"Łatwiej dostać się na uniwersytet Harvarda niż zostać stewardesą"
- Zdarza się, że na pokładzie ktoś przesadzi z alkoholem i lecąc 10 km nad ziemią postanawia, że właśnie będzie wysiadał – o pracy i życiu personelu pokładowego rozmawiamy z Krzysztofem Pyzią, autorem książki ”Stewardesy. Cała prawda o lataniu”.
Sebastian Łupak: Dlaczego zawód stewardesy tak nas fascynuje?
Krzysztof Pyzia: To zawód dla wybranych. Z badań, do których dotarłem, wynika, że łatwiej jest się dostać na Harvard niż zostać stewardesą. I nic dziwnego, bowiem trzeba spełnić bardzo wiele warunków, by w ogóle przystąpić do rekrutacji. Tutaj nie tylko ważny jest wzrost, stan zdrowia czy znajomość języków. W niektórych liniach lotniczych nawet mały tatuaż czy farbowane włosy na nienaturalny kolor dyskwalifikuje kandydatkę. Poza tym to zawód otoczony aurą tajemniczości, ponieważ stewardesy są rzadko obecne w mediach i niechętnie dzielą się kulisami dotyczącymi swojego zawodu.
Jak wygląda taki proces rekrutacji, skoro łatwiej jest się dostać na Harvard?
Trzeba przejść bardzo żmudny proces i to niezależnie od tego, czy chcemy się dostać np. do arabskich czy tanich linii lotniczych. Często linie lotnicze organizują tzw. open day, na które może przyjść każdy, kto marzy o zostaniu stewardesą bądź stewardem. Trzeba wówczas zabrać ze sobą CV, zdjęcie i ubrać się w miarę wyjściowo. W przypadku pań ważny jest też makijaż. Tak naprawdę to pierwszy z wielu kroków, które są przed nami. Dalej, w trakcie kilku etapów rekrutacji może się zdarzyć, że będziemy np. musieli założyć specjalne alko-okulary, przez które widzi się świat, jakbyśmy byli pod wpływem solidnej porcji alkoholu. Takich nietypowych zadań jest o wiele więcej. Do tego nierzadko trzeba też zmierzyć się z pytaniem ”dlaczego chcesz zostać stewardesą”. I proszę mi wierzyć, że najgorsze, co można zrobić, to odpowiedzieć, że kocha się podróże! Lepiej zdecydowanie odpowiedzieć, że kocha się ludzi i latanie.
Z iloma stewardesami pan rozmawiał do książki?
Pamiętam, że przy pracy nad książką w pewnym momencie przestałem liczyć moje rozmówczynie. Uznałem wtedy, że zebrałem już dość sporo ciekawych historii. Klucz doboru był bardzo prosty. Pokazać świat stewardes z jak najróżniejszej perspektywy. Dlatego w mojej książce znalazły się rozmowy chociażby ze stewardesą VIP latającą z rodziną królewską, stewardesą z tanich linii lotniczych i "stewą" pracującą dla arabskiej linii lotniczej. Jest też opowieść byłej stewardesy, która obecnie prowadzi szkołę przygotowującą kandydatki na stewardesy, gdzie zdradza kulisy rekrutacji.
Czy marzeniem każdej stewardesy są linie arabskie?
Na pewno to marzenie niejednej stewardesy. Wiele linii arabskich znajduje się w rankingach tych najbardziej prestiżowych. To zwiększa ciekawość, a przy tym rozbudza wyobraźnię na temat wysokich zarobków i napiwków. Te ostatnie rzeczywiście się zdarzają, choć zdecydowanie rzadziej niż wszyscy myślą. Co więcej, często praca dla linii arabskich oznacza, że trzeba zamieszkać w specjalnym miasteczku, wybudowanym przez linię lotniczą dla swoich stewardes. Tym sposobem pojawia się szansa na to, by zaoszczędzić nieco więcej, a przy tym zawiązać znajomości z ludźmi z całego świata.
Jak wygląda życie i szkolenie w takim miasteczku?
Znam linie lotnicze, których miasteczka są do tego stopnia rozbudowane, że wewnątrz jest nawet specjalna sieć autobusów, dostępnych jedynie dla pracowników linii. Zdarza się, że stewardesa musi mieszkać z kimś, kto pochodzi z innego zakątka świata. I tu może pojawić się problem, bo współlokatorka przykładowo kocha jeść codziennie ryż z curry, a my mamy go już dość. To tylko z pozoru banał, który może wzniecać codzienne kłótnie i niepotrzebny stres. A tak między nami, to mnie najbardziej stresowałby zespół ds. wagi, który pilnuje, by stewardesy za wiele nie przytyły i mieściły się w mundur. Podobnie zresztą miałbym szybsze bicie serca w kontakcie z policją modową, która na lotnisku sprawdza, czy jesteśmy schludnie i odpowiednio ubrani i czy mamy właściwy makijaż.
