Zaczynało się od stwierdzeń: nie, no, przesadził! Z penisem na wierzchu?! Ale to, co mnie cieszy, to fakt, że dyskusje przechodziły do etapu: ale właściwie, dlaczego miałby nie móc?! - mówi Maciej Socha. 42-letni lekarz pozował ze swoim partnerem do "rozbieranego" kalendarza na 2021 rok, wydanego przez pismo społeczności LGBT+ "Replika".
Sebastian Łupak: Nie widzę kalendarza na ścianie w pana gabinecie.
Dr Maciej Socha, kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku: Fakt, u mnie nie ma, ale moja koleżanka, lekarka, zapowiedziała, że wiesza kalendarz w dyżurce lekarskiej na oddziale. Od razu otwarty na lutym, czyli na "naszym" – moim i Mateusza (Mateusz Wartęga jest również lekarzem) - miesiącu.
Inna koleżanka, ginekolożka z Katowic wysłała mi SMS, że cała jej klinika widziała już mnie nago. Zamówili kalendarz, zrobili zdjęcie i teraz połowa lekarzy na Śląsku ma je w telefonach. Cytuję: "przesyłają sobie z wypiekami na twarzy, jakby zobaczyli co najmniej kiełbasę śląską".
Bardzo się pan krępował podczas sesji?
Oczywiście. Pierwsza myśl: nie dam rady pokazać się wszystkim nago. Jako prawdziwy Polak, mam uprzedzenia, kompleksy i wątpliwości. Plus my wszyscy mamy jakiś ogromny problem z nagością. Myślę, że większość z nas by się krępowała pokazać nago, zastanawiając się, co inni mogą pomyśleć.
Przy okazji całego skandalu z moim zdjęciem, koleżanka wyznała mi, że nigdy nie widziała swoich rodziców nago. Serio?! To jak my mamy być oswojeni z ciałem? W takiej Finlandii jest inna kultura: tam się idzie na saunę i ludzie są przyzwyczajeni do nagości. A w Polsce na saunę idzie się w majtkach.
Nie czuje pan, że nagość to jednak temat tabu?
Tabu? Rozumiem, że zakazem kulturowym może być pornografia, ale nasze ciało? Jeżeli moje zdjęcie ma być zamachem na integralność i istnienie naszego społeczeństwa, no to… jesteśmy na równi pochyłej do zagłady! Kalendarz "Repliki" nie jest pornograficzny, ani nawet erotyczny.
Nie robię niczego złego, pokazując jak wyglądam i nie zgadzam się, aby było obsceniczne. To naturalne zdjęcie, akt pokazujący ludzkie ciało.
Czyli jest pan zadowolony z efektu sesji fotograficznej?
Każdy z nas ma kompleksy i chciałby wyglądać lepiej. Ja nie mam na brzuchu "kaloryfera". Pierwsze, o czym pomyślałem przed sesją to: a może przestanę jeść i szybko schudnę, to pojawi się "kaloryfer" na brzuchu.
Albo zacznę codziennie ćwiczyć, wrócę i na tę sesję za dwa miesiące? Chrzanić to! Wyglądam, jak wyglądam. Jasne, że mogłoby być lepiej.
Co zdecydowało?
Cel! Fajny, przemyślany koncept. Zdecydowałem się, gdy dowiedziałem się, że pieniądze z kalendarza pójdą na zbożny cel, czyli na rozwój pisma społeczności LGBT "Replika".
To jedyne takie pismo w Polsce. Generalnie pomysł wydawania kalendarzy rozbieranych jest już mocno zakorzeniony, a tutaj piękno ciała miało być ukazane przez osoby niebędące modelami. Super pomysł, żeby pokazać różnorodność i piękno ciał osób nieheteronormatywnych.
Poza tym jako lekarz chciałem pokazać, swoje ciało w ramach body positivity, czyli pozytywnego podejścia do cielesności ludzkiej. Ludzie rozbierają się przede mną i ja ich nie oceniam. A ja wyglądam tak!
To też rodzaj manifestu?
Ja bardzo dużo pracuję, nie jestem politykiem, nie mam czasu ani głowy, żeby pisać odezwy czy przekomarzać się z twardogłowymi politykami w "Kropce nad i". Zresztą nie zaproszono by mnie tam.
Jednak czasem chcę zawalczyć o siebie i pozostałe osoby reprezentowane przez literki LGBTQIA+. Walczę więc o moje prawa, pokazując, że jestem i kim jestem.
Czy jednak panu wypada pozować nago jako ordynatorowi i wykładowcy akademickiemu?
