęgą Wandy popełnił samobójstwo. Wanda spokojnie wróciła do swoich włości i tam ponieważ nie chciała nikogo poślubić, a nawet dziewictwo wyżej stawiała od małżeństwa, bez następcy zeszła ze świata". Brzmi nieco inaczej, nieprawdaż? No ale w tej formie nie miałoby odpowiedniej siły rażenia...

/ 10Niedźwiedzia przysługa Sobieskiego

Obraz
© Sobieski błogosławi atak wojsk polskich pod Wiedniem/Juliusz Kossak/domena publiczna

Zwycięstwo pod Wiedniem było niekwestionowanym sukcesem naszej armii. Triumfujący Sobieski uratował Europę przed nadciągającą muzułmańską nawałnicą, przypieczętowując jednocześnie status Polski jako "przedmurza chrześcijaństwa". Czy nie taką wersją zdarzeń jesteśmy raczeni już od wczesnych lat szkolnych? Stomma udowadnia, że słynna bitwa była tak naprawdę czysto propagandową zagrywką, a motywacja, która przyświecała polskiemu wodzowi, niewiele miała wspólnego z walką o spuściznę i honor Starego Kontynentu. Państwo tureckie w roku 1683 nie stanowiło tak naprawdę realnego zagrożenia dla reszty Europy (z Austrią na czele), a wyprawę wojenną Kara Mustafy należałoby traktować jako łabędzi śpiew niegdysiejszego imperium.

Przystąpienie Sobieskiego było podszyte bardzo praktycznym myśleniem. Pozycja króla wśród polskiej szlachty (którą, notabene, zawdzięczał w dużej mierze bitwie chocimskiej) drastycznie malała. Potrzebny był więc sukces militarny. "Wielka wiktoria wiedeńska" była tak naprawdę niewiele znaczącym zwycięstwem, które zupełnie nie obeszło ani europejskich władców, ani papieża, nikt bowiem w najmniejszym stopniu nie obawiał się w owym czasie ewentualnej tureckiej ekspansji. Stomma w gorzki sposób podsumowuje efekty wyprawy z 1683 roku: "Jakie były bowiem realne następstwa Wiednia? Uratowana Austria bez trudu zawładnęła opuszczonymi Węgrami i - wzmocniona w ten sposób - mogła stać już dziewięćdziesiąt lat później instygatorem i uczestnikiem rozbiorów Rzeczypospolitej".

/ 10Przedmurze, czyli co?

Obraz
© Jan Ostroróg/domena publiczna

Niewielu z nas wie, że termin "przedmurze chrześcijaństwa" został ukuty w nieco innych celach, niż moglibyśmy się spodziewać. Jego autorem jest Jan Ostroróg I, XV-wieczny szlachcic, który "jako polityk stał konsekwentnie na gruncie świeckości interesów państwa, co równało się postawie antykościelnej, a w każdym razie antypapieskiej". Termin "przedmurze", który próbował przeforsować, oznaczał, że Rzeczpospolita stanowi granicę chroniącą świat chrześcijański przed innowiercami. Dlatego też "papiestwo musi zrezygnować ze ściągania z polski opłat, gdyż przedmurze potrzebuje majątku na zbrojenia, organizowanie skutecznego oporu oraz na obronę sprawiedliwości i utrzymania spokojności domowej".

Termin zaproponowany przez Ostroroga przyjął się także na zachód od naszych granic, używali go choćby Kallimach i Erazm z Rotterdamu, którzy nadali mu sens bliski do dzisiejszego. Określenie "przedmurze chrześcijaństwa" wróciło do nas ze zdwojoną mocą i było używane jeszcze długo po pokoju westfalskim, który "zerwał z frazeologią wyznaniową w sprawach politycznych". Mimo że Europa dawno nie rozpatrywała już spraw Starego Kontynentu w kontekście wspólnoty religijnej, Polacy trwali w przekonaniu o swojej wyjątkowej roli, czego dowodzi choćby polska literatura romantyczna lub... wypowiedzi niektórych współczesnych polityków.

/ 10Wszyscy nas rozpijają

Obraz
© Andrzej Bursa/domena publiczna

Alkohol nie od dziś jest w polskiej kulturze silnie obecny. Weźmy choćby papieskiego wysłannika Juliusza Ruggieriego i jego raport zdany w 1568 Piusowi V: "Upijanie się jest u Polaków chwalebnym zwyczajem, niewątpliwym dowodem szczerości, dobrego wychowania; przeciwnie trzeźwość poczytywana jest za grubiaństwo". Stomma przywołuje, pośród wielu źródeł, raport Fryderyka Goleńskiego, naczelnika powiatu wieluńskiego, "w którym w ciagu jednego miesiąca roku 1844 trzynaście osób zmarło z pijaństwa". Zamiłowanie Polaków do alkoholu było dla cudzoziemców zjawiskiem zdumiewającym, problem leży jednak gdzie indziej. Zamiast spojrzeć prawdzie w oczy, od wieków szukamy rozmaitych wymówek.