Jednym z zadań stewardes jest sprzedaż pokładowa. Jakie tricki stosują na klientach?
Kilka moich bohaterek zdradziło bardzo wiele na ten temat. Proszę sobie wyobrazić, że nasi rodacy lecący na wakacje chętnie dają się przekonać do zakupu na pokładzie, gdy na przykład stewardesa mówi, że można za ten wymarzony zegarek zapłacić kartą, bo dzięki temu płatność zostanie pobrana z konta dopiero za dwa tygodnie, dlatego teraz nie musimy się o to martwić.
Z kolei pasażerowie lecący na safari do Kenii chętnie przekonują się do zakupu perfum, gdy stewardesa żartuje, że nic tak nie przyciąga na safari słoni i lwów, jak perfumy, które akurat przypadkiem znalazły się w sprzedaży na pokładzie. Nie zaskoczę też chyba nikogo mówiąc, że w przypadku sprzedaży alkoholu często nie trzeba stosować żadnych trików…
Czy jest jakaś hierarchia, np. najgorzej latać w tanich liniach, później w LOT, a najlepiej w Emirates?
Przede wszystkim to mit, że najgorzej jest latać dla tanich linii lotniczych. Wiele z nich płaci bardzo dobrze i to właśnie główny powód, dla którego część stewardes przechodzi do tanich linii lotniczych, rezygnując z pracy dla konkurencji. Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie im przeszkadzała nieco inna specyfika pracy, czyli np. częściej będą musiały przeprowadzać sprzedaż pokładową. Trudno więc mówić, że istnieje jakaś hierarchia, wszystko zależy od potrzeb i oczekiwań danej stewardesy. Jednak niewątpliwie do każdej z linii ciężko jest się dostać.
Jak polskie stewardesy radzą sobie z pasażerami z innych kręgów kulturowych, np. z Arabii Saudyjskiej? Czy są szkolone z wrażliwości kulturowej?
Tak. W wielu liniach lotniczych stewardesy są szkolone, by wiedzieć, jak się zachować w przypadku innych kultur. To, co nas może szokować, w innych kulturach jest zupełnie normalne. Na przykład gdy stewardesa odbiera pustą tacę po jedzeniu od Chińczyka, ten wówczas może jej beknąć prosto w twarz, a na dodatek napluć na tacę. I nie można się wtedy denerwować, bowiem tak właśnie Chińczycy oznajmiają, że coś im smakowało. Z kolei Hindusi zamawiając alkohol uwielbiają mówić, że poproszą tylko jedną whisky, po czym proszą, by stewardesa nachyliła się do nich i wtedy mówią, że tak naprawdę chcą dwie whisky. Wszystko po to, by sąsiad tego nie słyszał. Do tego dochodzi stały problem z nieznajomością języka angielskiego - gdy stewardesa pyta: Napije się pan kawy czy herbaty, słyszy wówczas odpowiedź: Tak!
Czy praca stewardesy jest wymagająca?
Zdecydowanie nie jest to łatwa praca. Ciągłe zmiany stref czasowych sprawiają, że organizm stewardesy jest często na wyczerpaniu. Po drugie, kontakt z pasażerami nie zawsze należy do przyjemności. Zdarza się, że na pokładzie ktoś przesadzi z alkoholem albo jest pod wpływem narkotyków i lecąc 10 km nad ziemią postanawia, że właśnie będzie wysiadał. Zaczyna szarpać za drzwi i stewardesy mają problem.
Jednak wszystkie kłopoty odchodzą w odstawkę, gdy stewardesa ląduje na przykład na Kubie i tam ma dwa dni dla siebie, nim będzie odbywała kolejny lot. Widok rajskiej plaży to często "dodatkowa zapłata" za wykonaną pracę.
Krzysztof Pyzia - absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Autor bestsellerów "Jerzy Dziewulski o polskiej policji", "Jerzy Dziewulski o terrorystach w Polsce", "Jerzy Dziewulski o kulisach III RP" i wywiadu rzeki z Wojciechem Pokorą "Z Pokorą przez życie". Producent programu "Dzień Dobry Bardzo" w Radiu ZET, w przeszłości dziennikarz tygodnika "Angora" i "Playboya".