Jacques Chirac poparł Nicolasa Sarkozy'ego. Uczynił to z ciężkim sercem, gdyż dzieli ich wiele. Na przykład stosunek do imigracji.
Chirac nie godzi się, by Francja dawała prawo pobytu tylko tym cudzoziemcom, którzy i jej dadzą coś w zamian. A Sarkozy stawia na taką właśnie imigrację wybraną. Przyznaje tym samym, że ludzie nie są równi, bo bywają mniej i bardziej wartościowi.
Amerykanin Jonathan Littell bezskutecznie ubiegał się o francuskie obywatelstwo, dopóki nie napisał Les Bienveillantes. Dostał Nagrodę Goncourtów, a wkrótce potem francuskie obywatelstwo. Dla niego była to jednak igraszka. Mariayt Omarowej chodziło o więcej.
16-letniej Czeczence groziło wydalenie z Francji wraz z matką i rodzeństwem. Ich pięcioletnie zabiegi o azyl polityczny zakończyły się odmową; w końcu Federacja Rosyjska nikogo nie prześladuje. Mariayt, już świetnie władająca francuskim, zdobyła jednak Nagrodę Frankofonii w konkursie literackim. I z dnia na dzień cała rodzina Omarowych uzyskała prawo pobytu otwierające drogę do obywatelstwa. Francja postąpiła humanistycznie, a nawet humanitarnie. Bo – choć literatura nie zna granic – niektórym literatom potrzebne są jednak dobre paszporty.