Czołowy amerykański dziennikarz Lawrence Weschler, były korespondent prestiżowego tygodnika „New Yorker” w Polsce, uważa zmarłego Ryszarda Kapuścińskiego za jednego z kilku najwybitniejszych dziennikarzy-reportażystów minionego stulecia.
– Był jednym z czterech, może pięciu największych dziennikarzy na świecie w minionym wieku. Był także jednym z najbardziej kochanych i szanowanych ludzi, jakich znałem. Najbardziej lubię jego Cesarza; to także najbardziej znana jego książka w USA. To wielka literatura. W Polsce odczytywano ją kiedyś jako metaforę ówczesnej dyktatury komunistycznej, ale na innym piętrze, czyta się ją dzisiaj jako uniwersalną alegorię upadku wszelkiej autokracji – powiedział Weschler.
Jego zdaniem, doskonałe zrozumienie przez Kapuścińskiego krajów Trzeciego Świata tłumaczy w dużej mierze jego biografia – dzieciństwo spędzone w biedzie w Pińsku, na kresach wschodnich.
* – Kapuściński był chłopcem z Pińska, wychowanym w niezwykłej biedzie. Dlatego w pewnym sensie wiele jego reportaży mówi o identyfikacji z losem ludzi żyjących w wielkiej nędzy. On miał niesamowite wyczucie tego tematu – powiedział Weschler. * Pamięta on zmarłego pisarza jako człowieka, którego zewnętrznie okazywana osobowość przeczyła amerykańskim stereotypom reportera pracującego w warunkach wojen, rewolucji i dyktatur.
– Jak go znałem, wydawał się człowiekiem bardzo delikatnym, kruchym, i nieśmiałym. Myślałem nawet, że jako samotny biały człowiek w Afryce przeżywał tę sytuację dlatego, że nikt go nie zauważał...Wydawał się niezdarny, stale się potykał i jakby nie wiedział co się wokół niego dzieje. Wszystko to jednak był kamuflaż. W rzeczywistości był niewiarygodnie spostrzegawczy i skuteczny – powiedział Weschler.