To nie jest kwestia występowania w imieniu szpitala czy uniwersytetu. Występuję w swoim imieniu. To ja operuję pacjentki z rakami i to ja jestem tym gejem, który "odbiera Polakom dzieci", czyli przyjmuje je na świat. Nie zamierzam być lekarzem niewidzialnym.
Ale te zdjęcia zobaczą przecież pana studenci i podwładni ze szpitala.
Jak się przebieram do operacji i zostawiam ciuchy, to w szpitalu muszę przejść kilkanaście metrów prawie nago, spocony, w samej bieliźnie. Koledzy z pracy dobrze wiedzą, jak wyglądam.
Poza tym chwila! Jako człowiek mam prawo się rozebrać, ale jako lekarz już nie?
To zarzuty tych wszystkich hipokrytów. Wie pan, kiedyś spotkałem pacjentkę na zakupach, która była zszokowana, że robię zakupy w Biedronce. I w ogóle to "nie wyglądam w sklepie jak lekarz". Serio?
My lekarze, mamy swoje życie i mamy też swoje ciała. Ba, mamy nawet penisy! Nie jesteśmy bogami, jesteśmy ludźmi. Nie pasuję może do czyjegoś stereotypu lekarza, ale wierzę, że dzięki zdjęciom w "Replice" ktoś zmieni swoje myślenie.
Jak tę sesję przyjęło środowisko lekarskie?
Jeżdżę na konferencje i sympozja, jestem aktywny naukowo i dydaktycznie, ludzie mnie kojarzą.
Dyskusja o tym, czy powinienem był tak pozować, przetoczyła się przez moje środowisko, a informacje o tym dostałem z Katowic, Poznaniu, Krakowa, Bydgoszczy, ale i oczywiście Trójmiasta.
Jedna z lekarek z Londynu na Instastory robiła nawet ankietę. Pokazując moje zdjęcia, pytała, czy ktoś poszedłby do takiego ginekologa.
I jak wyszła ankieta?
Na szczęście pacjenci są w tej kwestii mądrzejsi niż lekarze.
Śledził pan tę dyskusję w środowisku? Jak brzmiały argumenty?
Zaczynało się od stwierdzeń: nie, no, przesadził! Z penisem na wierzchu?! Ale to, co mnie cieszy, to fakt, że dyskusje przechodziły do etapu: ale właściwie dlaczego miałby nie móc?! Czy zrobił komuś krzywdę? A większość konkludowała: no nie! W sumie to nawet dobrze wygląda. Cieszę się, że moje zdjęcie było katalizatorem tych przemyśleń.
Pana pracodawcy w szpitalu i na uczelni nie mieli problemu?
Dla władz szpitala liczy się to jakim jestem fachowcem i jak prowadzę oddział, a nie moje życie prywatne. Bardzo to szanuję, choć przykro mi, że musieli odbierać ataki, a mój dyrektor bronić mnie jak prawdziwy przyjaciel.
Z kolei pani dziekan na Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy, profesorka neuropsychologii klinicznej, nie dosyć, że nam pogratulowała, to poprosiła o link do zamówienia kalendarza!
To ona mi przypomniała, że wystąpienie w kalendarzu nie czyni mnie gorszym specjalistą i nie ujmuje mi kompetencji zawodowych.
Nie bał się pan zmasowanej krytyki ludzi?
Bałem, choć w sumie mam grubą skórę i okrzepłem przez lata.
Dlaczego?
Bo dzielę życie z innym facetem. Tak żyję i nie ukrywam tego też w pracy. Musiałem się przyzwyczaić do komentarzy w stylu: "zajeb… operuje jak na geja" albo "pedał, a taki normalny". Żeby u mnie na biurku w pracy stanęło nasze wspólne zdjęcie - moje i Mateusza - też musiałem przejść pewien etap.
Czyli wszyscy w pracy wiedzą?
Przechodziłem do pracy w szpitalu w Gdańsku z Bydgoszczy. Przed przeprowadzką dowiedziałem się, że jedna z moich przyszłych podwładnych wszystkim opowiadała, że będzie miała szefa geja i "na dowód" pokazywała jakieś moje niby gołe i oburzające zdjęcia sprzed 20 lat, z plaży. Stoję na nich w samych kąpielówkach z chłopakiem. Pomyślałem wtedy: naprawdę jesteśmy aż tak ciaśni mentalnie?
Dokonała za pana coming outu?
Tak. W sumie nie mam pretensji, że ktoś o tym mówi. Ale ona to zrobiła w takiej hejterskiej formule, aby mi umniejszyć. A dziś moje koleżanki z pracy pytają zwyczajnie, co tam u mojego narzeczonego, a ja pytam co u ich chłopaków.
