Lucjan "Sęp" Wiśniewski - drapieżny ptak z AK 

Pierwszy raz odebrał komuś życie, kiedy miał 17 lat. Później brał udział w kilkudziesięciu podobnych egzekucjach, wykonując karę śmierci na zdrajcach i konfidentach, skazanych wyrokiem Państwa Podziemnego.

Likwidator z kontrwywiadu
Źródło zdjęć: © Lucjan Wiśniewski/fot. Emil Marat

/ 10Likwidator z kontrwywiadu

Obraz
© Lucjan Wiśniewski/fot. Emil Marat

Emil Marat i Michał Wójcik w książce "Ptaki drapieżne" rozmawiają z Lucjanem "Sępem" Wiśniewskim, jednym z likwidatorów z kontrwywiadu Armii Krajowej, który szczerze, nie unikając trudnych tematów, opowiada im o tajnikach swojej "pracy" - oraz o moralnych wątpliwościach, wyrzutach sumienia, wojennym okrucieństwie.

A także o tym, jak on i jego koledzy "zmieniali się z piskląt, bezbronnych chłopców, w drapieżne ptaki, bezwzględnych żołnierzy".

/ 10Walka w partyzantce

Obraz
© ''Naprawa'' i ''Rawa''/archiwum osobiste Lucjana Wiśniewskiego

Był rok 1941. Wiśniewski miał szesnaście lat, kiedy jeden z jego kolegów poinformował, że Tadeusz Towarnicki "Naprawa" chce stworzyć partyzantkę. Zgodził się od razu, wciąż mając w pamięci zbrodnie, których dopuścili się Niemcy; wielokrotnie widział, jak żołnierze zabijają jego rodaków. Chciał się zemścić.

Wraz z kolegami złożył przysięgę, wsiadł do pociągu i pojechał do partyzantki.
- Jak na to patrzę z dzisiejszej perspektywy, to rzeczywiście nie było to rozważne - przyznawał. - W sumie ta nasza partyzantka trwała krótko, kilka tygodni.
Wiśniewski zaczynał od niszczenia słupów telegraficznych, odbierania sołtysom list osób przeznaczonych do wywózki i odzyskiwania skradzionych przez Niemców zwierząt. Cały czas jednak marzył o "prawdziwej" walce.

Wreszcie jednak ich grupę rozwiązano i nastolatek wrócił do Warszawy.

/ 10Pierwsza misja

Obraz
© Odprawa przed godziną "W". W skórzanym płaszczu Jan Kowalczyk, ''Kieł''/archiwum osobiste Lucjana Wiśniewskiego

Jesienią 1942 roku Wiśniewski i jego koledzy dostali pierwsze zadanie - wyrok śmierci na mężczyznę, który w przebraniu policjanta okradał ludzi z jedzenia. Wiśniewski wyznaczył do tej roboty Władysława Kłodzińskiego.

- Wzięliśmy rowery, pojechaliśmy do Dziekanowa. Władzio to zrobił, zastrzelił człowieka. Więcej już nikt nie zabierał u nas żywności, gdzie indziej rekwirowali, u nas nie. To była moja pierwsza akcja, wydawałem polecenia. Strzelał Władzio - wspominał Wiśniewski.
Ale kiedy zaproponowano mu dołączenie do Oddziału 993/W "Wapiennik", mającego zajmować się "likwidacją" zdrajców i konfidentów, długo się wahał.
- "Twardy" powiedział nam, że będziemy musieli strzelać z bliska do ludzi. Żebyśmy się zastanowili - opowiadał.

Wreszcie powiedział "tak".

/ 10"Nie patrzyłem jej w oczy"

Obraz
© W białym płaszczu Hanna Gołaszewska, "Hanka". Dalej, po lewej: Zofia Rusecka, Lucjan Wiśniewski i Stanisław Gołowicz, "Blendas". Obok "Hanki", po prawej stoi Felicjan Zawadzki, "Fez"/archiwum osobiste Lucjana Wiśniewskiego

- Żadnej euforii, żadnej przyjemności i żadnych rozterek. Rozkaz, spełnienie obowiązku. Nerwy i napięcie. Żadnego lubowania się w tym nie było. Chciałem mieć to jak najszybciej za sobą - wspominał Wiśniewski swoją pierwszą egzekucję.

