Kariera przemytnika
Ciągnęło go do "wielkiego świata", za granicę, toteż po ukończeniu gimnazjum namówił rodziców, by wysłali go do Paryża, gdzie miał się kształcić na architekta. Wyjazd ten okaże się później niezwykle istotny dla jego artystycznej kariery, bo w dużej mierze właśnie wtedy ukształtuje się światopogląd dorastającego młodzika.Ale, wbrew pragnieniom rodziców, nie uczynił z niego człowieka spokojnego i statecznego. Marzenie, że syn zostanie dobrze zarabiającym fachowcem, błyskawicznie zostało pogrzebane.
- Po pierwszym roku studiów, który klasycznie przegłodowałem, żywiąc się frytami i fasolą, moją pracą zarobkową stało się przemytnictwo - pisał Tyrmand w "Dzienniku 1954". - Jeśli nie liczyć korepetycji z polskiego udzielanych w gimnazjum zamożniejszym chłopcom, kandydatom na lekarzy i prawników, moim pierwszym znacznym zarobkiem okazało się honorarium za przeprowadzenie kobiety z dzieckiem i pakunkami ciemną nocą przez rzekę Bug, na linii Włodawa-Luboml, czyli od hitlerowców do bolszewików.