Obnoszę się z tym tak samo, jak koledzy obnoszą się ze swoją heteroseksualnością, mówiąc o żonach. Czyli wszystko w normie. Bardzo lubię mój zespół. A koleżanka od mojego coming outu zdecydowała się pracować gdzie indziej.
Czy środowisko lekarskie jest bardziej tolerancyjne dla homoseksualistów ze względu choćby na ich edukację?
Słucham? Nie! Nawet lekarzom trzeba przypominać, że homoseksualizm nie jest chorobą.
Niedawno prezydium Bydgoskiej Izby Lekarskiej wystosowało apel do społeczności lekarskiej, przypominający, że każdą osobę LGBT+ powinno się traktować z szacunkiem oraz że należy posługiwać się aktualną wiedzą medyczną.
Po stanowisku Konferencji Episkopatu Polski w kwestii LGBT+ okazało się to koniecznym ruchem. Bardzo mnie to smuci, a jeszcze bardziej sprzeciw niektórych członków Izby i ich komentarze, że "LGBT-y przejmują Primum" czyli czasopismo lekarskie, w którym ukazał się ten apel oraz tekst konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie seksuologii o nieheteronormatywności.
Czyli lekarze też się muszą kryć?
Nie muszą, ale to robią. Nie wszyscy są tak odważni i pyskaci jak ja i nie każdy musi chcieć wyjść z szafy. Ja bym chciał, żeby tych szaf nie było w ogóle. Teraz kiedy jesteśmy w pracy i ktoś mówi: "byłem wczoraj na spacerze, z żoną", to gej powie: "byłem wczoraj na spacerze".
Nie powie z kim, nawet gdyby chciał, bo… niby po co się z tym obnosić.
Ale osoby hetero właśnie się obnoszą. Gej czy lesbijka nie powiedzą nic, bo mają obawy co do reakcji ludzi i włączają autocenzurę. Tym bardziej ludzie na stanowiskach, bo wtedy to już w ogóle nie wypada.
Boli pana atak na społeczność LGBT ze strony prawicowych polityków i niektórych hierarchów Kościoła katolickiego?
Tak. Bardzo. Mnie jest bardzo przykro jako człowiekowi. Myślałem, że nikt normalny nie uwierzy w te zabiegi socjotechniczne, tworzące fikcyjnego wroga i niby ideologię.
Nie wierzyłem, że sączenie tego jadu cokolwiek da. Ale grubo się myliłem, bo rzucone ziarna urodzajnie zakiełkowały. I mamy teraz przyzwolenie na obrażanie nas, wyzwanie od jeb.. pedałów i nawet, nie wiadomo skąd, od pedofilów.
Po moich ulicach jeżdżą homofobusy! To koszmar.
Moi znajomi z zagranicy zwyczajnie śmieją się z Polski. Nie rozumieją powagi sytuacji. Dla nich to jest kuriozum, jak LGBT są w Polsce traktowani. To, że mówi się o nas "nie ludzie, ale ideologia"…
Koledzy lekarze na Zachodzie nie rozumieją?
Od kilku lat uczę na kursach chirurgii ginekologicznej w USA. Tam nie ma problemu, że np. kolega profesor na Uniwersytecie Stanforda opowiada, że jemu z mężem urodziły się właśnie bliźniaki.
Każdy mu gratuluje i pyta o imiona. Ich to zwyczajnie śmieszy, że jakiś oszołom wymyśla ideologię LBTG, której nie umie zdefiniować, a dodatkowo ma przyzwolenie w mediach publicznych i bez obciachu opowiada te brednie.
To jest wysoki poziom absurdu. Ale dzieckiem tego absurdu u nas jest hejt.
To może lepiej zostać na Zachodzie? Mieć spokój, dobrą pracę i wziąć tam ślub z Mateuszem?
Mógłbym pana zapytać, jak pan w ogóle śmie to sugerować? Ja jestem Polakiem. Stuprocentowym! Jem bigos, ogórki kiszone i białą kiełbasę. A poza tym płacę tu grube podatki i to jest mój kraj. Ja nie chcę stąd uciekać! Tylko życzę sobie, żeby mnie w Polsce traktowano poważnie.
Czyli jak?
Jestem obywatelem z pełnią praw publicznych, jestem dobrym lekarzem, nauczycielem akademickim, prowadzę badania naukowe i chciałbym dokładnie tych samych, równych praw, które mają inni Polacy.