Jego ofiarą była kobieta. Do tej pory nie poznał nawet jej imienia ani powodu, dlaczego musiała zginąć.
- Nie wiedzieliśmy, kto to jest. Nie liczono się wówczas z nami na tyle, by tłumaczyć, kto, co i dlaczego. Nie. Był cel, był dowódca i koniec - dodawał.
Nie podobało mu się to, ale z rozkazami się nie dyskutowało.
- Nie patrzyłem jej w oczy. Nie mogłem. Strzeliłem z tyłu.

/ 10Żołnierski żołd

Obraz
© Lucjan Wiśniewski w środku pomiędzy koleżankami wywiadowczyniami w drodze na mszę w rocznicę upadku Powstania/archiwum osobiste Lucjana Wiśniewskiego

Wiśniewski nie kryje, że nim i jego kolegami kierowały pobudki patriotyczne, ale także "chęć poczucia adrenaliny" i... próba zarobienia. Jak twierdził jeden z żołnierzy, w oddziale 993/W dostawało się gażę w wysokości tysiąca złotych, dobrą broń, a po wykonanym zadaniu - ciepły posiłek.

Wiśniewski przyznawał, że ta "pensja" była dla niego niezwykle ważna. - Trzeba było za coś żyć. Ale przecież to nie było najważniejsze - zapewniał od razu. Tłumaczył też, że zaczęto im płacić, kiedy kilku żołnierzy AK zaczęło kraść w sklepach - byli głodni, a nie stać ich było na jedzenie.

- Wyjmowali pistolety i mówili: "Nie mamy pieniędzy, jesteśmy z podziemia i nie zapłacimy, prosimy dopiero za pół godziny zawiadomić dyrekcję i policję". I to działało - mówił. Szefowie byli wściekli. - Dzięki tym numerom zaczęli nam płacić żołd, żeby nikt do sklepów, nawet niemieckich, bez pieniędzy nie chodził.

/ 10"Pierwsza decyzja: zastrzelić"

Obraz
© Odprawa łączniczek tuż przez godziną "W" na dziedzińcu szkoły przy ul. Karolkowej/archiwum osobiste Lucjana Wiśniewskiego

Nie każda akcja Wiśniewskiego kończyła się odebraniem życia. Czasami uznawali, że lepiej będzie przemówić ludziom do rozsądku - mniej lub bardziej brutalnie. Tak jak w historii o porzuconej żydowskiej dziewczynce, którą przygarnęło polskie bezdzietne małżeństwo, urzędnik poczty i jego żona. Wszystko było dobrze do czasu, aż ich sąsiedzi, prowadzący kawiarnię, wysłali donos do żandarmerii.

Urzędnikowi poczty tylko cudem udało się ubłagać żandarmów - jedzeniem i alkoholem - by mu odpuścili.

- Pojechali, ułagodzeni, o dziecko nie pytali, zostawili nawet ten anonim - wspominał Wiśniewski. - Potem ten list był dowodem. Sprawa trafiła do nas. To nie jest w porządku, jak sąsiad chce wydać sąsiada i to przygarnięte dziecko. Pierwsza decyzja: zastrzelić. Ale przecież będzie śledztwo, to może się źle skończyć. Poszliśmy więc w kilku do tej kawiarni i tego człowieka tak złomotaliśmy, że po trzech miesiącach kawiarni już nie było.

