Litewski parlament zaaprobował w poniedziałek w pierwszym czytaniu dwa projekty ustawy o pisowni nazwisk, w tym nazwisk polskich.
Jeden z projektów zgłosił rząd. Zadowala on społeczność polską, bo przewiduje możliwość zapisu polskich nazwisk w dokumentach litewskich z użyciem polskich znaków diakrytycznych.
Drugi projekt zgłosił poseł partii konserwatywnej Rytas Kupczinskas, a jego celem jest zachowanie litewskich imion i nazwisk.
Zdaniem Kupczinskasa, umożliwienie na Litwie zapisu nazwisk z nielitewskimi znakami diakrytycznymi byłoby ukrytą próbą zmiany alfabetu litewskiego.
Proponuje on więc przywrócenie nazwiskom i imionom - według niego spolonizowanym - brzmienia litewskiego. Chodziłoby np. o umożliwienie zmiany nazwiska Sawicki na oryginalne - w opinii Kupczinskasa - Savickas, Surwiłło na Survila, Dilewicz na Dilys, Gulbin na Gulbinas, czy Żukowski na Vabalas (żuk to po litewsku vabalas).
W trakcie posiedzenia parlamentu padła propozycja połączenia obu projektów w jeden, jednak ostatecznie decyzję w tej sprawie odroczono do jesieni.
Zdaniem przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, posła Waldemara Tomaszewskiego, połączenie dwóch projektów jest niemożliwe, a zgłoszenie projektu posła Kupczinskasa to jedynie gra na zwłokę.
Tomaszewski powiedział, że przyjęcie rządowego projektu ustawy o pisowni nazwisk, który aprobują Polacy, zależy od politycznej woli rządzącej koalicji.
Nie zważając jednak na fakt, iż obecna socjaldemokratyczna większość oficjalnie deklaruje taką wolę, Tomaszewski wątpi, by przed końcem kadencji obecnego Sejmu, do 12 października br., parlament przyjął ustawę o pisowni nazwisk.