Najpierw rozpijali nas zaborcy (choć wprowadzane przez nich przepisy na to nie wskazują), potem niemieccy okupanci, następnie komunistyczne władze. Ale żeby tak sami z siebie? Nigdy. Stomma przywołuje esej Joanny Siedleckiej o Grochowiaku, w którym pojawia się teza, że wcześnie zmarli artyści, tacy jak Wojaczek czy Bursa, pili, gdyż alkohol "był próbą samoobrony przed ideologiczną presją systemu". W odpowiedzi autor pyta retorycznie, czy zamiłowanie do mocnych trunków, jakie wykazywali np. artyści młodopolscy, było "namiastką wolności i swobody, próbą samoobrony przed ideologiczną presją CK agentów Franciszka Józefa".

/ 10Duma i uprzedzenie

Obraz
© Napoleon I/Andrea Appiani/domena publiczna

Trudno jednak dziwić się czasem naszemu rozgoryczeniu. Dotyczy to w sposób szczególny przypadków, w których niesprawiedliwa stereotypizacja zamienia powody do narodowej dumy w coś zgoła przeciwnego. Stomma bierze na warsztat frazeologizm "pijany jak Polak". Skojarzenie jest oczywiste: wizerunek Polaka na Zachodzie jest, delikatnie mówiąc, nie najlepszy. Sporą zasługę mają tutaj środowiska polonijne, zamykające się często w obrębie własnych diaspor oraz lumpenproletariat tłumnie emigrujący w XIX i na początku XX w. do Stanów Zjednoczonych.

Geneza wspomnianego określenia jest jednak nieco wcześniejsza: "Inteligenci z Hotelu Lambert tłumaczyli francuskim kolegom, iż słowa "pijany jak Polak" wypowiedział pod Somosierrą Napoleon w uznaniu dla ich nadzwyczajnej odwagi. Kiedy Napoleon wydał Kozietulskiemu rozkaz do szarży, obecny przy tym marszałek Victor wykrzyknął zdumiony: - Trzeba być pijanym, by czegoś takiego dokonać! (...) Po zdobyciu wąwozu przez szwoleżerów cesarz - pamiętny wykrzyknika Victora - oświadczył: - Chciałbym, żeby wszyscy moi żołnierze byli tak pijani jak Polacy! Wersję tę z ochotą odnotował w grudniu 1831 roku "Le National". Po roku 1833 została ona jednak z kretesem zapomniana".

/ 10Sześćdziesiąt pięć lat tolerancji

Obraz
© Akt Konfederacji Warszawskiej/domena publiczna

Częstym kontrargumentem, za pomocą którego część środowisk konserwatywno-narodowych odpiera zarzuty dotyczące ksenofobii, będącej rzekomo wpisaną w naszą tradycję, jest wspominanie wielokulturowej i wielowyznaniowej Rzeczpospolitej z XVI i XVII wieku. Stomma nie ma jednak żadnych złudzeń: to kolejny mit, która ma za zadanie nieco polepszyć nasze samopoczucie. Jego genezy należy upatrywać w akcie konfederacji warszawskiej z 1573 roku. Padają tam słowa dotyczące współistnienia różnych religii i zaprzestania walk na tle wyznaniowym. Rzecz jednak w tym, że już w 1638 (a więc: sześćdziesiąt pięć lat później) owe ustalenia przestały być przestrzegane.

Dowodzi tego choćby zamknięcie szkoły ariańskiej w Rakowie, do którego doszło z inicjatywy króla Władysława IV. Zarówno wcześniejsze, jak i późniejsze lata, pełne są dowodów rozmaitych represji, konfliktów i polowań na czarownice w znaczeniu dosłownym. Gdy w roku 1724 doszło w Toruniu do bójki między luteranami a katolikami, sąd bez mrugnięcia okiem skazał tych pierwszych na śmierć, mimo że to protestanci zostali zaatakowani jako pierwsi, a sam konflikt nie przyniósł zabitych ani poważnie rannych. Stomma stwierdza na zakończenie: "Nie nurzajmy się w przyjemnym wspominaniu państwa bez stosów, gdyż takiego państwa w Europie nie było, a jeśli już znajdzie ktoś wyjątek, to na pewno Rzeczpospolita nim nie będzie".