Bardzo bym chciał wziąć ślub z Mateuszem w Polsce. Chcę tradycyjnego wesela. Dla mnie akurat ważna jest rodzina, przyjaciele i kultywowanie tradycji. Gotujemy z Mateuszem w domu, opiekujemy się naszym kotkiem, spotykamy ze znajomymi, ale nie imprezujemy za dużo na mieście. Normalne życie. I tego chcę.
Mam na co dzień mnóstwo roboty i nie chcę musieć się zastanawiać, czy ja mam prawo przyjść na imprezę zakładową ze swoim facetem, czy przypadkiem ktoś mnie wtedy nie pobije.
Arcybiskup Jędraszewski mówi o społeczności LGBT w kontekście "zarazy". Co by pan mu powiedział?
Jak słyszę abpa Jędraszewskiego, to proszę wybaczyć mój francuski, ale mam jego zdanie głęboko w du.... Ale też wiem, że on jest dla części katolików autorytetem.
Problem jest inny: moim zdaniem dyskusja o tym, czy geje powinni mieć takie, czy inne prawa, nie powinna się w ogóle toczyć.
Jak to? Nie powinniśmy debatować, czy geje i lesbijki powinny mieć np. prawo do zawierania małżeństw w Polsce, czy adopcji dzieci?
Pytanie, czy chcielibyśmy dać gejom prawa, żeby byli sobą i mogli normalnie żyć, jest niedorzeczne. Czy ja mam prawo żyć w Polsce i móc korzystać z pełni moich praw obywatelskich?
Jako obywatelowi, to mi się należy, jak psu micha. Także to, żebym mógł wziąć ślub z Mateuszem.
Kaja Godek ma pomysł, żeby zakazać parad i marszów równości w całej Polsce.
"Zakochany" jestem w tej kobiecie i jej ustrukturyzowanej nienawiści do ludzi w imię miłości do ludzi.
Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś inny mówił takie straszne, złe, niesprawiedliwe i krzywdzące ludzi rzeczy, w tak beznamiętny sposób. Dla mnie, jako lekarza, to mocno symptomatyczne.
Walczy pan dla siebie?
Jeśli nieukrywanie się nazywamy walką, to tak. Ale najbardziej szkoda mi młodych ludzi, którzy odkrywają właśnie swoją seksualność. Kiedy okazuje się, że nie są heteronormatywnymi osobami pasującymi do opresyjnego wzorca.
Co mają myśleć i jak to przeżywać, kiedy słyszą cały ten jad z mediów, nienawiść z Kościoła, a do tego nie mają opartej na rzetelnej wiedzy edukacji seksualnej w szkole? Jeśli mają do tego nietolerancyjnych rodziców, to mamy gotowy przepis na tragedię. Jak słyszę, że kolejny dzieciak popełnia samobójstwo z powodu hejtu, odbieram to jako koszmarny upadek naszego społeczeństwa.
Kiedy słyszę, że ojciec wyrzuca z domu dziecko za to, że ono kocha inaczej niż ten ojciec by chciał, to jest to dla mnie dramat rodziny. A przyzwolenie przez moje państwo na bicie gejów przez kiboli i szerzenie nienawiści w mediach, sprawia, że chce mi się po prostu wyć.
Mówi pan o młodych ludziach. Dla pana odkrywanie swojej seksualności było problem?
Mój dom dał mi możliwość wyrażenie siebie tak, jak tego chciałem, a rodzice zawsze wspierali mnie i moją siostrę. Wyrośliśmy na otwartych ludzi. Zresztą ja nawet nie pamiętam, kiedy ona mi powiedziała, że jest hetero, ani kiedy ja jej, że jestem gejem.
Chciałbym, żeby coming outy nie były potrzebne. Jak byłem na studiach, powiedziałem siostrze, że się poznałem miłość mojego życia i że on ma na imię Andrzej. I co? Totalny luz.
Dzieci, kiedy będą chciały, powinny po prostu przyprowadzić do domu swojego partnera i tyle. A nie przyznawać się, jakby to była jakaś wina, do swojej orientacji seksualnej.
Zresztą w kontekście rodzicielstwa, to sobie myślę: czy ci rodzice naprawdę nie wiedzą nic o swoim dziecku? Krew z krwi! Wyczekane, ukochane dziecko, noszone pod sercem, karmione piersią przez mamę, przytulane przez tatę… a teraz…
Jak gównianym rodzicem trzeba być, żeby własne dziecko nie było ci w stanie przez lata powiedzieć, kim jest i kogo kocha?!
Kalendarz Repliki na 2021 r.: replika-online.pl. Powstały dwie wersje - gejowska i lesbijska.