/ 10"Prewencyjne" zabójstwo

Obraz
© Cmentarz Powązkowski. Odsłonięcie tablicy poświęconej pamięci poległych żołnierzy batalionu "Pięść". Od lewej Danuta Hibner, "Nina", Stefan Matuszczyk, "Porawa", gen. Jan Mazurkiewicz, "Radosław". Ostatnia stoi Hanna Gołaszewska, "Hanka"/archiwum osobiste Lucjana Wiśniewskiego

Zdarzały się też akcje "prewencyjne", które Wiśniewski po latach wspominał niechętnie. Na przykład tę, kiedy dostali zlecenie na pewną samotną kobietę, prostytutkę, która za pieniądze sypiała również z Niemcami - a mieszkała zaraz obok sklepu, w którym bywali członkowie 993/W, a także dowódca pułku i batalionu. - Przychodziła do sklepu, robiła zakupy, za dnia nie miała dużo zajęć i widziała wszystkich. Banaś bał się, że ona może przychodzić jako szpieg, może sypnąć. Dowódca pułku zdecydował, że trzeba ją zastrzelić... tak... prewencyjnie. No i myśmy to zrobili. Strzelał "Adrian" - opowiadał Wiśniewski.

Decyzję tłumaczył tym, że przecież była wojna. Nie chcieli jej werbować, bo nie była im "do niczego potrzebna".

- Nie było na nią żadnych doniesień, ale mogła stanowić zagrożenie. Za duże ryzyko - dodawał.- Jeśli się pomylisz, to zrobisz to ostatni raz. Miała pecha, bo za blisko mieszkała.

/ 10"Młodzi byliśmy"

Obraz
© ''Gil''/archiwum osobiste Lucjana Wiśniewskiego

Wiśniewski przyznawał, że naturalnie nie zawsze zachowywali się tak, jak powinni - byli młodzi i zdarzało się, że zachowywali się jak szczeniaki.

- Była rywalizacja między patrolem "Ptaków" a patrolem Bąków. Oczywiście dużo akcji robiliśmy razem, świetnie się ubezpieczaliśmy, mogłem im ufać we wszystkim, ale... rywalizacja była - mówił.
On sam zaś konkurował z "Gilem" o Krzyże Walecznych.
- Głupie, wiem. Ale tak było. Młodzi byliśmy. To chyba normalne, jak się ma osiemnaście lat - mówił.
I wspominał jedną z akcji:
- Pytanie: Czy ja zostanę strzelającym, czy "Gil"? Wiadomo, odznaczenie dają temu pierwszemu. Tu żeśmy kalkulowali. "Naprawa" to w porę dostrzegł i zarządził wobec tego losowanie [rzut monetą].

/ 10"Likwidowaliśmy konfidentów i wrogów"

Obraz
© Na działce Lucjana Wis

Wiśniewski stanowczo odżegnywał się od zarzutów o antysemityzm, które kierowano również w stronę jego oddziału.

- Z Niemcami współpracowali i Polacy, i Żydzi, i Ukraińcy... Wysługiwali się im, korzystali z ochrony i opieki. A my reprezentowaliśmy Państwo Podziemne. Likwidowaliśmy konfidentów i wrogów bez względu na to, kim byli - tłumaczył.
Denerwował się, słysząc plotki, jakoby żołnierze po wykonaniu egzekucji zabierali na przykład portfele i biżuterię.
- Nie wiem, o co chodzi - powiedział. - Jakieś wygadywane głupstwa. Za czasów PRL-u wszystko robiono, żeby AK opluwać.

10 / 10"Nie kryłem, kim jestem"

Obraz
© wyd. Znak

Wiśniewski ujawnił się w 1947 roku. Wcześniej założył warsztat i próbował jakoś radzić sobie w nowej rzeczywistości.

- Pierwszą wizytę UB miałem w 1946 roku - wspominał. - Ubecy, po moim ujawnieniu się, zaczęli mnie namawiać, aby przejść do pracy w resorcie bezpieczeństwa.
Oczywiście odmówił. Przyznawał też, że znajdował się pod stałą obserwacją, w dodatku, bez swojej zgody, i tak został zarejestrowany jako "tajny współpracownik"
- Nie mogli mnie niczym szantażować, żadnych zarzutów postawić mi nie mogli - dodawał. - Z komunistami nie chciałem mieć wtedy nic wspólnego. Ja nie kryłem, kim jestem, jakie mam poglądy.

Sonia Miniewicz/książki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]