/ 10Kłopoty z imigrantami

Obraz
© Polski pawilon na Wystawie Światowej w Paryżu, 1937/domena publiczna

Gdy myślimy o dziewiętnastowiecznej emigracji, przed oczami stają nam posągowe sylwetki wieszczów i arystokratów. Właściwie nie dopuszczamy do wiadomości, że paryska Polonia mogła składać się z kogokolwiek innego niż z artystów i akademików. Szkoła utwierdza nas w przekonaniu, że oni wszyscy, otoczeni nimbem bohaterów i bojowników o wolność, pełni ogłady i kompetencji, doskonale wpasowali się we francuskie społeczeństwo. Zapominamy jednak, że większość emigrantów wcale nie należała do tzw. wyższych sfer.

Wśród przyjezdnych było bardzo wiele osób niewykształconych i niewładających językiem miejscowych. Połączmy to wszystko z roszczeniami finansowymi, jakie mieli wobec tutejszych władz Polacy oraz z licznymi sporami i przestępstwami, do jakich dochodziło wśród przedstawicieli Polonii. Czy można się dziwić, że Francuzi mieli nas z czasem dość? Jak pisze Stomma: "w centralnej prefekturze paryskiej zatrudnić musiano specjalnego tłumacza, gdyż znaczna część zażaleń i donosów emigrantów na emigrantów pisana była w języku polskim, i do tego wysoce niepoprawnym językiem".

/ 10Głupek i królobójca?

Obraz
© Kazimierz Pułaski/domena publiczna

Trudno nie odnieść wrażenia, że Stomma nie należy do sympatyków jednej z naszych narodowych ikon - Kazimierza Pułaskiego. Ktoś dodałby pewnie jeszcze: nie tylko naszych, ale i amerykańskich ikon! W końcu nie bez kozery w niektórych ze stanów świętuje się "Pulaski Day". Polski dowódca być może zajmuje pewne miejsce w zbiorowej pamięci Amerykanów, choć jego pochodzenie niekoniecznie jest znane wszystkim: "A Pułaski i Kościuszko? Ankieta przeprowadzona w 1967 roku na Furman University wskazuje, że tylko 4% studentów miało zielone pojęcie o ich nadwiślańskich korzeniach".

Autor przywołuje również doskonałą scenę - oto w 1771 roku na ulicy Koziej w Warszawie doszło do porwania Stanisława Augusta Poniatowskiego, które miało zakończyć się zamordowaniem władcy. Aby zgubić pogoń, porywacze pozbyli się koni i król wraz z jednym z napastników musieli dokończyć podróż pieszo. Zdolności perswazyjne Poniatowskiego okazały się na tyle duże, że porywacz puścił go w końcu wolno. Zamach okazał się fiaskiem. Dodajmy, że organizatorem całej akcji był Kazimierz Pułaski: "(...) czmychnął jednak, nie dbając o wspólników, do Ameryki, gdzie stał się bohaterem. Kto zaś jest bohaterem w Stanach Zjednoczonych, tego pamięć czci się w Polsce na klęczkach. Tak też stało się i z niedoszłym królobójcą, a przy tym i jednym z najgłupszych polityków w tysiącletniej historii naszego kraju".

10 / 10Lekcja do odrobienia

Obraz
© wyd. Iskry

Stomma zapewnia nas we wstępie, że polskie mitomaństwo wcale nie różni się od podobnych tendencji wykazywanych przez inne narody. W jednym z rozdziałów pada jednak dość istotna uwaga, która wyraźnie wskazuje na naszą wyjątkowość w tej kwestii. Podsumowując dywagacje na temat polskich samobójców, autor stwierdza: "Wybrałem ten zestaw samobójstw narodowych, bo widać na jego przykładzie mechanizmy mityzacji szczególnie wyraźnie. Można by oczywiście skorzystać z innej materii. Za każdym razem okazałoby się, że - w przeciwieństwie do Anglików czy Francuzów - nie umiemy uznać swoistej dwutorowości pamięci. Powiedzieć sobie: taka jest piękna legenda, niechaj więc taką pozostanie. Skądinąd wiemy jednak, że to legenda tylko, w istocie sprawy miały się inaczej. Jedno z drugim jest od siebie niezależnie".

Jak pokazują wszelkie polskie debaty dotyczące naszych narodowych ikon, wspomniana dwutorowość jednak szwankuje. To ważna lekcja, której przyswojenie uchroniłoby nas być może przed całą masą jałowych dyskusji i niepotrzebnych konfliktów. W nabraniu odrobiny krytycznego dystansu i chłodnego, racjonalnego spojrzenia, pomoże na pewno lektura taka jak ta. Pozbawiona tendencyjności i jednostronnych opinii, a przy tym pełna pisarskiej swady i historiograficznej kompetencji.

Mateusz Witkowski/ksiazki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]